19-09-2021, 01:33 AM
Miles wbrew obiegowej opinii bycia katarynką wiecznie nakręconą i gadającą niestworzone rzeczy (znaczy dla niego były w pełni realne i normalne, ale niestety mało kto dostrzegał w jaki niby sposób, nie wspominając o byciu na bieżąco z tym, o czym akurat gadał), jednak ostatecznie był niezłym słuchaczem. W każdym razie jak ktoś był naprawdę ciekawy i potrafił opowiadać, Miles nie wtrącał słowa, bo chciał znać każdy szczegół! A jak przerywał albo się wcinał z innym tematem, to znaczy, że chujowo opowiadasz, sorry not sorry. Ewentualnie po prostu jest cholernie znudzony, a o to w zasadzie było łatwo.
Lubił Mad. Była chaotyczna, bardzo ekscentryczna i po prostu niezwykle... Głośna. Lubił to, bo była przez to ciekawa, inna, inspirująca w pewien nieoczywisty sposób. Nie wspominając, że zwyczajnie fajnie posłuchać jak ktoś coś mówi ciekawego, a nie tylko słucha biernie i uśmiecha się jak debil. A jeszcze wszyscy myśleli, że nie widać jak bardzo nie ogarniają tematu... Ugh, czasem na równi z uwielbieniem ludzi, nie znosił ich. Tych nudnych głównie.
- Uu, to chyba nawet się skuszę, musisz mi podrzucić tą książkę. Nie zapomnę.
Brzmiało prawie jak groźba! Wszedł z nią do przytulnego... No, miejsca, rozglądając się po krótce, chociaż i tak głównie kości go interesowały.
- Pewnie się boją, frajerzy. - Rzucił z rozbawieniem. - Nie wierzę, że nie mieliby czego postawić, albo minimum hajsu, albo nawet jakieś, nie wiem... Zegarki, buty, cokolwiek. Ale może uda mi się zwerbować w końcu kogoś jeszcze. - Tu lekko się ku niej nachylił z uśmiechem, by wyszeptać: - Wjadę im na ambicje.
Nawet się nie krył z manipulacją, to dopiero bezczelność. Wyprostował się dumnie, jak zawsze, wiecznie nastroszony paw (no może poza tym momentem kiedy jego idealny mejkap spłynął wraz z ponczem na imprezie...) i podszedł do stołu, odsuwając dla Mad krzesło i zapraszając ją wzrokiem i wdzięcznym ruchem ręki.
- Ms Nott. - Prawie jak na randce, tylko hazardowej i jedno wyjdzie w bankructwie. The best!
Nie zignorował jednak pokazanych kości! Naturalnie, nachylił się, oglądając je ze szczerym i nieskrywanym zainteresowaniem, jedną z nich nawet biorąc w dwa palce i obracając przed twarzą. W końcu oddał kostkę dziewczynie, kierując się do miejsca na przeciwko niej.
- Bardzo ładne. Następnym razem gramy moimi.
Lubił Mad. Była chaotyczna, bardzo ekscentryczna i po prostu niezwykle... Głośna. Lubił to, bo była przez to ciekawa, inna, inspirująca w pewien nieoczywisty sposób. Nie wspominając, że zwyczajnie fajnie posłuchać jak ktoś coś mówi ciekawego, a nie tylko słucha biernie i uśmiecha się jak debil. A jeszcze wszyscy myśleli, że nie widać jak bardzo nie ogarniają tematu... Ugh, czasem na równi z uwielbieniem ludzi, nie znosił ich. Tych nudnych głównie.
- Uu, to chyba nawet się skuszę, musisz mi podrzucić tą książkę. Nie zapomnę.
Brzmiało prawie jak groźba! Wszedł z nią do przytulnego... No, miejsca, rozglądając się po krótce, chociaż i tak głównie kości go interesowały.
- Pewnie się boją, frajerzy. - Rzucił z rozbawieniem. - Nie wierzę, że nie mieliby czego postawić, albo minimum hajsu, albo nawet jakieś, nie wiem... Zegarki, buty, cokolwiek. Ale może uda mi się zwerbować w końcu kogoś jeszcze. - Tu lekko się ku niej nachylił z uśmiechem, by wyszeptać: - Wjadę im na ambicje.
Nawet się nie krył z manipulacją, to dopiero bezczelność. Wyprostował się dumnie, jak zawsze, wiecznie nastroszony paw (no może poza tym momentem kiedy jego idealny mejkap spłynął wraz z ponczem na imprezie...) i podszedł do stołu, odsuwając dla Mad krzesło i zapraszając ją wzrokiem i wdzięcznym ruchem ręki.
- Ms Nott. - Prawie jak na randce, tylko hazardowej i jedno wyjdzie w bankructwie. The best!
Nie zignorował jednak pokazanych kości! Naturalnie, nachylił się, oglądając je ze szczerym i nieskrywanym zainteresowaniem, jedną z nich nawet biorąc w dwa palce i obracając przed twarzą. W końcu oddał kostkę dziewczynie, kierując się do miejsca na przeciwko niej.
- Bardzo ładne. Następnym razem gramy moimi.