25-09-2021, 12:04 AM
Cóż, może i bywała chłodna, ale Rue, choć zawsze optymistyczna, nie była też nie wiadomo jaką miękką kruszynką z wylewem emocji. W zasadzie, była dosyć... Kiedyś była inna. Po prostu. Wyrachowana nieco, żądna przygód. Zdecydowana czego chce, mówiąca co myśli otwarcie i bez wstydu. Ironiczny humorek, taka troszkę zadziora, która niemal każdego potrafiła sobie zjednać, albo przynajmniej nie obrócić przeciwko sobie. Była esencją pewności siebie i ciętej riposty. Nie potrzebowała uniesień i uczuć, bo wystarczało jej, że miała poczucie bycia jednością. Miała przyjaciół i wszystko było dobrze. Żadnych patologii, żadnych dramaturgii. Nawet miłostka była wtedy niewinna i raczej swobodna.
Teraz nie miała tak wiele z tego wszystkiego. Utrzymywała wciąż, czasem na siłę, pozytywne myślenie i zakotwiczyła się w myśli, że niewidomość jest tylko na chwilę. Starała się bardzo mocno być silną i nie dać się stłamsić, wrócić do siebie takiej, jaką kiedys była. Ale czasem było to bardzo trudne. Obawiała się, że jej przyjaciółka mogłaby tego nie zrozumieć, tak samo jak ona sama by nie zrozumiała rok temu, była pewna. Niektóre rzeczy ciężko pojąć gdy nie ma się z nimi styczności bezpośredniej, a zwykła empatia nie zawsze wystarcza.
- Taak, też tak sądziłyśmy z mamą, że w sumie oczywiste, że coś musi być. Ale no, chujnia, pewnie jeszcze sobie poczekam.
Zaznaczała w ten sposób, że to nie było "nigdy", a "kiedy to się skończy". Bo nie dopuszczała innej opcji, miała odzyskać wzrok i już. Nawet jeśli miała przy tym świadomość tego, jak było to skomplikowane.
- Wiesz, też jest kwestia tego żeby dojść co podziało się w eliksirze, że tak się stało, jak się stało. Znaczy, jestem sierotą i niechcący wpadł mi dodatkowy składnik, i puf, ale jaka reakcja zaszła, to tylko gdybanie. Najwyraźniej tu ma to spore znaczenie.
Mimo wszystko uśmiechnęła się z wdzięcznością do rudowłosej. Litości nie znosiła, ale to była po prostu szczera chęć pomocy i, bogowie, jeśli miałaby przynieść pozytywny skutek, chciała spróbować koniecznie. Pokiwała zatem głową w zgodzie z propozycją.
- Jeśli tylko miałaby chęć i przestrzeń, jasne. Dzięki.
Na krótkie podsumowanie Shannon troszeczkę się zawiodła. Znaczy, niby dobrze, że nic się nie zmieniło, bo mogło coś złego się stać i byłoby słabo. Ale jednocześnie przecież w ciągu całego roku coś się musiało dziać, tak? Rue nie była pewna czy na pewno wszystko było takie przeciętne, czy może Shannon nie chce jej już nic mówić. Wcale by jej jednak nie winiła, w zasadzie...
- Oh, okej. To może lepiej w sumie. - Powiedziała mimo wszystko łagodnie, choć jej uśmiech odrobinę zelżał.
Teraz nie miała tak wiele z tego wszystkiego. Utrzymywała wciąż, czasem na siłę, pozytywne myślenie i zakotwiczyła się w myśli, że niewidomość jest tylko na chwilę. Starała się bardzo mocno być silną i nie dać się stłamsić, wrócić do siebie takiej, jaką kiedys była. Ale czasem było to bardzo trudne. Obawiała się, że jej przyjaciółka mogłaby tego nie zrozumieć, tak samo jak ona sama by nie zrozumiała rok temu, była pewna. Niektóre rzeczy ciężko pojąć gdy nie ma się z nimi styczności bezpośredniej, a zwykła empatia nie zawsze wystarcza.
- Taak, też tak sądziłyśmy z mamą, że w sumie oczywiste, że coś musi być. Ale no, chujnia, pewnie jeszcze sobie poczekam.
Zaznaczała w ten sposób, że to nie było "nigdy", a "kiedy to się skończy". Bo nie dopuszczała innej opcji, miała odzyskać wzrok i już. Nawet jeśli miała przy tym świadomość tego, jak było to skomplikowane.
- Wiesz, też jest kwestia tego żeby dojść co podziało się w eliksirze, że tak się stało, jak się stało. Znaczy, jestem sierotą i niechcący wpadł mi dodatkowy składnik, i puf, ale jaka reakcja zaszła, to tylko gdybanie. Najwyraźniej tu ma to spore znaczenie.
Mimo wszystko uśmiechnęła się z wdzięcznością do rudowłosej. Litości nie znosiła, ale to była po prostu szczera chęć pomocy i, bogowie, jeśli miałaby przynieść pozytywny skutek, chciała spróbować koniecznie. Pokiwała zatem głową w zgodzie z propozycją.
- Jeśli tylko miałaby chęć i przestrzeń, jasne. Dzięki.
Na krótkie podsumowanie Shannon troszeczkę się zawiodła. Znaczy, niby dobrze, że nic się nie zmieniło, bo mogło coś złego się stać i byłoby słabo. Ale jednocześnie przecież w ciągu całego roku coś się musiało dziać, tak? Rue nie była pewna czy na pewno wszystko było takie przeciętne, czy może Shannon nie chce jej już nic mówić. Wcale by jej jednak nie winiła, w zasadzie...
- Oh, okej. To może lepiej w sumie. - Powiedziała mimo wszystko łagodnie, choć jej uśmiech odrobinę zelżał.