25-09-2021, 09:48 PM
Zaraz po zajęciach z Historii Magii wybrał się do biblioteki. Nie lubił odkładać zadań domowych - szczególnie tych z lubianych przedmiotów - na później. Nawet jeśli przez Eliksirami nie zdąży napisać całej pracy, to mógł przynajmniej wypożyczyć odpowiednie książki.
Pamiętając aż za dobrze zdarzenie z korytarza prowadzącego do biblioteki sprzed kilku dni, kiedy to Rose prawie została ofiarą niebezpiecznego żartu Irytka, rozglądał się po suficie może aż nazbyt uważnie. imo wszystko patrzył też przed siebie co chwilę, żeby nie wejść w nikogo jak nieuważny kretyn. Jak był mniej więcej w połowie, nie umknęło jego uwadze, że kilka metrów przed nim trwa jakaś niekonieczny przyjacielska rozmowa. Rozpoznał kilkoro z tych dzieciaków, wszyscy młodsi od niego. Zwolnił kroku i w końcu zatrzymał się, przysłuchując ich komentarzom. Hm, wyzywali i nabijali się z Heidi? Cóż, może i dziewczyna nie była zbyt lubiana, raczej widywał ją samą, niż w towarzystwie, ale to miał być powód do dokuczania jej i jeszcze na dodatek na bazie jakichś plot, że potrafi porozumiewać się z wężami? Przez chwilę rozważał, czy powinien interweniować, ale okazał się być niepotrzebny w tym starciu, bo panienka Remington… cóż, faktycznie wysyczała coś niezrozumiałego (ale przekonującego!) i gawiedź rozpierzchła się w popłochu.
Dexter aż uniósł brwi w zdziwieniu, chociaż wcale nie przekonany, że dziewczyna na poważnie ma ten dar. Pewnie się nabijała, żeby dali jej spokój, ale mimo wszystko… brzmiało to jak coś z jakimś tam sensem. O ile syk może mieć sens.
Nie ruszył się, oglądając za odchodzącymi pośpiesznie uczniami, a jak znowu wrócił spojrzenie na Heidi, zauważył jej wzrok spoczywający na sobie. Uśmiechnął się uprzejmie, w sposób wyuczony na zajęciach z etykiety, po czym podszedł w jej kierunku niespiesznie.
- Całkiem nieźle rozegrane. Na jakiś czas może dadzą ci spokój. Następnym razem zorganizuj sobie gumowego węża i rzuć w ich kierunku, da dużo lepszy efekt. - Pokiwał lekko głową z uznaniem dla jej zaradności w chronieniu samej siebie. Nie każdy byłby w stanie tak się postawić i plotki na swój temat użyć jako broń.
Pamiętając aż za dobrze zdarzenie z korytarza prowadzącego do biblioteki sprzed kilku dni, kiedy to Rose prawie została ofiarą niebezpiecznego żartu Irytka, rozglądał się po suficie może aż nazbyt uważnie. imo wszystko patrzył też przed siebie co chwilę, żeby nie wejść w nikogo jak nieuważny kretyn. Jak był mniej więcej w połowie, nie umknęło jego uwadze, że kilka metrów przed nim trwa jakaś niekonieczny przyjacielska rozmowa. Rozpoznał kilkoro z tych dzieciaków, wszyscy młodsi od niego. Zwolnił kroku i w końcu zatrzymał się, przysłuchując ich komentarzom. Hm, wyzywali i nabijali się z Heidi? Cóż, może i dziewczyna nie była zbyt lubiana, raczej widywał ją samą, niż w towarzystwie, ale to miał być powód do dokuczania jej i jeszcze na dodatek na bazie jakichś plot, że potrafi porozumiewać się z wężami? Przez chwilę rozważał, czy powinien interweniować, ale okazał się być niepotrzebny w tym starciu, bo panienka Remington… cóż, faktycznie wysyczała coś niezrozumiałego (ale przekonującego!) i gawiedź rozpierzchła się w popłochu.
Dexter aż uniósł brwi w zdziwieniu, chociaż wcale nie przekonany, że dziewczyna na poważnie ma ten dar. Pewnie się nabijała, żeby dali jej spokój, ale mimo wszystko… brzmiało to jak coś z jakimś tam sensem. O ile syk może mieć sens.
Nie ruszył się, oglądając za odchodzącymi pośpiesznie uczniami, a jak znowu wrócił spojrzenie na Heidi, zauważył jej wzrok spoczywający na sobie. Uśmiechnął się uprzejmie, w sposób wyuczony na zajęciach z etykiety, po czym podszedł w jej kierunku niespiesznie.
- Całkiem nieźle rozegrane. Na jakiś czas może dadzą ci spokój. Następnym razem zorganizuj sobie gumowego węża i rzuć w ich kierunku, da dużo lepszy efekt. - Pokiwał lekko głową z uznaniem dla jej zaradności w chronieniu samej siebie. Nie każdy byłby w stanie tak się postawić i plotki na swój temat użyć jako broń.