21-09-2021, 06:55 PM
Zmarszczyła brwi lekko podejrzliwie, kiedy uznał, że wszystko gra. Czy na pewno? Nie wydawało jej się. Romilly wyglądał naprawdę… nieco inaczej. Jakby był nieco spowolniony, jakby zmagał się z melancholijnym nastrojem… No naprawdę, jakby coś się stało. Z tym tylko, że… chyba pierwotnie wcale nie zdziwiła się aż tak bardzo na jego odpowiedź. Owszem, ostatnio wiele rzeczy się zmieniło, ale… ale ich relacja nadal nie wskoczyła na cudownie wyższy, lepszy poziom i nie zaczęli sobie ufać jak najlepsi przyjaciele. Może Ślizgon po prostu nie chciał wpuszczać jej do swojego życia dalej, może nie chciał dzielić się problemami…
Zanim jednak zdołała pomyśleć, że niepotrzebnie sama opowiedziała mu o własnych bolączkach, dorzucił gałązkę wyjaśnień… i chyba nieco jej ulżyło. Cóż, może nie ze względów na sam problem i konieczność zmagania się z takimi stanami, w jakim widziała go ostatnio, ale dlatego, że postanowił nie odgradzać się od niej już.
Pokiwała ze zrozumieniem, ale i lekką zadumą głową. Rozumiała problem Romilly’ego. Zapewne gdyby musiała zażywać środki, które by ją spowolniały, także wolałaby ich nie brać. Chociaż… z drugiej strony, może wtedy byłaby nareszcie normalna. Może wreszcie czułaby… coś.
— Okej – odezwała się, nieco bardziej uspokojonym głosem niż jeszcze przed chwilą. Ale było jeszcze coś, co ją nurtowało i chyba chciała poznać odpowiedź na tę wątpliwość. – Często Ci się to zdarza? Mam na myśli, takie stany jak tydzień temu.
Nie wiedziała. Dopóki nie stanęła z nim twarzą w twarz, nie miała pojęcia, że borykał się z takimi problemami. Nie czuła się dobrze, zadając mu takie pytania, ale z drugiej strony – to chyba była jedyna droga, dzięki której mogła lepiej poznać rzeczywistość, w której on żył.
Zanim jednak zdołała pomyśleć, że niepotrzebnie sama opowiedziała mu o własnych bolączkach, dorzucił gałązkę wyjaśnień… i chyba nieco jej ulżyło. Cóż, może nie ze względów na sam problem i konieczność zmagania się z takimi stanami, w jakim widziała go ostatnio, ale dlatego, że postanowił nie odgradzać się od niej już.
Pokiwała ze zrozumieniem, ale i lekką zadumą głową. Rozumiała problem Romilly’ego. Zapewne gdyby musiała zażywać środki, które by ją spowolniały, także wolałaby ich nie brać. Chociaż… z drugiej strony, może wtedy byłaby nareszcie normalna. Może wreszcie czułaby… coś.
— Okej – odezwała się, nieco bardziej uspokojonym głosem niż jeszcze przed chwilą. Ale było jeszcze coś, co ją nurtowało i chyba chciała poznać odpowiedź na tę wątpliwość. – Często Ci się to zdarza? Mam na myśli, takie stany jak tydzień temu.
Nie wiedziała. Dopóki nie stanęła z nim twarzą w twarz, nie miała pojęcia, że borykał się z takimi problemami. Nie czuła się dobrze, zadając mu takie pytania, ale z drugiej strony – to chyba była jedyna droga, dzięki której mogła lepiej poznać rzeczywistość, w której on żył.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?