18-09-2021, 04:12 AM
Zdaje się, że gdyby państwo Nott zdawali sobie sprawę z tego, na co traci pieniądze ich córka, przemyśleliby ponownie wysokość jej kieszonkowego oraz licznych bonusów przyznawanych na jej prośbę, kiedy to już zdąży wszystko wydać. Jednak nie wiedzieli, a więc nie mogło ich to boleć, a Madeline miała w związku z tym sporo zabaw, na które nie mogli sobie pozwolić w tym samym stopniu inni uczniowie! Była jednak grupka nastolatków równie uprzywilejowanych, co ona i choć nie przykładała zwykle zbyt dużej wagi do statusu majątkowego kolegów i koleżanek, w dzisiejszej zabawie musiała mieć sobie równych.
Hazard był czymś, w co Madeline może nie powinna była się wkręcić, ale spotkania towarzyskie, gra w gry oraz obstawianie pieniędzy, każda z tych rzeczy brzmiała ekscytująco! A jak je połączyć?
Dogadali więc miejsce oraz czas, wybrali na dzisiejszy wieczór kości i byli gotowi!
Puchonka przyszła na piąte piętro z Milesem, któremu całą drogę z dołu ochoczo opowiadała historię o gnębiwtryskach. A przynajmniej aż do momentu, w którym nieco odeszła od tematu na rzecz wspomnienia o książce, którą znalazła wśród literatury mugolskiej w dosyć zaniedbanym dziale biblioteki.
- I wydaje mi się, że rzeczy nabierają tempa. Ale wiesz, nabierają tempa - zakończyła poruszając sugestywnie brwiami, po krótkiej wzmiance o parze opisywanej w opisywanej książce.
Po wejściu do pomieszczenia, zatrzymała się i oparła ręce na biodrach, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Wiesz, to wielka szkoda, że więcej osób nie może... Nie może, bądź nie chce - przekrzywiła tu lekko głowę, sugerując, że raczej zwyczajnie nie chcą. - Spędzać czasu w ten sposób. Tyle miejsca. Tyle!
Wskazała zamaszystym ruchem rąk na otoczenie.
- I mogłabym pochwalić się większej ilości osób, ale ty musisz się nadać - zaczęła sięgając do torby. - Bez urazy, wiesz, że cię uwielbiam - tu spojrzała nawet na niego, jakby upewniała się, czy aby na pewno to wie.
Czy uwielbiała? Bez wątpienia nie był jedyną osobą, która to od niej słyszała.
Zaraz ponownie zatopiła się w czeluściach swojej torby.
- Aha!
Wyciągnęła triumfalnie zdobioną złotą nicią, błękitną sakiewkę i wzniosła ją na moment ponad swoją głowę. Następnie opuściła rękę, by wydobyć z opakowania zestaw bladoróżowych, kwarcowych kości.
- Całkiem fajne, co nie? - spytała zdecydowanie dumna z nowego nabytku, którym wreszcie było jej dane się pochwalić.
Nie było innej odpowiedzi. Były całkiem fajne!