21-09-2021, 01:09 PM
Drgnęła delikatnie, czując niespodziewanie dotyk na swoim kolanie, i zwróciła nieco zdumiony wzrok w stronę Romilly’ego. Na szczęście, bardzo szybko zabrał dłoń, ale… ale chyba i tak zdziwienie w niej pozostało. Do tej pory raczej unikali bliskości – przełomem była ostatnia chwila, kiedy podali sobie ręce w ramach zgody i wyrażenia pozytywnych uczuć, odrobiny nadziei na przyszłość. Jakiekolwiek miał intencje, chęć płaczu przeszła jej prawie całkowicie, bo jej uwaga bardzo szybko zajęła się zupełnie nowym doznaniem.
Może chciał… dodać jej otuchy? Tak po prostu?
Sądząc po jego kolejnych słowach, to było to bardzo prawdopodobne. Przygryzła lekko wargę i przyglądała się Romilly’emu w skupieniu. Znał Milesa Villiersa? Znaczy, jasne, praktycznie każdy go znał, ale że w sensie tak osobiście? Zdawali się tak różnymi osobami, że przyjaźń między nimi była niemalże niemożliwa. Ale może…?
Skoro tak mówił…
Skinęła krótko głową, dając mu przy tym znak, że mu ufa.
Westchnęła cicho i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Co prawda nieco zgrzytał jej komunikat, iż znam Milesa a mam problemy z relacjami, ale postanowiła nie czepiać się takich rzeczy. Może akurat ta jedna osoba była wyjątkiem od reguły. Aspasia też nie należała w końcu do mistrzów w komunikacji i relacjach międzyludzkich, a mimo wszystko miała w swoim życiu kilka bliskich osób.
— Dzięki – powiedziała, poszerzając nieco swój szczerze wdzięczny uśmiech. Ale za moment odwróciła wzrok z odrobiną niezręczności. – Przytuliłabym Cię w ramach podziękowania… ale nie jestem w tym za dobra – stwierdziła, zresztą wcale nie koloryzując. Kiedy ostatnio Saoirse ją przytuliła, stała sztywna jak deska w szopie gajowego. – I nie każdy lubi taką bliskość – dodała, zerkając dość nieśmiało na Romilly’ego. W końcu, jak się ostatnio okazało, prawie wcale go nie znała…
Może chciał… dodać jej otuchy? Tak po prostu?
Sądząc po jego kolejnych słowach, to było to bardzo prawdopodobne. Przygryzła lekko wargę i przyglądała się Romilly’emu w skupieniu. Znał Milesa Villiersa? Znaczy, jasne, praktycznie każdy go znał, ale że w sensie tak osobiście? Zdawali się tak różnymi osobami, że przyjaźń między nimi była niemalże niemożliwa. Ale może…?
Skoro tak mówił…
Skinęła krótko głową, dając mu przy tym znak, że mu ufa.
Westchnęła cicho i uśmiechnęła się do niego delikatnie. Co prawda nieco zgrzytał jej komunikat, iż znam Milesa a mam problemy z relacjami, ale postanowiła nie czepiać się takich rzeczy. Może akurat ta jedna osoba była wyjątkiem od reguły. Aspasia też nie należała w końcu do mistrzów w komunikacji i relacjach międzyludzkich, a mimo wszystko miała w swoim życiu kilka bliskich osób.
— Dzięki – powiedziała, poszerzając nieco swój szczerze wdzięczny uśmiech. Ale za moment odwróciła wzrok z odrobiną niezręczności. – Przytuliłabym Cię w ramach podziękowania… ale nie jestem w tym za dobra – stwierdziła, zresztą wcale nie koloryzując. Kiedy ostatnio Saoirse ją przytuliła, stała sztywna jak deska w szopie gajowego. – I nie każdy lubi taką bliskość – dodała, zerkając dość nieśmiało na Romilly’ego. W końcu, jak się ostatnio okazało, prawie wcale go nie znała…
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?