23-09-2021, 07:55 PM
- Ten dzień jest nie tak - burknął, ale nie w sposób złośliwy. Czy w taki, który miał być jakimś pasywno-agresywnym przytykiem. Szedł w stronę rozładowania złości i frustracji. Zdenerwowaniem na banał sytuacji w jakiej się znalazł i do której wplątał niewinną Skyler. Zaś nie było tutaj czasu na litość i współczucie. Poważna rozmowa była prowadzona. Nawet pozostawiała gorzą refleksję, którą należy przemyśleć. Bo czy toksyczny faceci w życiu Teo nie są jego własnym wyborem? Jakby chłopak nie pozwalał sobie na wartościowe znajomości. Albo inaczej. Jego jedyne znajomości ze znaczeniem, które niezaprzeczalnie były zdrowymi relacjami, z których cieszył się całym serduchem to przyjaźnie. Jeśli coś mu w życiu wyszło to ziomki, tego był pewien i chwalić się będzie tym błyskotliwym faktem przez pół życia.
W milczeniu wysłuchał pani prefekt. Spojrzał na nią z jakąś nadzieją. Niczym dzieciak z pierwszego roku, który pierwszy raz zobaczył w spojrzeniu nauczyciela zrozumienie, gdy jakieś zaklęcie nie wyszło mu za dziesiątym razem. Moment wart wielu innych chwil. Pełen szczerości, optymizmu i nadziei. Ta ostatnia była szmatą, nie da się ukryć. Ale umierała ostatnia! Niezaprzeczalnie należało to do plusów.
Prus oparł głowę o kolumnę, wyginając przyjemnie kark w tył. Gdzieś na twarzy zebrał mu się nieśmiały uśmiech, który tłumił już wszystkie złe rzeczy, o których ich dwójka miałaby rozmawiać. Tyle negatywnych emocji to zbyt dużo jak na jeden piątek. Teo podchodząc do Sky miał zupełnie inny plan, a ta rozmowa przybrała bardzo dziwny tor, z którego należało szybko zjechać. Śluby, normalność, rodzina. Udawanie dorosłego. Był ledwo wrzesień i zadręczanie się takim syfem... Przerastało go to. Zwyczajnie go przerastało.
- Myślałem też, że podejdę do ciebie i pójdziemy na herbatę, rozmawiając o ostatnim spotkaniu klubu naukowego z historii magii. A nawet nie zapytałem się jak ci minął dzień. Przepraszam cie, że musiałaś mnie takiego znosić, Sky. Naprawdę mi głupio - pociągnął nosem. Alergicy nienawidzili wiosny, bo wszystko zaczynało pylić. Teodor w jesieni upatrywał taki minus, że zaczynał mu się katar sienny.
W milczeniu wysłuchał pani prefekt. Spojrzał na nią z jakąś nadzieją. Niczym dzieciak z pierwszego roku, który pierwszy raz zobaczył w spojrzeniu nauczyciela zrozumienie, gdy jakieś zaklęcie nie wyszło mu za dziesiątym razem. Moment wart wielu innych chwil. Pełen szczerości, optymizmu i nadziei. Ta ostatnia była szmatą, nie da się ukryć. Ale umierała ostatnia! Niezaprzeczalnie należało to do plusów.
Prus oparł głowę o kolumnę, wyginając przyjemnie kark w tył. Gdzieś na twarzy zebrał mu się nieśmiały uśmiech, który tłumił już wszystkie złe rzeczy, o których ich dwójka miałaby rozmawiać. Tyle negatywnych emocji to zbyt dużo jak na jeden piątek. Teo podchodząc do Sky miał zupełnie inny plan, a ta rozmowa przybrała bardzo dziwny tor, z którego należało szybko zjechać. Śluby, normalność, rodzina. Udawanie dorosłego. Był ledwo wrzesień i zadręczanie się takim syfem... Przerastało go to. Zwyczajnie go przerastało.
- Myślałem też, że podejdę do ciebie i pójdziemy na herbatę, rozmawiając o ostatnim spotkaniu klubu naukowego z historii magii. A nawet nie zapytałem się jak ci minął dzień. Przepraszam cie, że musiałaś mnie takiego znosić, Sky. Naprawdę mi głupio - pociągnął nosem. Alergicy nienawidzili wiosny, bo wszystko zaczynało pylić. Teodor w jesieni upatrywał taki minus, że zaczynał mu się katar sienny.