19-09-2021, 11:37 AM
Uniosła brew w jasnym komunikacie, że szczerze powątpiewa, żeby to była prawdziwa odpowiedź. Jasne, że Alex nie będzie chciał przyznać, że mu na kimkolwiek zależy. Z jakiegoś powodu odcinał się od ludzi, pomimo iż sam, jak powiedział, wychowywał się w samotności. A może o to chodziło? Może tak bardzo się do niej przyzwyczaił, że po prostu nie chciał mieć nikogo przy sobie, nikogo, komu mógłby zaufać.
Albo… albo zwyczajnie nie potrafił. Może zwyczajnie nie umiał traktować innych jak swoich bliskich, przyjaciół, może nie wiedział, jak zachowywać się w grupce bardziej zaufanych znajomości, bo nigdy takich relacji nie miał… Czy to było możliwe? Zdawało jej się, że tak. Wychowanie było bardzo ważne w życiu młodego człowieka i to ono kreśliło jego dalszy charakter. Zachowania. Nawyki. Lęki, wady i zalety.
Więc może Alex zwyczajnie… nie potrafił traktować ich z zaufaniem, bliżej. Robił przez cały czas to, czego nauczył się w życiu, co podpowiadała mu jego natura. To, co było mu znane.
Skoro więc nie znał bliższych relacji, nie powinna się na niego wściekać za to, że teraz chciał ich wszystkich zostawić jak ostatnie zabaweczki.
A mimo to była zła. Poczuła się oszukana – po raz kolejny w życiu. Nawet jeśli były momenty, w których szczerze go nie znosiła, w których najchętniej wydrapałaby mu oczy… to w pewnych sytuacjach czuła wobec niego również odrobinę wdzięczności. W pewnym sensie czuła się bezpieczna w przestrzeni, którą stworzył – przynajmniej dopóki jej granice nie były naruszane, ale wszyscy zdążyli przyzwyczaić się już do postawionych przez nią nieprzekraczalnych barier i raczej nie robili niczego specjalnie.
Teraz chciał to wszystko rozwalić. Chciał, żeby go znienawidzili – w imię czego? Bo kończył właśnie szkołę? I co, nie chciał utrzymywać już z nimi po niej kontaktu?
— Kurwa, Alex, jesteś tak cholernie egoistyczny – rzuciła, nawet nie ukrywając swojego poirytowania w głosie. – W tym Twoim szlachetnym kończę szkołę, przygotowuję Was do życia pomyślałeś chociaż przez chwilę, czego my chcemy? Albo założyłeś chociaż takie małe przypuszczenie, że nie chcemy zrywać kontaktu? Okej, może nie obronisz nas, kiedy ktoś, nie wiem, wystrzeli do nas z łapami, ale nadal, co Ci, kurwa, strzeliło do głowy, żeby myśleć, że to jest najlepsze rozwiązanie? Może to jest szlachetnie, Gryffindor poklepałby Cię po ramieniu z uznaniem, ale dla nas kurewsko podłe.
No zwyczajnie… nie. Nie podobał jej się ten plan. Wolałaby, żeby wyłożył przed nimi wszystkimi kawę na ławę, żeby jasno powiedział, że odchodzi ze szkoły, czas przygotować ich, żeby radzili sobie sami. I okej – to byłoby super, gdyby był z nimi. A nie robił z siebie pierdolonego wroga, bo sobie ujebał, że to będzie już koniec wszystkiego.
— Chyba że tak naprawdę sam chcesz nas zostawić, bo masz nas dosyć, a głupio Ci powiedzieć. To by zmieniało postać rzeczy.
Tak, na przykład o tyle, że naprawdę wtedy by go nienawidziła za kłamstwo. Kolejne kłamstwo w jej życiu. Powinna się chyba przyzwyczaić do tego, że wszyscy kłamią – niezależnie od wszystkiego. Jej matka kłamała na temat ojca Alice przez długie lata. Jej ojczym próbował kłamać, że jest dobrym człowiekiem, a potem – że wszystko jest winą jej matki. A teraz jeszcze Alex…
Miała nadzieję, że jednak, kurwa, nie, bo chyba z miejsca by mu przyjebała i zeszła z dachu. Albo zleciała. Wszystko jej było jedno.
Prychnęła tylko na jego odpowiedź.
— Życie nie kończy się na jebanej szkole.
O nie. Nawet gdy się uczyli, to prawdziwe, rodzinne życie ich prześladowało, razem z potworami w nim tkwiącymi. Nie sposób się było od niego uwolnić, a agresja czy jej brak ze strony Alexa zbyt wiele nie zmieniała. Był po prostu kolejnym męczącym dupkiem – ale o wiele mniejszym złem niż to prawdziwe.
Ściągnęła nieco brwi, kiedy tłumaczył jej dalej – że o wiele bardziej woli utożsamić się z gównem niż w nim tonąć. Miało to poniekąd sens, chociaż było nadal tą łatwiejszą drogą w życiu. Jednakże to, żeby przestali się bać? To było kompletnie bez sensu. Znaczy, tak, super, że chciał ich zahartować – ale zahartowanie jednocześnie oznaczało wylecenie z tej całej grupy. No i kiedy przestawali okazywać mu strach, wkurwiał się niemiłosiernie. Więc o co chodziło? To było kompletnie bez sensu! Chciał ich w ten sposób od siebie odepchnąć? Świetnie. Tylko dlaczego potem, w takim razie, dawał im wrócić? Jakby jego mózg kazał mu odcinać się od ludzi, ale tak naprawdę, głęboko w podświadomości, potrzebował ich towarzystwa i wcale tego nie chciał.
Otworzyła nawet usta, bo cisnęło jej się bardzo wiele komentarzy na jego cholerną odpowiedź – ba, powiedziałaby mu nawet wszystko to, co myślała – co miała do stracenia?
Ale nagle poczuła dotyk jego palców na swojej skórze – a za chwilę wrażenie, jakby całe jej ciało przeszył prąd. Drgnęła gwałtownie, jak sparaliżowana, przez moment nawet wstrzymała oddech mimo otworzonych ust, a potem nagle wypuściła z rąk skręta – czy Alex go złapał czy nie, tego już nie widziała, bo natychmiast podniosła się do siadu. Podciągnęła kolana pod brodę i oplotła je ramionami, a na jednym z nich położyła swoją dłoń, jakby sama sobie chciała dodać otuchy, sama się uspokoić.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko dopiero teraz. Czuła, jak całe jej ciało jest spięte, jak zwykły, przypadkowy dotyk wywołał u niej fizyczny ból, jakby naprawdę poraził ją przed momentem piorun.
Zareagowała przesadnie – ale emocje i wkurwienie, które przed momentem odczuwała, nieco otępiły jej zmysły i zwyczajnie nie spodziewała się, że coś takiego może się stać. Jednocześnie nie poczuła dodatkowego wzrostu gniewu, a jedynie… strach. Nagłe, tragicznie bolesne poczucie strachu i utratę kontrolowanego gruntu. Dlatego zamiast uderzyć, tym razem postanowiła uciec – nawet jeśli było to tylko podniesienie się do siadu. Czuła się nieco bezpieczniej, gdy zostawiła Alexa za sobą.
Z kolejnym głębokim wydechem powolutku rozluźniała spięte mięśnie. Zamknęła oczy i zwiesiła głowę. Nie odezwała się już do Alexa. Nie była już w stanie toczyć poprzedniej rozmowy. Może za chwilę, gdy się uspokoi…
Albo… albo zwyczajnie nie potrafił. Może zwyczajnie nie umiał traktować innych jak swoich bliskich, przyjaciół, może nie wiedział, jak zachowywać się w grupce bardziej zaufanych znajomości, bo nigdy takich relacji nie miał… Czy to było możliwe? Zdawało jej się, że tak. Wychowanie było bardzo ważne w życiu młodego człowieka i to ono kreśliło jego dalszy charakter. Zachowania. Nawyki. Lęki, wady i zalety.
Więc może Alex zwyczajnie… nie potrafił traktować ich z zaufaniem, bliżej. Robił przez cały czas to, czego nauczył się w życiu, co podpowiadała mu jego natura. To, co było mu znane.
Skoro więc nie znał bliższych relacji, nie powinna się na niego wściekać za to, że teraz chciał ich wszystkich zostawić jak ostatnie zabaweczki.
A mimo to była zła. Poczuła się oszukana – po raz kolejny w życiu. Nawet jeśli były momenty, w których szczerze go nie znosiła, w których najchętniej wydrapałaby mu oczy… to w pewnych sytuacjach czuła wobec niego również odrobinę wdzięczności. W pewnym sensie czuła się bezpieczna w przestrzeni, którą stworzył – przynajmniej dopóki jej granice nie były naruszane, ale wszyscy zdążyli przyzwyczaić się już do postawionych przez nią nieprzekraczalnych barier i raczej nie robili niczego specjalnie.
Teraz chciał to wszystko rozwalić. Chciał, żeby go znienawidzili – w imię czego? Bo kończył właśnie szkołę? I co, nie chciał utrzymywać już z nimi po niej kontaktu?
— Kurwa, Alex, jesteś tak cholernie egoistyczny – rzuciła, nawet nie ukrywając swojego poirytowania w głosie. – W tym Twoim szlachetnym kończę szkołę, przygotowuję Was do życia pomyślałeś chociaż przez chwilę, czego my chcemy? Albo założyłeś chociaż takie małe przypuszczenie, że nie chcemy zrywać kontaktu? Okej, może nie obronisz nas, kiedy ktoś, nie wiem, wystrzeli do nas z łapami, ale nadal, co Ci, kurwa, strzeliło do głowy, żeby myśleć, że to jest najlepsze rozwiązanie? Może to jest szlachetnie, Gryffindor poklepałby Cię po ramieniu z uznaniem, ale dla nas kurewsko podłe.
No zwyczajnie… nie. Nie podobał jej się ten plan. Wolałaby, żeby wyłożył przed nimi wszystkimi kawę na ławę, żeby jasno powiedział, że odchodzi ze szkoły, czas przygotować ich, żeby radzili sobie sami. I okej – to byłoby super, gdyby był z nimi. A nie robił z siebie pierdolonego wroga, bo sobie ujebał, że to będzie już koniec wszystkiego.
— Chyba że tak naprawdę sam chcesz nas zostawić, bo masz nas dosyć, a głupio Ci powiedzieć. To by zmieniało postać rzeczy.
Tak, na przykład o tyle, że naprawdę wtedy by go nienawidziła za kłamstwo. Kolejne kłamstwo w jej życiu. Powinna się chyba przyzwyczaić do tego, że wszyscy kłamią – niezależnie od wszystkiego. Jej matka kłamała na temat ojca Alice przez długie lata. Jej ojczym próbował kłamać, że jest dobrym człowiekiem, a potem – że wszystko jest winą jej matki. A teraz jeszcze Alex…
Miała nadzieję, że jednak, kurwa, nie, bo chyba z miejsca by mu przyjebała i zeszła z dachu. Albo zleciała. Wszystko jej było jedno.
Prychnęła tylko na jego odpowiedź.
— Życie nie kończy się na jebanej szkole.
O nie. Nawet gdy się uczyli, to prawdziwe, rodzinne życie ich prześladowało, razem z potworami w nim tkwiącymi. Nie sposób się było od niego uwolnić, a agresja czy jej brak ze strony Alexa zbyt wiele nie zmieniała. Był po prostu kolejnym męczącym dupkiem – ale o wiele mniejszym złem niż to prawdziwe.
Ściągnęła nieco brwi, kiedy tłumaczył jej dalej – że o wiele bardziej woli utożsamić się z gównem niż w nim tonąć. Miało to poniekąd sens, chociaż było nadal tą łatwiejszą drogą w życiu. Jednakże to, żeby przestali się bać? To było kompletnie bez sensu. Znaczy, tak, super, że chciał ich zahartować – ale zahartowanie jednocześnie oznaczało wylecenie z tej całej grupy. No i kiedy przestawali okazywać mu strach, wkurwiał się niemiłosiernie. Więc o co chodziło? To było kompletnie bez sensu! Chciał ich w ten sposób od siebie odepchnąć? Świetnie. Tylko dlaczego potem, w takim razie, dawał im wrócić? Jakby jego mózg kazał mu odcinać się od ludzi, ale tak naprawdę, głęboko w podświadomości, potrzebował ich towarzystwa i wcale tego nie chciał.
Otworzyła nawet usta, bo cisnęło jej się bardzo wiele komentarzy na jego cholerną odpowiedź – ba, powiedziałaby mu nawet wszystko to, co myślała – co miała do stracenia?
Ale nagle poczuła dotyk jego palców na swojej skórze – a za chwilę wrażenie, jakby całe jej ciało przeszył prąd. Drgnęła gwałtownie, jak sparaliżowana, przez moment nawet wstrzymała oddech mimo otworzonych ust, a potem nagle wypuściła z rąk skręta – czy Alex go złapał czy nie, tego już nie widziała, bo natychmiast podniosła się do siadu. Podciągnęła kolana pod brodę i oplotła je ramionami, a na jednym z nich położyła swoją dłoń, jakby sama sobie chciała dodać otuchy, sama się uspokoić.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko dopiero teraz. Czuła, jak całe jej ciało jest spięte, jak zwykły, przypadkowy dotyk wywołał u niej fizyczny ból, jakby naprawdę poraził ją przed momentem piorun.
Zareagowała przesadnie – ale emocje i wkurwienie, które przed momentem odczuwała, nieco otępiły jej zmysły i zwyczajnie nie spodziewała się, że coś takiego może się stać. Jednocześnie nie poczuła dodatkowego wzrostu gniewu, a jedynie… strach. Nagłe, tragicznie bolesne poczucie strachu i utratę kontrolowanego gruntu. Dlatego zamiast uderzyć, tym razem postanowiła uciec – nawet jeśli było to tylko podniesienie się do siadu. Czuła się nieco bezpieczniej, gdy zostawiła Alexa za sobą.
Z kolejnym głębokim wydechem powolutku rozluźniała spięte mięśnie. Zamknęła oczy i zwiesiła głowę. Nie odezwała się już do Alexa. Nie była już w stanie toczyć poprzedniej rozmowy. Może za chwilę, gdy się uspokoi…
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.