18-09-2021, 04:17 AM
Nie spodziewał się po Alice wylewności, bo jak do tej pory nigdy wylewna nie była. Ale może to właśnie dlatego, że po prostu nikt jej nigdy nie zadał pytań, na które mogłaby odpowiedzieć otwarcie i rozwijająco? Jakoś nie zauważył, żeby w ogóle sama była chętna do dzielenia się jakimikolwiek informacjami na swój temat, tak jak i każdy z ich grupy swoje życie, demony i traumy zachowywała dla siebie. Ale znowu - może po prostu nikt nigdy nie poruszył odpowiedniej struny, nie zainteresował się celowo, bo każdy miał własne bagno, w którym kisił się w imię... w imię czego właściwie?
Ale z drugiej strony jego osobiście nie interesowało co działo się u gówniaków, nie chciał też żeby i ich interesowała jego historia, mieli po prostu trzymać się razem, żeby nie zginąć w szkolnej społeczności. Czy powinien zmienić swoje nastawienie? Jakoś nie widział ku temu potrzeby ani choćby jednego argumentu "za".
Mimo wszystko w tej chwili uznał, że wymiana kilku zdań, bez zagłębiania się w szczegóły pochodzenia, sytuacji rodzinnej, wierzeń, polityki i innego gówna nie zmieni za bardzo statusu ich znajomości. Nadal będą po prostu kumplami z grupy społecznych odrzutów, każdy ze swoimi skrzywieniami, ale trzymający się razem dla bezpieczeństwa. Pytanie o wspomniane rodzeństwo zdawało się właśnie dość neutralnym gruntem, podstawową wiedzą nawet w przypadku osób ledwo się znających.
- Dzieciak. - Nie mówił tego z pogardą, wręcz przeciwnie. Sam też kiedyś chodził do podstawówki, zanim zaczęła się całą ta szalona jazda z czarami, magią i szkołą z internatem. Może i nie wspominał tego czasu jakoś rewelacyjnie, ale dobrze pamiętał swoje emocje w obliczu rozpoczęcia nowego etapu w młodym życiu. Zanim zdążył zapytać, czy może jej brat wykazuje podobne predyspozycje do czarowania co oni, Alice wygrzebała skądś fotografię i całkiem entuzjastycznie zademonstrowała małego, ucieszonego smarkacza.
Alex postarał się bardzo, żeby nie okazać zdziwienia na jej nagłą otwartość. Do tej pory nie doświadczył czegoś takiego z jej strony, a zdawało się, że w tej chwili sam to sprowokował. Przez kilka sekund słuchał jej słów i przyglądał się zdjęciu, zauważając również jak wyjątkowo szczęśliwie wygląda na nim sama Alice. W szkole nie widział żeby się tak kiedykolwiek uśmiechała, wyglądała prawie tak, jakby była... zupełnie normalna. Bez skazy szpecącej psychikę. Jak zwyczajna nastolatka, która szczęśliwie spędza czas ze swoją najbliższą rodziną, uwiecznia na fotografiach ważne momenty z życia jej członków, dzieli z nimi radości i smutki, złości i ciepło.
On nigdy czegoś takiego nie miał. W tym miejscu duszy, gdzie powinno znajdować się poczucie bezpieczeństwa i zaufania, ziała przerażająca dziura, w której znikały wszystkie emocje związane z ciepłem rodzinnego ogniska domowego. Nie wiedział jak to jest, nie potrafił się z tym utożsamić, nie potrafił nawet tego zrozumieć.
Ale potrafił, oh jak bardzo potrafił!, czuć jak ta pustka wchłania wszystko z mocną czarnej dziury.
Chcąc zamaskować nagłe pogłębienie posępności odchrząknął i oderwał puste spojrzenie od zdjęcia. Sięgnął znowu do paczki papierosów, znalazł kolejnego skręta i odpalił go bezpośrednio od dokończonego przed sekundą niedopałka. Kiepa znowu pstryknął za brzeg dachu. Odchrząknął, żeby przepchnąć powstałą w przełyku gulę.
- Zauważyłaś żeby wykazywał jakieś zdolności magiczne? - Zadał jej to pytanie z zupełnie innego powodu, niż autentyczne zainteresowanie aspektem. Po prostu wolał, żeby mówiła, nie przeszkadzało mu to teraz, bo wtedy nie zada niewygodnych pytań, których nie chciałby usłyszeć. Jeśli miałby je zignorować bez topienia się w gównianym szlamie własnego umysłu, to musiał najpierw odpowiednio umysł otępić. Dwa skręty i łyk whisky to było niestety jeszcze za mało, żeby znieść takie sytuacje.
Może nie powinien dopytywać, bo to mogło prowadzić do wykreowania dziwnych przeświadczeń (nie tylko u Alice, ale przede wszystkim u niego samego), że mu zależy za bardzo na tej znajomości. Zupełnie tak nie było, nie chciał zacieśniania więzi, budowania przesadnego zaufania. To jego ostatni rok, powinien odpychać gówniaki od siebie coraz bardziej, żeby na koniec roku nikt nie żałował, że ich drogi rozchodzą się prawdopodobnie na zawsze. Powinien przygotować ich do swojej nieobecności, przygotować siebie do ponownych zmian i samotności z własnego wyboru.
Fuck, zaczynał przypuszczać, że jedna butelka whisky to będzie na dzisiaj za mało.
W tempie błyskawicznym, może zbyt wyraźnie nerwowo, dopalił przed chwilą odpalonego skręta i znowu wyrzucił niedopałek za brzeg dachu. Unikając spojrzenia Alice, sięgnął po whisky, żeby napić się może nieco za dużego łyka jak na kogoś bez problemów emocjonalnych i psychicznych. I przy tym unikał jej wzroku, bo jakoś nie chciał, żeby widziała jak okropnie pusty, martwy musiał być w tej chwili jego wzrok.
Ale z drugiej strony jego osobiście nie interesowało co działo się u gówniaków, nie chciał też żeby i ich interesowała jego historia, mieli po prostu trzymać się razem, żeby nie zginąć w szkolnej społeczności. Czy powinien zmienić swoje nastawienie? Jakoś nie widział ku temu potrzeby ani choćby jednego argumentu "za".
Mimo wszystko w tej chwili uznał, że wymiana kilku zdań, bez zagłębiania się w szczegóły pochodzenia, sytuacji rodzinnej, wierzeń, polityki i innego gówna nie zmieni za bardzo statusu ich znajomości. Nadal będą po prostu kumplami z grupy społecznych odrzutów, każdy ze swoimi skrzywieniami, ale trzymający się razem dla bezpieczeństwa. Pytanie o wspomniane rodzeństwo zdawało się właśnie dość neutralnym gruntem, podstawową wiedzą nawet w przypadku osób ledwo się znających.
- Dzieciak. - Nie mówił tego z pogardą, wręcz przeciwnie. Sam też kiedyś chodził do podstawówki, zanim zaczęła się całą ta szalona jazda z czarami, magią i szkołą z internatem. Może i nie wspominał tego czasu jakoś rewelacyjnie, ale dobrze pamiętał swoje emocje w obliczu rozpoczęcia nowego etapu w młodym życiu. Zanim zdążył zapytać, czy może jej brat wykazuje podobne predyspozycje do czarowania co oni, Alice wygrzebała skądś fotografię i całkiem entuzjastycznie zademonstrowała małego, ucieszonego smarkacza.
Alex postarał się bardzo, żeby nie okazać zdziwienia na jej nagłą otwartość. Do tej pory nie doświadczył czegoś takiego z jej strony, a zdawało się, że w tej chwili sam to sprowokował. Przez kilka sekund słuchał jej słów i przyglądał się zdjęciu, zauważając również jak wyjątkowo szczęśliwie wygląda na nim sama Alice. W szkole nie widział żeby się tak kiedykolwiek uśmiechała, wyglądała prawie tak, jakby była... zupełnie normalna. Bez skazy szpecącej psychikę. Jak zwyczajna nastolatka, która szczęśliwie spędza czas ze swoją najbliższą rodziną, uwiecznia na fotografiach ważne momenty z życia jej członków, dzieli z nimi radości i smutki, złości i ciepło.
On nigdy czegoś takiego nie miał. W tym miejscu duszy, gdzie powinno znajdować się poczucie bezpieczeństwa i zaufania, ziała przerażająca dziura, w której znikały wszystkie emocje związane z ciepłem rodzinnego ogniska domowego. Nie wiedział jak to jest, nie potrafił się z tym utożsamić, nie potrafił nawet tego zrozumieć.
Ale potrafił, oh jak bardzo potrafił!, czuć jak ta pustka wchłania wszystko z mocną czarnej dziury.
Chcąc zamaskować nagłe pogłębienie posępności odchrząknął i oderwał puste spojrzenie od zdjęcia. Sięgnął znowu do paczki papierosów, znalazł kolejnego skręta i odpalił go bezpośrednio od dokończonego przed sekundą niedopałka. Kiepa znowu pstryknął za brzeg dachu. Odchrząknął, żeby przepchnąć powstałą w przełyku gulę.
- Zauważyłaś żeby wykazywał jakieś zdolności magiczne? - Zadał jej to pytanie z zupełnie innego powodu, niż autentyczne zainteresowanie aspektem. Po prostu wolał, żeby mówiła, nie przeszkadzało mu to teraz, bo wtedy nie zada niewygodnych pytań, których nie chciałby usłyszeć. Jeśli miałby je zignorować bez topienia się w gównianym szlamie własnego umysłu, to musiał najpierw odpowiednio umysł otępić. Dwa skręty i łyk whisky to było niestety jeszcze za mało, żeby znieść takie sytuacje.
Może nie powinien dopytywać, bo to mogło prowadzić do wykreowania dziwnych przeświadczeń (nie tylko u Alice, ale przede wszystkim u niego samego), że mu zależy za bardzo na tej znajomości. Zupełnie tak nie było, nie chciał zacieśniania więzi, budowania przesadnego zaufania. To jego ostatni rok, powinien odpychać gówniaki od siebie coraz bardziej, żeby na koniec roku nikt nie żałował, że ich drogi rozchodzą się prawdopodobnie na zawsze. Powinien przygotować ich do swojej nieobecności, przygotować siebie do ponownych zmian i samotności z własnego wyboru.
Fuck, zaczynał przypuszczać, że jedna butelka whisky to będzie na dzisiaj za mało.
W tempie błyskawicznym, może zbyt wyraźnie nerwowo, dopalił przed chwilą odpalonego skręta i znowu wyrzucił niedopałek za brzeg dachu. Unikając spojrzenia Alice, sięgnął po whisky, żeby napić się może nieco za dużego łyka jak na kogoś bez problemów emocjonalnych i psychicznych. I przy tym unikał jej wzroku, bo jakoś nie chciał, żeby widziała jak okropnie pusty, martwy musiał być w tej chwili jego wzrok.