14-09-2021, 11:27 PM
Dostrzegła, jak odwracał się w jej stronę – czy też może raczej w stronę swojego miejsca, które zaklepał sobie na dachu – nie postawił jednak żadnego kroku, kiedy wlepił w nią swój… cóż, dość mocno zaskoczony wzrok. Po chwili dopiero doczekała się jakiejś większej reakcji – a może raczej kilku, bo nie tylko zaśmiał się, ale westchnął i badawczo się jej przyglądał, nim wrócił na miejsce. Alice jedynie zmarszczyła lekko brwi, chociaż nie odwróciła od niego swojego spojrzenia.
Jak na kogoś, kto był na nią jeszcze przed chwilą obrażony, teraz zachowywał się… cóż, nieco dziwnie. Może to jej słowa w jakiś sposób na niego wpłynęły… Może to nawiązanie do Alicji w Krainie Czarów? Może, o dziwo, mieli ze sobą paradoksalnie coś wspólnego, poza ciężkim życiem, o którym żadne żadnemu nawet nie powiedziało?
Zastanawiała się przez moment, czy odprowadzić go spojrzeniem na miejsce – ale stwierdziła, że nie. Przeniosła więc wzrok na zachodzące coraz bardziej słońce. Teraz jego promienie zaczynały robić się pomarańczowe, a następnie powolutku przeradzać w malowniczą czerwień.
Z jakiegoś powodu lubiła zachody słońca. Z jakiegoś powodu poruszały w niej cząstkę wrażliwości, której nigdy nikomu nie pokazywała.
Pierwotnie kompletnie zignorowała szmer plecaka, z którego Alex wyciągał właśnie alkohol. Nie patrzyła nawet w tym kierunku – wiedziała, że przyszedł tutaj, żeby się napić. Sam. Alex nigdy nie dzielił się własnym alkoholem. Kupował im, jeśli chcieli, ale swoje zapasy pozostawiał jedynie sobie.
Tym bardziej zdziwiła się, gdy kątem oka dostrzegła, jak wyciąga ku niej rękę z butelką. I to nie byle jaką. Może była to jedynie mugolska whisky, ale zauważyła, że nie była nawet napoczęta. Popatrzyła na niego, unosząc wysoko brwi, jakby co najmniej wietrzyła jakiś podstęp…
Jednakże działo się coś nietypowego, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. I w dodatku jeszcze ją ponaglił! Nadal z odrobiną niedowierzania na twarzy, przyjęła od niego trunek i pociągnęła solidny łyk z gwinta. Skrzywiła się odrobinę, a po chwili oddała mu butelkę.
Może mogła się mylić, ale odczytała to jako… coś w rodzaju ręki wyciągniętej na zgodę.
Niesamowite. Od Alexa? Czy oboje dzisiaj mieli tak chujowy dzień, że zachowywali się zupełnie inaczej niż zazwyczaj? Czy to może ta minimalna nić porozumienia oraz zdumienie wywołane na jego twarzy tak na niego zadziałały?
Nie wiedziała… ale z jakiegoś powodu, zrobiło jej się całkiem miło. Niekoniecznie było to pod wpływem alkoholu, ale… ale było jej miło.
— Dzięki – rzuciła, uznając, że taka chwila faktycznie warta jest docenienia.
I nagle zrozumiała, że to, co działo się dwa tygodnie temu, nie miało już wcale tak wielkiego znaczenia. Znaczy, jasne – nadal czuła się paskudnie przez to, jak wpakował ją w zadanie, w którym pojawiła się kwestia dotyku, ale... nie była już na niego aż tak bardzo wkurwiona.
A teraz miała wrażenie, że w pewien sposób go rozumie. Że w pewien sposób… że jest coś, co ich łączy. Chociażby bycie skrajnymi desperatami, którzy lubili przebywać siedem pięter nad ziemią.
Czy to było normalne?
Z cichym westchnięciem przeniosła ponownie wzrok na zachodzące słońce.
— Widzę, że w Hogsmeade uzupełnialiście zapasy – rzuciła, z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach. – Ja zwiedziłam Miodowe Królestwo. Nie byłam tam… od dobrego roku – wyznała z cichym westchnięciem.
Alice zawsze omijała miejsca, gdzie można było zaopatrzyć się w czekoladki i wszelkiego rodzaju słodyczami, toteż wiadomość taka mogła wywołać zdziwienie u osób, które chociaż trochę ją znały. Tak jak Alex.
— Mój brat ma dzisiaj urodziny – dodała, jakby w cichym wyjaśnieniu, dlaczego tam się w ogóle pojawiła.
Prawdopodobnie nawet nie wspominała mu, że miała brata. Może raz, albo dwa. Nie miała pojęcia, czy Alex był tego świadomy, czy też była to dla niego nowość, ale… ale nie o to w tym wszystkim chodziło.
Pokiwała lekko głową i zwiesiła ją w lekkim westchnieniu.
— Wiem, że Ty też niedawno miałeś, a ja nie złożyłam Ci życzeń.
Celowo ich nie złożyła. Chciała, żeby wiedział, że niezależnie od wszystkiego, jest na niego tak wkurwiona, że nie chce mieć z nim nic do czynienia. Chciała, żeby chociaż trochę dotknęła go jej nieobecność. Żeby chociaż trochę się przejął.
Teraz, jak o tym myślała, to było tragicznie głupie.
— Wszystkiego najlepszego, Alex – powiedziała cichym, łagodnym tonem, zwracając na moment twarz ku niemu.
Nie wiedziała, czy ją wyśmieje, czy parsknie śmiechem, czy… cokolwiek innego, ale… w sumie miała to gdzieś. Tym razem szczerze życzyła mu wszystkiego, co mogło być najlepsze. Nawet jeśli było trochę czasu po terminie.
Za moment drgnęła, jakby sobie o czymś przypomniała, i sięgnęła nagle do kieszeni, z dość dziwnym, może nawet odrobinkę słodkim uśmiechem przyklejonym do warg.
— Wiem, że wolałbyś alkohol albo papierosy, ale piętnastolatki mają to do siebie, że nikt im nie chce ich sprzedać, więc… - z odrobiną niezręczności przysunęła do niego dłoń z Czekoladową Żabą – mam nadzieję, że chociaż głupia czekolada będzie dobrym prezentem.
W zasadzie nie musiała mu nic dawać, ale… w sumie nie wiedziała. Miała ochotę zrobić dla niego coś miłego. Może za moment tego pożałuje, może Dickman wybuchnie śmiechem – czego by się w sumie spodziewała, bo w końcu dawać dorosłemu facetowi czekoladę niczym dziecku… Cóż.
Ale chciała mu coś dać. W zasadzie nigdy tego nie robiła, a przynajmniej nie za często.
I nie miała pojęcia, co takiego ją podkusiło, aby to zrobić, ale…
Skoro tak, to niech się dzieje.
Jak na kogoś, kto był na nią jeszcze przed chwilą obrażony, teraz zachowywał się… cóż, nieco dziwnie. Może to jej słowa w jakiś sposób na niego wpłynęły… Może to nawiązanie do Alicji w Krainie Czarów? Może, o dziwo, mieli ze sobą paradoksalnie coś wspólnego, poza ciężkim życiem, o którym żadne żadnemu nawet nie powiedziało?
Zastanawiała się przez moment, czy odprowadzić go spojrzeniem na miejsce – ale stwierdziła, że nie. Przeniosła więc wzrok na zachodzące coraz bardziej słońce. Teraz jego promienie zaczynały robić się pomarańczowe, a następnie powolutku przeradzać w malowniczą czerwień.
Z jakiegoś powodu lubiła zachody słońca. Z jakiegoś powodu poruszały w niej cząstkę wrażliwości, której nigdy nikomu nie pokazywała.
Pierwotnie kompletnie zignorowała szmer plecaka, z którego Alex wyciągał właśnie alkohol. Nie patrzyła nawet w tym kierunku – wiedziała, że przyszedł tutaj, żeby się napić. Sam. Alex nigdy nie dzielił się własnym alkoholem. Kupował im, jeśli chcieli, ale swoje zapasy pozostawiał jedynie sobie.
Tym bardziej zdziwiła się, gdy kątem oka dostrzegła, jak wyciąga ku niej rękę z butelką. I to nie byle jaką. Może była to jedynie mugolska whisky, ale zauważyła, że nie była nawet napoczęta. Popatrzyła na niego, unosząc wysoko brwi, jakby co najmniej wietrzyła jakiś podstęp…
Jednakże działo się coś nietypowego, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. I w dodatku jeszcze ją ponaglił! Nadal z odrobiną niedowierzania na twarzy, przyjęła od niego trunek i pociągnęła solidny łyk z gwinta. Skrzywiła się odrobinę, a po chwili oddała mu butelkę.
Może mogła się mylić, ale odczytała to jako… coś w rodzaju ręki wyciągniętej na zgodę.
Niesamowite. Od Alexa? Czy oboje dzisiaj mieli tak chujowy dzień, że zachowywali się zupełnie inaczej niż zazwyczaj? Czy to może ta minimalna nić porozumienia oraz zdumienie wywołane na jego twarzy tak na niego zadziałały?
Nie wiedziała… ale z jakiegoś powodu, zrobiło jej się całkiem miło. Niekoniecznie było to pod wpływem alkoholu, ale… ale było jej miło.
— Dzięki – rzuciła, uznając, że taka chwila faktycznie warta jest docenienia.
I nagle zrozumiała, że to, co działo się dwa tygodnie temu, nie miało już wcale tak wielkiego znaczenia. Znaczy, jasne – nadal czuła się paskudnie przez to, jak wpakował ją w zadanie, w którym pojawiła się kwestia dotyku, ale... nie była już na niego aż tak bardzo wkurwiona.
A teraz miała wrażenie, że w pewien sposób go rozumie. Że w pewien sposób… że jest coś, co ich łączy. Chociażby bycie skrajnymi desperatami, którzy lubili przebywać siedem pięter nad ziemią.
Czy to było normalne?
Z cichym westchnięciem przeniosła ponownie wzrok na zachodzące słońce.
— Widzę, że w Hogsmeade uzupełnialiście zapasy – rzuciła, z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach. – Ja zwiedziłam Miodowe Królestwo. Nie byłam tam… od dobrego roku – wyznała z cichym westchnięciem.
Alice zawsze omijała miejsca, gdzie można było zaopatrzyć się w czekoladki i wszelkiego rodzaju słodyczami, toteż wiadomość taka mogła wywołać zdziwienie u osób, które chociaż trochę ją znały. Tak jak Alex.
— Mój brat ma dzisiaj urodziny – dodała, jakby w cichym wyjaśnieniu, dlaczego tam się w ogóle pojawiła.
Prawdopodobnie nawet nie wspominała mu, że miała brata. Może raz, albo dwa. Nie miała pojęcia, czy Alex był tego świadomy, czy też była to dla niego nowość, ale… ale nie o to w tym wszystkim chodziło.
Pokiwała lekko głową i zwiesiła ją w lekkim westchnieniu.
— Wiem, że Ty też niedawno miałeś, a ja nie złożyłam Ci życzeń.
Celowo ich nie złożyła. Chciała, żeby wiedział, że niezależnie od wszystkiego, jest na niego tak wkurwiona, że nie chce mieć z nim nic do czynienia. Chciała, żeby chociaż trochę dotknęła go jej nieobecność. Żeby chociaż trochę się przejął.
Teraz, jak o tym myślała, to było tragicznie głupie.
— Wszystkiego najlepszego, Alex – powiedziała cichym, łagodnym tonem, zwracając na moment twarz ku niemu.
Nie wiedziała, czy ją wyśmieje, czy parsknie śmiechem, czy… cokolwiek innego, ale… w sumie miała to gdzieś. Tym razem szczerze życzyła mu wszystkiego, co mogło być najlepsze. Nawet jeśli było trochę czasu po terminie.
Za moment drgnęła, jakby sobie o czymś przypomniała, i sięgnęła nagle do kieszeni, z dość dziwnym, może nawet odrobinkę słodkim uśmiechem przyklejonym do warg.
— Wiem, że wolałbyś alkohol albo papierosy, ale piętnastolatki mają to do siebie, że nikt im nie chce ich sprzedać, więc… - z odrobiną niezręczności przysunęła do niego dłoń z Czekoladową Żabą – mam nadzieję, że chociaż głupia czekolada będzie dobrym prezentem.
W zasadzie nie musiała mu nic dawać, ale… w sumie nie wiedziała. Miała ochotę zrobić dla niego coś miłego. Może za moment tego pożałuje, może Dickman wybuchnie śmiechem – czego by się w sumie spodziewała, bo w końcu dawać dorosłemu facetowi czekoladę niczym dziecku… Cóż.
Ale chciała mu coś dać. W zasadzie nigdy tego nie robiła, a przynajmniej nie za często.
I nie miała pojęcia, co takiego ją podkusiło, aby to zrobić, ale…
Skoro tak, to niech się dzieje.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.