24-09-2021, 11:00 PM
Przewrócił z rozbawieniem oczami na uparcie się Ethana. Wcale nie miał racji! Chociaż fakt, że był czarujący i to jemu z reguły bardziej ufano, nie wiedzieć czemu...
Dalej jednak roześmiał się już w głupim parsku na dramatyzm Ethana.
- Williamie... Brzmi jakbyś mi miał dać zaraz reprymendę oficjalną. Nie mów, bo się rozochocę.
Oparł się bokiem o okno na zewnątrz, splatając ręce na piersi i przybierając pozę typowego ulicznego łobuza. I nawet było mu w tym do twarzy, może dlatego, że nim był. Znając z kolei mugolskie teledyski, nawet tym bardziej rozbawiła go scena odegrana przez Ethana. Wzruszył ramieniem na jego kolejne wyrzuty, uśmiechając się wesoło bez krzty wyrzutów sumienia. Wyskakuj z hajsu, a nie! Dzieci nie ma, hajsu nie ma, nie tak to powinno działać, bez sensu. Zwykle nie ma tylko jednego z tych dwóch.
Uniósł brwi za to na "zadanie", jakie mu wymyślił Ethan. To poszalał, nie ma co.
- Zatrzymanie pociągu? A co, jednak chcesz wrócić do domu? Daj spokój, dopiero zaczynam wygrywać z powrotem twoje serce, daj czas chociaż do świąt. - Odbił się od ściany, prostując się. - To cię będzie kosztowało galeona, albo trzy jak mnie za to wyjebią i będę biegł za pociągiem.
Mimo to czy Will wahałby się robić takie durne wariactwa? NAH. Zakasał rękawy.
- Patrz i się ucz, amatorze. - Powiedział blizej ucha Ethana, po czym skierował się korytarzem na przód pociągu. Szedł pewnie, acz niby to rozglądał się jakby kogoś szukał. W końcu tu każdy podejrzewa go o najgorsze... W końcu dotarł do samego dzioba przedziału, jak gdyby nigdy nic mijając rozmawiającą parę, po tym skacowanego Noah - o bracie, been there, not cool - i niby to sobie tak tylko tu patrząc...
- Jest tam maszynista, nie?
I nie czekając, wsunął się do pomieszczenia, gdzie powinien być owy maszynista. Teraz go nie było, pewnie poszedł do łazienki. To nie będzie spokojna toaleta. Will niemal sam do siebie zachichotał na tą myśl jak durny. Wcale dwa razy nie myślał. Zaparł się tak żeby go nie zwaliło z nóg, jak pewnie wszystkich innych, i pociagnął za wajchę.
Zarzuciło nim, fakt, ale na szczęście ten pociąg nie miał hamulca "stop in a sec". Zanim jednak zdążył maszynista wrócić - albo chociaż zebrać się z podłogi toalety - Will już wymykał się z powrotem.
- Boże, ten debil oparł się o hamulec, kto tak robi? Nawet ja bym ten pociąg chyba lepiej poprowadził. - Powiedział do Noah ze szczerym oburzeniem, po czym skierował się wcale nie tak pospiesznie z powrotem, zgrywając naturalnie, że jest poszkodowany, smutny, w ogóle co się stało? Jakby kto pytał, to jadowite węże, i było ich pięćset.
Do Ethana dotarł po dłuższym czasie, przewalając się przez głupio panikujące dzieciaki. Stanął koło niego, obejmując go ręką za ramiona.
- Nie ma takich dwóch jak ja jestem.
Zadanie: [20.1] Ciąg za wajchę
Uczestnicy: Ethan? Ale ja sama!!!
Progress: Done, bitches
Dalej jednak roześmiał się już w głupim parsku na dramatyzm Ethana.
- Williamie... Brzmi jakbyś mi miał dać zaraz reprymendę oficjalną. Nie mów, bo się rozochocę.
Oparł się bokiem o okno na zewnątrz, splatając ręce na piersi i przybierając pozę typowego ulicznego łobuza. I nawet było mu w tym do twarzy, może dlatego, że nim był. Znając z kolei mugolskie teledyski, nawet tym bardziej rozbawiła go scena odegrana przez Ethana. Wzruszył ramieniem na jego kolejne wyrzuty, uśmiechając się wesoło bez krzty wyrzutów sumienia. Wyskakuj z hajsu, a nie! Dzieci nie ma, hajsu nie ma, nie tak to powinno działać, bez sensu. Zwykle nie ma tylko jednego z tych dwóch.
Uniósł brwi za to na "zadanie", jakie mu wymyślił Ethan. To poszalał, nie ma co.
- Zatrzymanie pociągu? A co, jednak chcesz wrócić do domu? Daj spokój, dopiero zaczynam wygrywać z powrotem twoje serce, daj czas chociaż do świąt. - Odbił się od ściany, prostując się. - To cię będzie kosztowało galeona, albo trzy jak mnie za to wyjebią i będę biegł za pociągiem.
Mimo to czy Will wahałby się robić takie durne wariactwa? NAH. Zakasał rękawy.
- Patrz i się ucz, amatorze. - Powiedział blizej ucha Ethana, po czym skierował się korytarzem na przód pociągu. Szedł pewnie, acz niby to rozglądał się jakby kogoś szukał. W końcu tu każdy podejrzewa go o najgorsze... W końcu dotarł do samego dzioba przedziału, jak gdyby nigdy nic mijając rozmawiającą parę, po tym skacowanego Noah - o bracie, been there, not cool - i niby to sobie tak tylko tu patrząc...
- Jest tam maszynista, nie?
I nie czekając, wsunął się do pomieszczenia, gdzie powinien być owy maszynista. Teraz go nie było, pewnie poszedł do łazienki. To nie będzie spokojna toaleta. Will niemal sam do siebie zachichotał na tą myśl jak durny. Wcale dwa razy nie myślał. Zaparł się tak żeby go nie zwaliło z nóg, jak pewnie wszystkich innych, i pociagnął za wajchę.
Zarzuciło nim, fakt, ale na szczęście ten pociąg nie miał hamulca "stop in a sec". Zanim jednak zdążył maszynista wrócić - albo chociaż zebrać się z podłogi toalety - Will już wymykał się z powrotem.
- Boże, ten debil oparł się o hamulec, kto tak robi? Nawet ja bym ten pociąg chyba lepiej poprowadził. - Powiedział do Noah ze szczerym oburzeniem, po czym skierował się wcale nie tak pospiesznie z powrotem, zgrywając naturalnie, że jest poszkodowany, smutny, w ogóle co się stało? Jakby kto pytał, to jadowite węże, i było ich pięćset.
Do Ethana dotarł po dłuższym czasie, przewalając się przez głupio panikujące dzieciaki. Stanął koło niego, obejmując go ręką za ramiona.
- Nie ma takich dwóch jak ja jestem.