25-09-2021, 09:36 PM
Wyścig na miotłach! Teddy nie mógł przepuścić takiej imprezy, nawet jeśli miała miejsce w nocy. Pal licho nielegalność, gorszym dla niego był fakt, że nie było słońca, ale i to dało radę obejść.
Już w ciągu dnia zgarnął miotłę ze schowka przy stadionie Quidditcha, żeby nie miotać się po błoniach w ciemności. I już przy kolacji wypił dwie kawy o dużej zawartości kofeiny, żeby przypadkiem nie zasnąć przed wyjściem. Oczywiście na tym się nie skończyło, bo później w pokoju wspólnym dobijał się kolejnymi porcjami, a jak przyszła pora na wyjście, to zapakował do plecaka dwa termosy, które miały ratować go w momentach kryzysu.
Starając się nie robić hałasu, z miotłą pod pachą wymknął się z zamku niedługo po godzinie 23. Chociaż widział jakieś plamki przemykające po niebie - zapewne inni uczestnicy wyścigu - to osobiście doszedł do wniosku, że spacerek był bezpieczniejszy. Może i podróż trwała dłużej, ale jak trzymać się odpowiednich ścieżek, to była bezpieczniejsza.
Na miejsce dotarł bez problemu, w pewnym momencie kierując się głosami rozmów. Przełożył miotłę na prawe ramię i dziarskim krokiem w końcu wyszedł zza drzew, żeby natknąć się na imprezę. Może i nie widział zbyt wielu mioteł póki co, ale nadal było trochę czasu do oficjalnego rozpoczęcia.
Podszedł do tejże grupki, witając się radośnie i z uśmiechem z każdą znajomą twarzą. Nie ogarniając jeszcze o czym dokładnie rozmawiali, dał sobie chwilę na posłuchanie zanim sam zacznie się udzielać.
O ile po wypiciu tylu kaw pęcherz zaraz nie zacznie dawać o sobie znać.
Już w ciągu dnia zgarnął miotłę ze schowka przy stadionie Quidditcha, żeby nie miotać się po błoniach w ciemności. I już przy kolacji wypił dwie kawy o dużej zawartości kofeiny, żeby przypadkiem nie zasnąć przed wyjściem. Oczywiście na tym się nie skończyło, bo później w pokoju wspólnym dobijał się kolejnymi porcjami, a jak przyszła pora na wyjście, to zapakował do plecaka dwa termosy, które miały ratować go w momentach kryzysu.
Starając się nie robić hałasu, z miotłą pod pachą wymknął się z zamku niedługo po godzinie 23. Chociaż widział jakieś plamki przemykające po niebie - zapewne inni uczestnicy wyścigu - to osobiście doszedł do wniosku, że spacerek był bezpieczniejszy. Może i podróż trwała dłużej, ale jak trzymać się odpowiednich ścieżek, to była bezpieczniejsza.
Na miejsce dotarł bez problemu, w pewnym momencie kierując się głosami rozmów. Przełożył miotłę na prawe ramię i dziarskim krokiem w końcu wyszedł zza drzew, żeby natknąć się na imprezę. Może i nie widział zbyt wielu mioteł póki co, ale nadal było trochę czasu do oficjalnego rozpoczęcia.
Podszedł do tejże grupki, witając się radośnie i z uśmiechem z każdą znajomą twarzą. Nie ogarniając jeszcze o czym dokładnie rozmawiali, dał sobie chwilę na posłuchanie zanim sam zacznie się udzielać.
O ile po wypiciu tylu kaw pęcherz zaraz nie zacznie dawać o sobie znać.