25-09-2021, 09:46 PM
To nie tak, że źle jej było chować się w cieniu Heather. Skąd! Bardzo cieszyło ją, że to przyjaciółka zbiera całą albo przynajmniej większość uwagi otoczenia, bo dzięki temu April nie czuła się przytłoczona, obserwowana, oceniana. Okej, nadal się tak czuła, ale nie w takim stopniu. Sama nie wybrałaby się na imprezę, bo obawiała się wzbudzić za duże zainteresowanie już na wejściu - nawet jeśli wcale nie przełożyłoby sięto na rzeczywistość. Z Heather czuła się bezpieczna, naprawdę.
Przewróciła odrobinę oczami i uśmiechnęła nieco szerzej, nie czując się ani trochę obrażona, kiedy Gryfonka przyznała do znajdowania co dzień kogoś ciekawszego niż Kingsley. Nie była wcale o to zazdrosna, ileż razy sama zagrzewała ją do wielu spotkań, szczególnie z Noah, bo chociaż miała na tego chłopaka tak niewyobrażalnie wielkiego krasza, to nie potrafiła choćby porozmawiać z nim bez nerwów. Więc żyła bardzo mocno tym układem przyjaciółki ze swoim obiektem westchnień, bo to prawie tak, jakby sama mogła tego doświadczyć.
Nie ważne.
Dopowiedziane szeptem słowa sprawiły, że April zrobiło się cieplej na sercu. Jakoś tak dobrze jej było, że ktoś wie o istnieniu Vatesa i nie ocenia, nie nazywa jej dziecinną za posiadanie “wymyślonego przyjaciela”, ani wariatką za gadanie w przestrzeń. Co nie znaczyło, że sam Vates taki stan lubił. Wręcz nie znosił Heather, wiec nie puszczał takich tekstów bez komentarza.
Sama sobie wyjdź do innego pokoju, córo Koryntu. Może znajdziesz tam jakiegoś napaleńca, bo po to tu pewnie i tak przyszłaś, a nie dla dobra April.
Stał tuż przy samej Gryfonce, niemal sycząc jej do ucha. Tylko że nie mogła go słyszeć. Kingsley niestety tak i w zawstydzeniu za jego słowa, aż napiła się kolejnego, zdecydowanie zbyt dużego łyka drinka. Musiała jakoś zalać to uczucie niesmaku wobec wytworu własnej głowy. Aż zmrużyła oczy, starając się dzielnie znieść palący smak alkoholu, po czym spojrzała kontrolnie do wnętrza kubeczka, jakby już nie mogła doczekać się dna.
- Dezynfekuję myśli, okej, ale przy okazji nie chcę aplikować o płukanie żołądka. - Czy to słowa Heather, czy wciąż uczucie zażenowania, coś jednak sprawiło, że zaraz znowu się napiła, nadając samej sobie chyba za szybkie tempo. Tylko że nawet tego nie wiedziała, bo jak dotychczas zdarzyło jej się jakiś alkohol pić, to w ilościach śladowych, ledwo wyczuwalnych i generalnie nawet niekoniecznie dawało to wtedy efekt.
spojrzała za wzrokiem Heather, kiedy usłyszała komentarz o zwierzętach. Nie miała okazji zauważyć samej akcji całowania tyłka, jedynie trafiła na jakaś reprymendę. A w innym miejscu śmiechy. Tam znowu tańce, sprzeczki, inne osoby pochłaniające przekąski…
- Technicznie rzecz biorąc to też jesteśmy zwierzętami, a jedyne co nas od nich różni to rozwinięta mowa, sumienie i kciuk przeciwstawny pozwalający na… - Widząc spojrzenie, jakie pewnie otrzymała od Heather na swoje naukowe wywody na imprezie, zamilkła. Nawet zagryzła na moment wargi i kiwnęła głową na zgodę, że to nie czas i miejsce.
- Okej, będę potrzebować więcej tego, jeśli mam wyłączyć codzienną April - Uniosła odrobinę kubeczek, żeby podkreślić czego będzie potrzebować. I nawet napiła się kolejnego, niewielkiego łyka. W sumie połowę drinka zdążyła już wypić.
Przewróciła odrobinę oczami i uśmiechnęła nieco szerzej, nie czując się ani trochę obrażona, kiedy Gryfonka przyznała do znajdowania co dzień kogoś ciekawszego niż Kingsley. Nie była wcale o to zazdrosna, ileż razy sama zagrzewała ją do wielu spotkań, szczególnie z Noah, bo chociaż miała na tego chłopaka tak niewyobrażalnie wielkiego krasza, to nie potrafiła choćby porozmawiać z nim bez nerwów. Więc żyła bardzo mocno tym układem przyjaciółki ze swoim obiektem westchnień, bo to prawie tak, jakby sama mogła tego doświadczyć.
Nie ważne.
Dopowiedziane szeptem słowa sprawiły, że April zrobiło się cieplej na sercu. Jakoś tak dobrze jej było, że ktoś wie o istnieniu Vatesa i nie ocenia, nie nazywa jej dziecinną za posiadanie “wymyślonego przyjaciela”, ani wariatką za gadanie w przestrzeń. Co nie znaczyło, że sam Vates taki stan lubił. Wręcz nie znosił Heather, wiec nie puszczał takich tekstów bez komentarza.
Sama sobie wyjdź do innego pokoju, córo Koryntu. Może znajdziesz tam jakiegoś napaleńca, bo po to tu pewnie i tak przyszłaś, a nie dla dobra April.
Stał tuż przy samej Gryfonce, niemal sycząc jej do ucha. Tylko że nie mogła go słyszeć. Kingsley niestety tak i w zawstydzeniu za jego słowa, aż napiła się kolejnego, zdecydowanie zbyt dużego łyka drinka. Musiała jakoś zalać to uczucie niesmaku wobec wytworu własnej głowy. Aż zmrużyła oczy, starając się dzielnie znieść palący smak alkoholu, po czym spojrzała kontrolnie do wnętrza kubeczka, jakby już nie mogła doczekać się dna.
- Dezynfekuję myśli, okej, ale przy okazji nie chcę aplikować o płukanie żołądka. - Czy to słowa Heather, czy wciąż uczucie zażenowania, coś jednak sprawiło, że zaraz znowu się napiła, nadając samej sobie chyba za szybkie tempo. Tylko że nawet tego nie wiedziała, bo jak dotychczas zdarzyło jej się jakiś alkohol pić, to w ilościach śladowych, ledwo wyczuwalnych i generalnie nawet niekoniecznie dawało to wtedy efekt.
spojrzała za wzrokiem Heather, kiedy usłyszała komentarz o zwierzętach. Nie miała okazji zauważyć samej akcji całowania tyłka, jedynie trafiła na jakaś reprymendę. A w innym miejscu śmiechy. Tam znowu tańce, sprzeczki, inne osoby pochłaniające przekąski…
- Technicznie rzecz biorąc to też jesteśmy zwierzętami, a jedyne co nas od nich różni to rozwinięta mowa, sumienie i kciuk przeciwstawny pozwalający na… - Widząc spojrzenie, jakie pewnie otrzymała od Heather na swoje naukowe wywody na imprezie, zamilkła. Nawet zagryzła na moment wargi i kiwnęła głową na zgodę, że to nie czas i miejsce.
- Okej, będę potrzebować więcej tego, jeśli mam wyłączyć codzienną April - Uniosła odrobinę kubeczek, żeby podkreślić czego będzie potrzebować. I nawet napiła się kolejnego, niewielkiego łyka. W sumie połowę drinka zdążyła już wypić.