19-09-2021, 03:00 AM
Nie miał pojęcia, że z początku Bianca może odebrać jego słowa w ten sposób. Może dlatego gdy o tym wspomniała, wyglądał na równie oburzonego, co ona mogła być, przykładając sobie dłoń do piersi jakby to ona jego zraniła, a nie przypadkiem i prawie on ją.
- Skarbie, miłości moja, przecież jak mógłbym? Nikt nie jest bez wady, ale inteligencji nigdy w życiu bym ci nie odmówił. - Zerknął na nią przy tym z uśmieszkiem nagle absolutnie jednoznacznym. - Zresztą, nie wiem czego bym ci odmówił.
I faktycznie, kto jak kto, ale Bianca była w hierarchii Milesa absolutnie na piedestale, niepodzielnym, najwyższym. Uwielbiał ją całym sobą, wszystko w niej. Nie był w niej zakochany, to było najciekawsze w tym wszystkim. On zwyczajnie miał do niej słabość i uchyliłby dla niej nieba jakby mógł, acz przy tym nie miał do niej uczuć większych niż romantyzm, jaki mieli do tej pory - swobodne flirty i seks. Widać tylko do takiej relacji się Miles nadawał obecnie, nienawidził wizji przywiązania do jednej osoby i wyznawał po prostu zasadę swobody duszy i ciała. Przekładając na język przyziemny i ludzki, nie należał do nikogo i niezależnie od stopnia zbliżenia, pozwalał sobie na wszystko z każdym, z kim miał ochotę i możliwość. Nie zawsze chodziło jedynie o seks. Czasem o flirt, albo ukradkowe spojrzenia, albo po prostu uśmiechy, które pobudzały inspirację i pewien sposób postrzegania kogoś a la romantycznie. Erotycznie, nigdy blisko miłości. Niektórzy po prostu nie byli stworzeni do tego, jego zdaniem, i nie sądził by sam był osobą skorą do zakochania i bycia lojalnym. To brzmiało jak ograniczenie, granice, mury. Jak zamknięcie, przy czym absolutnie nienawidził poczucia klatki. Dbał bardzo, by tego nie zaznać.
Uśmiechnął się lekko, wyraźnie bardziej już skupiony na obrazie i tworzeniu niż tylko i wyłącznie jej. Tak, tylko sztuka sama w sobie mogła być wyżej niż Bianca.
- Tak, też miałem się wybrać. W zasadzie jestem zobowiązany, w końcu to mój brat. Raz, że szkoda jakby było mało osób ostatecznie, dwa, że złapał mnie na hazard. - Wzruszył lekko ramieniem, zaraz jednak na sekundę dłużej zatrzymał spojrzenie na dziewczynie. - Kusisz... - mruknął pod nosem. A jednak brat. Ethan był dla niego naprawdę ważny, tak samo jak siostra, tak samo rodzina, jak każdy inny w tej uprzedzonej rodzinie. Tak jakby nikomu tam nie zdarzył się romans, oh błagam. - Ewentualnie możesz wybrać się ze mną, zgarniemy fortunę, z moją charyzmą i twoją inteligencją, a potem wrócimy to uczcić. - Mrugnął do niej z uśmieszkiem, mimo to nie przerywając naturalnie malowania.
- Skarbie, miłości moja, przecież jak mógłbym? Nikt nie jest bez wady, ale inteligencji nigdy w życiu bym ci nie odmówił. - Zerknął na nią przy tym z uśmieszkiem nagle absolutnie jednoznacznym. - Zresztą, nie wiem czego bym ci odmówił.
I faktycznie, kto jak kto, ale Bianca była w hierarchii Milesa absolutnie na piedestale, niepodzielnym, najwyższym. Uwielbiał ją całym sobą, wszystko w niej. Nie był w niej zakochany, to było najciekawsze w tym wszystkim. On zwyczajnie miał do niej słabość i uchyliłby dla niej nieba jakby mógł, acz przy tym nie miał do niej uczuć większych niż romantyzm, jaki mieli do tej pory - swobodne flirty i seks. Widać tylko do takiej relacji się Miles nadawał obecnie, nienawidził wizji przywiązania do jednej osoby i wyznawał po prostu zasadę swobody duszy i ciała. Przekładając na język przyziemny i ludzki, nie należał do nikogo i niezależnie od stopnia zbliżenia, pozwalał sobie na wszystko z każdym, z kim miał ochotę i możliwość. Nie zawsze chodziło jedynie o seks. Czasem o flirt, albo ukradkowe spojrzenia, albo po prostu uśmiechy, które pobudzały inspirację i pewien sposób postrzegania kogoś a la romantycznie. Erotycznie, nigdy blisko miłości. Niektórzy po prostu nie byli stworzeni do tego, jego zdaniem, i nie sądził by sam był osobą skorą do zakochania i bycia lojalnym. To brzmiało jak ograniczenie, granice, mury. Jak zamknięcie, przy czym absolutnie nienawidził poczucia klatki. Dbał bardzo, by tego nie zaznać.
Uśmiechnął się lekko, wyraźnie bardziej już skupiony na obrazie i tworzeniu niż tylko i wyłącznie jej. Tak, tylko sztuka sama w sobie mogła być wyżej niż Bianca.
- Tak, też miałem się wybrać. W zasadzie jestem zobowiązany, w końcu to mój brat. Raz, że szkoda jakby było mało osób ostatecznie, dwa, że złapał mnie na hazard. - Wzruszył lekko ramieniem, zaraz jednak na sekundę dłużej zatrzymał spojrzenie na dziewczynie. - Kusisz... - mruknął pod nosem. A jednak brat. Ethan był dla niego naprawdę ważny, tak samo jak siostra, tak samo rodzina, jak każdy inny w tej uprzedzonej rodzinie. Tak jakby nikomu tam nie zdarzył się romans, oh błagam. - Ewentualnie możesz wybrać się ze mną, zgarniemy fortunę, z moją charyzmą i twoją inteligencją, a potem wrócimy to uczcić. - Mrugnął do niej z uśmieszkiem, mimo to nie przerywając naturalnie malowania.