22-09-2021, 02:15 PM
Nie wiedział w zasadzie jak się czuć z zaangażowaniem Aspasii, ani z tym jak próbowała do niego dotrzeć. Słowami, dotykiem. Gdyby nie eliksir, pewnie już by się denerwował i faktycznie w mechanizmie obronnym posłał ją w diabły. Teraz był wrażliwszy, bardziej odsłonięty, choć przy tym też łatwiej było w ogóle z nim rozmawiać. Jego ogromne pokłady złości spały sobie w głębi jego umysłu, obecne, jednak nie ingerujące w jego zachowanie, pozwalając na jakkolwiek przemyślane decyzje. Nie zawsze mu się to podobało, bo agresja była łatwa. Ogromne koszta za to płacił, ale była prosta, ukierunkowana, i stawiała wokół niego ogromne mury bezpieczeństwa. A gdy jej nie było, nie było też murów, jedynie szklane ścianki, które obawiał się, że mogły ot pęknąć gdy tylko ktoś mocniej w nie zastuka.
Zawiesił wzrok na ich dłoniach złączonych w subtelnym dotyku wsparcia, czy może chęci po porstu wyduszenia z niego odpowiedzi, których potrzebowała dziewczyna, a których sam Romilly sobie nawet nie chciał udzielać. Odetchnął cicho przez nos, po czym spojrzał Aspasii w oczy niby z nikłym uśmiechem, acz w jego oczach ział tylko smutek i poddanie się. Już przestał z tym walczyć, nie wierzył, mógł zmienić cokolwiek.
- Dziękuję. Ale nie możesz mi pomóc. Obawiam się, że nikt nie może. Poza tym eliksirem. - Spojrzał ku jezioru, zawieszając błękitno-szare spojrzenie na tafli wody. Był spokojny, mimo swoich słów. Zwykle sam temat wzbudzał w nim ogromne odczucia, gwałtowne i wylewające się niczym wodospad. Dzisiaj był mniej więcej jak woda przed nimi. Miał jednak świadomość, że tak samo jak to jezioro, i jego spokój jedynie chowa pod sobą dużo mniej przyjemne oblicze.
- Każdy ma coś, z czym musi żyć, póki nie znajdzie innej opcji. Ja raz na jakiś czas nie mam mózgu. Ty... - Zerknął na nią z zainteresowaniem, przy tym sprytnie chcąc odwrócić od siebie temat, którego nie przewidział, że tak się rozwinie. - Medytujesz? Biegasz?
Trochę zgadywał, a trochę chciał ją rozluźnić. Nie chciał by martwiła się niepotrzebnie tym, że dla niego, jak sam uważał, wszystko było już stracone.
Zawiesił wzrok na ich dłoniach złączonych w subtelnym dotyku wsparcia, czy może chęci po porstu wyduszenia z niego odpowiedzi, których potrzebowała dziewczyna, a których sam Romilly sobie nawet nie chciał udzielać. Odetchnął cicho przez nos, po czym spojrzał Aspasii w oczy niby z nikłym uśmiechem, acz w jego oczach ział tylko smutek i poddanie się. Już przestał z tym walczyć, nie wierzył, mógł zmienić cokolwiek.
- Dziękuję. Ale nie możesz mi pomóc. Obawiam się, że nikt nie może. Poza tym eliksirem. - Spojrzał ku jezioru, zawieszając błękitno-szare spojrzenie na tafli wody. Był spokojny, mimo swoich słów. Zwykle sam temat wzbudzał w nim ogromne odczucia, gwałtowne i wylewające się niczym wodospad. Dzisiaj był mniej więcej jak woda przed nimi. Miał jednak świadomość, że tak samo jak to jezioro, i jego spokój jedynie chowa pod sobą dużo mniej przyjemne oblicze.
- Każdy ma coś, z czym musi żyć, póki nie znajdzie innej opcji. Ja raz na jakiś czas nie mam mózgu. Ty... - Zerknął na nią z zainteresowaniem, przy tym sprytnie chcąc odwrócić od siebie temat, którego nie przewidział, że tak się rozwinie. - Medytujesz? Biegasz?
Trochę zgadywał, a trochę chciał ją rozluźnić. Nie chciał by martwiła się niepotrzebnie tym, że dla niego, jak sam uważał, wszystko było już stracone.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."