23-09-2021, 11:28 PM
Generalizując, to Octavia uważała pierwszy miesiąc szkoły za fascynujący. Mimo że gubiła się co chwilę w ogromnym zamku i nie potrafiła zapamiętać drogi do poszczególnych klas, to i tak z entuzjazmem chłonęła wszystkie nowości. Najbardziej spodobały jej się póki co zajęcia z zielarstwa, opieki nad magicznymi stworzeniami i zaklęcia, ale z każdą kolejną lekcją mogła zmienić zdanie.
Na przykład od jakiegoś czasu - a dokładniej od lekcji zaklęć, na której uczyli się Lumos - była trochę sfrustrowana tym, że zaklęcie nie wychodzi tak, jakby tego chciała. Czyli w ogóle. Niby różdżka leciutko rozbłyskała na moment, ale gasła niemalże natychmiast. Chciała poprosić brata o pomoc, albo chociaż Teddy'ego lub Kitty, ale mieli swoje obowiązki i zajęcia i jakoś tak głupio jej było zagadnąć do nich i zabierać czas. Dlatego jak tylko sama nie przebywała z koleżankami albo nie miała akurat pracy domowej do odrobienia, to ćwiczyła zacięcie to przeklęte Lumos z nadzieją, że w końcu samo wyjdzie.
Nie wychodziło.
Tak bardzo była skupiona na ruchu własnego nadgarstka, że nie usłyszała zbliżających się kroków. Pytanie, które padło dość blisko, wyrwało ją z tego małego światka frustracji i aż podskoczyła w fotelu, obracając głowę w stronę... Teodora. Zarumieniła się odrobinę.
Może i nie znała starszego kolegi za dobrze, ale okazał się bardzo pomocny, kiedy potrzebowała małego przewodnictwa. Szczególnie rano, w drodze na śniadanie, jak gubiła się w lochach i nie mogła odnaleźć drogi do Wielkiej Sali. Z początku było jej trochę niezręcznie i głupio, więc nawet się do niego nie odzywała, ale potulnie szła za nim aż do stołu Puchonów, ale jak jego poranne towarzystwo stało się pewnego rodzaju codziennością, to w końcu i zaczęła nawet z nim rozmawiać. I chyba w ten sposób zyskała kolegę będącego te kilka lat wyżej! Chociaż wyglądał, jakby już dawno Hogwart skończył i niesamowicie ją to intrygowało. Chyba tylko cudem jeszcze nie wypaliła z serią pytań dotyczących jego wieku i obecności w szkole.
- O, Teo, cześć. - Spojrzała na własną różdżkę z nietęga miną, zanim znowu podniosła spojrzenie na kolegę. - Lumos. Mieliśmy lekcję już jakiś czas temu i nadal mi nie wychodzi. A przecież jest takie proste! - W frustracji uniosła obydwie ręce do sufitu, jakby wyklinała wszelkich bogów wszelkich religii.
Nie spodziewała się w sumie, że Puchon zaproponuje, że mogą pouczyć się razem, bo... bo on też tego zaklęcia nie umie. Zgodziła się w sumie bez zastanowienia i pozwoliła poprowadzić w miejsce, gdzie mieli mieć więcej ciszy i lepszych warunków do spokojnej nauki. Co prawda trochę niepewnie podeszła do pomysłu siedzenia na dachu, ale jakoś wstydziła się przyznać, że chyba ją to trochę przeraża. Ku jej uldze musieli wybrać inne miejsce, bo tamto było zajęte.
Cóż, sama by tu pewnie nie trafiła, a korytarz łączący wieże miał bardzo ładne widoki. No i szeroki parapet, na którym można było wygodnie usiąść.
Owszem, słowa Teodora pocieszyły Octavię, bo skoro dziewięć lat starszy chłopak nie umiał teoretycznie podstawowego zaklęcia, to może wcale nie było takie proste?
- Ale... w sumie z jakiegoś powodu? No bo Lumos jest na pierwszym roku... - Trochę nie mieściło jej się to w jej małej główce. Spojrzała na własną różdżkę i spróbowała z zaklęciem.
- Lumos! - I ku jej zaskoczeniu, na końcu pojawiło się całkiem mocne światełko, ale po sekundzie zgasło. To i tak więcej, niż do tej pory! - Widziałeś? Prawie wyszło! - Nie ukrywała zdumienia. Może to obecność starszego Puchona jakoś podświadomie ją zmotywowała?
Kostka: 5
Postęp: 1/5
Na przykład od jakiegoś czasu - a dokładniej od lekcji zaklęć, na której uczyli się Lumos - była trochę sfrustrowana tym, że zaklęcie nie wychodzi tak, jakby tego chciała. Czyli w ogóle. Niby różdżka leciutko rozbłyskała na moment, ale gasła niemalże natychmiast. Chciała poprosić brata o pomoc, albo chociaż Teddy'ego lub Kitty, ale mieli swoje obowiązki i zajęcia i jakoś tak głupio jej było zagadnąć do nich i zabierać czas. Dlatego jak tylko sama nie przebywała z koleżankami albo nie miała akurat pracy domowej do odrobienia, to ćwiczyła zacięcie to przeklęte Lumos z nadzieją, że w końcu samo wyjdzie.
Nie wychodziło.
Tak bardzo była skupiona na ruchu własnego nadgarstka, że nie usłyszała zbliżających się kroków. Pytanie, które padło dość blisko, wyrwało ją z tego małego światka frustracji i aż podskoczyła w fotelu, obracając głowę w stronę... Teodora. Zarumieniła się odrobinę.
Może i nie znała starszego kolegi za dobrze, ale okazał się bardzo pomocny, kiedy potrzebowała małego przewodnictwa. Szczególnie rano, w drodze na śniadanie, jak gubiła się w lochach i nie mogła odnaleźć drogi do Wielkiej Sali. Z początku było jej trochę niezręcznie i głupio, więc nawet się do niego nie odzywała, ale potulnie szła za nim aż do stołu Puchonów, ale jak jego poranne towarzystwo stało się pewnego rodzaju codziennością, to w końcu i zaczęła nawet z nim rozmawiać. I chyba w ten sposób zyskała kolegę będącego te kilka lat wyżej! Chociaż wyglądał, jakby już dawno Hogwart skończył i niesamowicie ją to intrygowało. Chyba tylko cudem jeszcze nie wypaliła z serią pytań dotyczących jego wieku i obecności w szkole.
- O, Teo, cześć. - Spojrzała na własną różdżkę z nietęga miną, zanim znowu podniosła spojrzenie na kolegę. - Lumos. Mieliśmy lekcję już jakiś czas temu i nadal mi nie wychodzi. A przecież jest takie proste! - W frustracji uniosła obydwie ręce do sufitu, jakby wyklinała wszelkich bogów wszelkich religii.
Nie spodziewała się w sumie, że Puchon zaproponuje, że mogą pouczyć się razem, bo... bo on też tego zaklęcia nie umie. Zgodziła się w sumie bez zastanowienia i pozwoliła poprowadzić w miejsce, gdzie mieli mieć więcej ciszy i lepszych warunków do spokojnej nauki. Co prawda trochę niepewnie podeszła do pomysłu siedzenia na dachu, ale jakoś wstydziła się przyznać, że chyba ją to trochę przeraża. Ku jej uldze musieli wybrać inne miejsce, bo tamto było zajęte.
Cóż, sama by tu pewnie nie trafiła, a korytarz łączący wieże miał bardzo ładne widoki. No i szeroki parapet, na którym można było wygodnie usiąść.
Owszem, słowa Teodora pocieszyły Octavię, bo skoro dziewięć lat starszy chłopak nie umiał teoretycznie podstawowego zaklęcia, to może wcale nie było takie proste?
- Ale... w sumie z jakiegoś powodu? No bo Lumos jest na pierwszym roku... - Trochę nie mieściło jej się to w jej małej główce. Spojrzała na własną różdżkę i spróbowała z zaklęciem.
- Lumos! - I ku jej zaskoczeniu, na końcu pojawiło się całkiem mocne światełko, ale po sekundzie zgasło. To i tak więcej, niż do tej pory! - Widziałeś? Prawie wyszło! - Nie ukrywała zdumienia. Może to obecność starszego Puchona jakoś podświadomie ją zmotywowała?