23-09-2021, 01:49 AM
Pierwotnie uśmiechnęła się, lecz bardzo szybko tenże grymas przerodził się w cichy śmiech.
W sumie ciężko było jej nazwać relację między nią a Valerianem. Irytował ją gnojek, i w dodatku myślał, że jest wielce dorosły. No z tym, że jak Alex odejdzie ze szkoły, to go zastąpi, to już w ogóle pojechał po bandzie, co i ona, i Hiroshi dali mu odczuć. Blackwood mógł sobie niewinnie marzyć, ale prawdą było, iż nigdy nie będzie drugim Dickmanem. Brakowało mu… no, w sumie wszystkiego. Zaczynając od tego, że Alex był nieco bardziej nieobliczalny, kończąc na tym, że chłopak miał w sobie dziwny zalążek charyzmy. Cóż, tą charyzmą zazwyczaj były pięści i lejąca się krew, ale tak, miał ją.
Pewnie w innych przypadkach wzdychałaby i wywracała oczami, albo się denerwowała, że z irytujących rzeczy Alex potrafił sobie ukręcić niezłe show do oglądania, ale jakoś tak… było jej nawet wszystko jedno i przyjemnie. Toteż zamiast bulwersować się czy okazywać oburzenie, że w ogóle musi z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, rzuciła:
— Tak, racja. Biedak, jak raz w tygodniu nie oberwie od dziewczyny, to nie wie, jak chodzić – rzuciła z poszerzającym się uśmiechem. A patrząc na to, jak często Valerian ją prowokował, i że jeszcze częściej nie powstrzymywała się wcale od rękoczynów…
Spojrzała na Alexa, po czym niemalże śmiertelnie poważnie powiedziała:
— Wiesz, martwię się o jego przyszłość, skoro tak bardzo potrzebuje regularnego wpierdolu od kobiety.
Naturalnie żartowała, chociaż… jakoś nie wyobrażała sobie Valeriana z kobietą. Dziewczyną. Z chłopakiem w sumie też nie. Może to i lepiej, jeszcze by puściła solidnego pawia, a zważywszy na to, że wypaliła trochę skrętów i solidnie się napiła, nie było to takie trudne…
Nie zdążyła jednak, bo przy kolejnych słowach najpierw parsknęła, a potem wybuchła głośnym śmiechem, jakby wręcz nie dała rady się powstrzymać. Niemalże teatralnie otarła niewidoczną łezkę kręcącą się przy oku i pokręciła głową z rozbawieniem:
— Kurwa, chyba bym nie chciała tego zobaczyć, ale przysięgam, że sama bym im pierdolnęła do tego make-up.
W ogóle skąd Alexowi wziął się taki pomysł? Jakoś nie mogła sobie wyobrazić – ale przy okazji nie mogła przestać się śmiać przy wyobrażeniu sobie Valeriana i Hiroshiego w słodziutkich, różowiutkich sukienusiach, z pantofelkami na obcasach.
Boże, nie, pomocy.
W sumie ciężko było jej nazwać relację między nią a Valerianem. Irytował ją gnojek, i w dodatku myślał, że jest wielce dorosły. No z tym, że jak Alex odejdzie ze szkoły, to go zastąpi, to już w ogóle pojechał po bandzie, co i ona, i Hiroshi dali mu odczuć. Blackwood mógł sobie niewinnie marzyć, ale prawdą było, iż nigdy nie będzie drugim Dickmanem. Brakowało mu… no, w sumie wszystkiego. Zaczynając od tego, że Alex był nieco bardziej nieobliczalny, kończąc na tym, że chłopak miał w sobie dziwny zalążek charyzmy. Cóż, tą charyzmą zazwyczaj były pięści i lejąca się krew, ale tak, miał ją.
Pewnie w innych przypadkach wzdychałaby i wywracała oczami, albo się denerwowała, że z irytujących rzeczy Alex potrafił sobie ukręcić niezłe show do oglądania, ale jakoś tak… było jej nawet wszystko jedno i przyjemnie. Toteż zamiast bulwersować się czy okazywać oburzenie, że w ogóle musi z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, rzuciła:
— Tak, racja. Biedak, jak raz w tygodniu nie oberwie od dziewczyny, to nie wie, jak chodzić – rzuciła z poszerzającym się uśmiechem. A patrząc na to, jak często Valerian ją prowokował, i że jeszcze częściej nie powstrzymywała się wcale od rękoczynów…
Spojrzała na Alexa, po czym niemalże śmiertelnie poważnie powiedziała:
— Wiesz, martwię się o jego przyszłość, skoro tak bardzo potrzebuje regularnego wpierdolu od kobiety.
Naturalnie żartowała, chociaż… jakoś nie wyobrażała sobie Valeriana z kobietą. Dziewczyną. Z chłopakiem w sumie też nie. Może to i lepiej, jeszcze by puściła solidnego pawia, a zważywszy na to, że wypaliła trochę skrętów i solidnie się napiła, nie było to takie trudne…
Nie zdążyła jednak, bo przy kolejnych słowach najpierw parsknęła, a potem wybuchła głośnym śmiechem, jakby wręcz nie dała rady się powstrzymać. Niemalże teatralnie otarła niewidoczną łezkę kręcącą się przy oku i pokręciła głową z rozbawieniem:
— Kurwa, chyba bym nie chciała tego zobaczyć, ale przysięgam, że sama bym im pierdolnęła do tego make-up.
W ogóle skąd Alexowi wziął się taki pomysł? Jakoś nie mogła sobie wyobrazić – ale przy okazji nie mogła przestać się śmiać przy wyobrażeniu sobie Valeriana i Hiroshiego w słodziutkich, różowiutkich sukienusiach, z pantofelkami na obcasach.
Boże, nie, pomocy.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.