19-09-2021, 09:03 PM
-Chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć co takiego pociągającego jest w Quidditchu. Znaczy jasne, fajnie wygląda jak się na to patrzy, chociaż czasami jest brutalnie, ale granie? To z pewnością nie dla mnie. Może to dlatego, że nie jestem fanem latania… - odpowiedział. Lęk wysokości w niczym nie pomagał. Na litość Merlina, jak się tak zastanowić, Maxwell miał same lęki, co czyniło go jeszcze większym przegrywem. Nic dziwnego, że co chwilę jakiś człowiek, zwierzę albo rzecz czyhały na jego życia. Weź tu człowieku z tym walcz, skoro jedyne w czym było się dobrym, to ucieczka, a i to nie zawsze wychodziło.
-No tak… nie możesz wiedzieć, czym jest kebab. Ale posmakuje ci. A jak nie to… to pójdziemy na coś innego, chociaż jestem pewien, że się uzależnisz - stwierdził. Miał pewne obawy, ale do tej pory nie spotkał człowieka, który nie polubiłby tego jedzenia, a przecież kubki smakowe czarodziejów nie różniły się specjalnie od tych mugolskich. Chyba. - No… a to nie tak, że większość Ślizgonów jest tak jakby szlachtą? Przynajmniej tak się zachowują - mruknął. Nie miał zbyt dobrego stosunku z przedstawicielami tego domu, ale czemu się tu dziwić? Wystarczyło na niego spojrzeć, by dostrzec, że był ofiarą idealną. Ludzie to wykorzystywali, przez co musiał później unikać połowy szkoły.
-No tak jakby nie przyjmują, ale spoko, zapłacę. Jeszcze mnie stać, lol. Przynajmniej póki co - powiedział, trochę się mieszając. Kiedy ostatnio coś komuś kupował? Nie bardzo miał w ogóle z kim tak jadać, więc to było całkiem miłe.
Poprowadził chłopaka do lokalu z jednym z najlepszych kebabów, zamawiając dwa.
-No… mam nadzieję, że będzie ci smakowało - rzucił, wgryzając się w swojego. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak piekielnie był głodny.
-No tak… nie możesz wiedzieć, czym jest kebab. Ale posmakuje ci. A jak nie to… to pójdziemy na coś innego, chociaż jestem pewien, że się uzależnisz - stwierdził. Miał pewne obawy, ale do tej pory nie spotkał człowieka, który nie polubiłby tego jedzenia, a przecież kubki smakowe czarodziejów nie różniły się specjalnie od tych mugolskich. Chyba. - No… a to nie tak, że większość Ślizgonów jest tak jakby szlachtą? Przynajmniej tak się zachowują - mruknął. Nie miał zbyt dobrego stosunku z przedstawicielami tego domu, ale czemu się tu dziwić? Wystarczyło na niego spojrzeć, by dostrzec, że był ofiarą idealną. Ludzie to wykorzystywali, przez co musiał później unikać połowy szkoły.
-No tak jakby nie przyjmują, ale spoko, zapłacę. Jeszcze mnie stać, lol. Przynajmniej póki co - powiedział, trochę się mieszając. Kiedy ostatnio coś komuś kupował? Nie bardzo miał w ogóle z kim tak jadać, więc to było całkiem miłe.
Poprowadził chłopaka do lokalu z jednym z najlepszych kebabów, zamawiając dwa.
-No… mam nadzieję, że będzie ci smakowało - rzucił, wgryzając się w swojego. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak piekielnie był głodny.