22-09-2021, 10:36 PM
Zdaniem Griffina Rati zawsze wyglądała co najmniej uroczo. Była piękną dziewczyną, to było dla niego wręcz oczywiste jak słońce na niebie. Przy tym ubierała się ciekawie i po prostu ładnie. Kolorowo. Uwielbiał kolory, sam często nosił kolorowe ubrania, nie wspominając o obwieszaniu się ozdobami różnego przeznaczenia - niektóre, bo ot były ładne, inne miały chronić go przed złem, jeszcze inne opiekować nim w inny sposób.
Uśmiechnął się lekko do Rati. Pewnie niepotrzebnie w ogóle ją męczył z tym deszczem, tak sądził. Ale nie był pewien czemu tak zależało mu żeby aktualnie zrozumiała. Jego, deszcz, rolę wody. Wodę, która poza samymi oczzywistościami, czy może symboliką, od lat miała dodatkowe skojarzenie w jego umyśle, mniej pozytywne. Może stąd jego respekt?
Sięgnął po niewielką torbę, którą miał przewieszoną przez ramię, by wyjąć owalny instrument, będen językowy. Tylko ten był malutki, mógł go bez problemu nosić ze sobą i ułożyć na udach, a nawet nie wychylał się poza nie. W domu rodzinnym mieli ich więcej i były większe, i choć nie chwalił się tym zbytnio, absolutnie uwielbiał na nich grać, czy nawet ich słuchać. Jakoś tak tworzyły nastrój zapadający w umyśle na dłużej, jego zdaniem.
- Większość osób kojarzy deszcz z mokrością i dyskomfortem, zimnem. - Zaczął spokojnie, spoglądając w niebo zmrużonymi oczami. - Ja myślę, że deszcz oczyszcza. Zmywa pył z dachów, czy ślady z drogi, owszem, ale też duchowo, tak... - Wykonał rękoma lekki ruch jakby coś "spływało" w dół jego ciała. - Tak jakby cokolwiek, co mogłoby cię trapić, na chwilę było bajecznie proste. Tak jak cykl dnia i nocy, życia. I jak już mija pierwsza chwila kiedy kilka kropli wydaje się zimnych, deszcz wydaje się nagle bardzo przyjazny, moim zdaniem. Prawie jak modlitwa, niosący obietnicę, nadzieję, wiarę.
Spuścił na chwilę wzrok na instrument, po czym wciąż ciepło spojrzał na Rati. Nie wiedział co prawda co o tym pomyśli, bo słowa nie mogły tego wyrazić, wiedział to. Trzeba to było poczuć, zrozumieć, nie tylko usłyszeć. Nie było odpowiednich słów. Dlatego nie wszyscy mieli "to coś" żeby to zrozumieć.
- Nie umiem wyrazić dokładnie w słowach o co mi chodzi, dlatego przyniosłem to. - Stuknął lekko w bębenek, tóry wydał delikatny dźwięk. - Myślę, że lepiej odda niż moje jakiekolwiek słowa. Mogę?
Sięgnął po parasolkę, a jeśli pozwoliła, zabrał ją i złożył, kładąc ostrożnie przed nią. Teraz nie miała wyjścia, musiała siedzieć na deszczu tak samo jak jej specyficznej natury towarzysz.
- Zamknij oczy. Spróbuj w całości pozwolić sobie to poczuć.
Zatrzymał na niej wzrok tylko sekundę dłużej. Sekundę wahania, jakby chciał jeszcze coś dodać, albo zmienić zdanie. Ostatecznie jednak zwrócił wzrok na instrument i po kolejnej sekundzie wahania zaczął stukać miarowo, wygrywając lekką melodię, prosto z serca.
Uśmiechnął się lekko do Rati. Pewnie niepotrzebnie w ogóle ją męczył z tym deszczem, tak sądził. Ale nie był pewien czemu tak zależało mu żeby aktualnie zrozumiała. Jego, deszcz, rolę wody. Wodę, która poza samymi oczzywistościami, czy może symboliką, od lat miała dodatkowe skojarzenie w jego umyśle, mniej pozytywne. Może stąd jego respekt?
Sięgnął po niewielką torbę, którą miał przewieszoną przez ramię, by wyjąć owalny instrument, będen językowy. Tylko ten był malutki, mógł go bez problemu nosić ze sobą i ułożyć na udach, a nawet nie wychylał się poza nie. W domu rodzinnym mieli ich więcej i były większe, i choć nie chwalił się tym zbytnio, absolutnie uwielbiał na nich grać, czy nawet ich słuchać. Jakoś tak tworzyły nastrój zapadający w umyśle na dłużej, jego zdaniem.
- Większość osób kojarzy deszcz z mokrością i dyskomfortem, zimnem. - Zaczął spokojnie, spoglądając w niebo zmrużonymi oczami. - Ja myślę, że deszcz oczyszcza. Zmywa pył z dachów, czy ślady z drogi, owszem, ale też duchowo, tak... - Wykonał rękoma lekki ruch jakby coś "spływało" w dół jego ciała. - Tak jakby cokolwiek, co mogłoby cię trapić, na chwilę było bajecznie proste. Tak jak cykl dnia i nocy, życia. I jak już mija pierwsza chwila kiedy kilka kropli wydaje się zimnych, deszcz wydaje się nagle bardzo przyjazny, moim zdaniem. Prawie jak modlitwa, niosący obietnicę, nadzieję, wiarę.
Spuścił na chwilę wzrok na instrument, po czym wciąż ciepło spojrzał na Rati. Nie wiedział co prawda co o tym pomyśli, bo słowa nie mogły tego wyrazić, wiedział to. Trzeba to było poczuć, zrozumieć, nie tylko usłyszeć. Nie było odpowiednich słów. Dlatego nie wszyscy mieli "to coś" żeby to zrozumieć.
- Nie umiem wyrazić dokładnie w słowach o co mi chodzi, dlatego przyniosłem to. - Stuknął lekko w bębenek, tóry wydał delikatny dźwięk. - Myślę, że lepiej odda niż moje jakiekolwiek słowa. Mogę?
Sięgnął po parasolkę, a jeśli pozwoliła, zabrał ją i złożył, kładąc ostrożnie przed nią. Teraz nie miała wyjścia, musiała siedzieć na deszczu tak samo jak jej specyficznej natury towarzysz.
- Zamknij oczy. Spróbuj w całości pozwolić sobie to poczuć.
Zatrzymał na niej wzrok tylko sekundę dłużej. Sekundę wahania, jakby chciał jeszcze coś dodać, albo zmienić zdanie. Ostatecznie jednak zwrócił wzrok na instrument i po kolejnej sekundzie wahania zaczął stukać miarowo, wygrywając lekką melodię, prosto z serca.