25-09-2021, 09:49 PM
+18
Zapomniał o całym świecie. O tym, że są w szkole i ktoś może ich w sumie nakryć, o byciu na ostatnim roku nauki, o narzuconym przez ojca narzeczeństwie, o czekającej na niego posadzie w Ministerstwie, o swoim poglądzie na świat i społeczeństwo, o nie zjedzonej kolacji, o wypitym alkoholu i o jakichkolwiek lekcjach dobrego wychowania. Wszystko zostało przysłonięte przez nią, przez Rose. Zawładnęła jego światek w sposób, jakiego by się nie spodziewał. Fizycznie, emocjonalnie (jak bardzo emocjonalnie, to jeszcze się dowie…), duchowo. W tej chwili, kiedy obydwoje szczytowali wspólnie w kolejnym tego wieczoru zbliżeniu, byłby w stanie dać jej wszystko, zgodzić się na wszystko, byle tylko była szczęśliwa. Byle widzieć jej uśmiech i rozświetlone oczy, byle mieć ją blisko i móc przytulać.
Z nieopisaną satysfakcją obserwował jak zmienia się jej twarz tuż przed, podczas i zaraz po orgazmie. Każdy grymas, uśmiech, spięcie mięśni było jak porażenie prądem wstrząsające jego własnym ciałem.
Uśmiechnął się błogo, kiedy tylko znowu na niego spojrzała przymglonym z przyjemności wzrokiem. Wyszedł jej naprzeciw, jak tylko pochyliła się odrobinę w celu zainicjowania pocałunku. Wcale nie potrzebował więcej, to było wszystkim co w tej chwili dawało mu niesamowite szczęście i spokój ducha.
Bez protestów pozwolił jej oprzeć głowę o swoje ramię i objął ją wygodnie w tym przytuleniu bez zbyt dużej zmiany pozycji. Nic nie mówił, jedynie przymknął oczy, oparłszy policzek o jej głowę i gładząc jej spływające na plecy włosy, pozwolił aby całe napięcie ustąpiło z ciała i umysłu i zastąpione zostało rozluźnieniem.
Nie miał pojęcia ile tak siedzieli, ale w którejś chwili, kiedy już dym po wybuchu ekstazy opadł, poczuł suchość w gardle. Wychylił się tylko odrobinę, wciąż stabilnie trzymając Rose w ramionach, żeby jedną ręką sięgnąć po szklankę z niedopitą whisky. Nawet jeśli wcześniej zamierał się nią delektować, to teraz wypił wszystko na raz, popełniając taką samą profanację dobrego alkoholu, jak Blackwood wcześniej. Ale zupełnie nie było to ważne.
Zapomniał o całym świecie. O tym, że są w szkole i ktoś może ich w sumie nakryć, o byciu na ostatnim roku nauki, o narzuconym przez ojca narzeczeństwie, o czekającej na niego posadzie w Ministerstwie, o swoim poglądzie na świat i społeczeństwo, o nie zjedzonej kolacji, o wypitym alkoholu i o jakichkolwiek lekcjach dobrego wychowania. Wszystko zostało przysłonięte przez nią, przez Rose. Zawładnęła jego światek w sposób, jakiego by się nie spodziewał. Fizycznie, emocjonalnie (jak bardzo emocjonalnie, to jeszcze się dowie…), duchowo. W tej chwili, kiedy obydwoje szczytowali wspólnie w kolejnym tego wieczoru zbliżeniu, byłby w stanie dać jej wszystko, zgodzić się na wszystko, byle tylko była szczęśliwa. Byle widzieć jej uśmiech i rozświetlone oczy, byle mieć ją blisko i móc przytulać.
Z nieopisaną satysfakcją obserwował jak zmienia się jej twarz tuż przed, podczas i zaraz po orgazmie. Każdy grymas, uśmiech, spięcie mięśni było jak porażenie prądem wstrząsające jego własnym ciałem.
Uśmiechnął się błogo, kiedy tylko znowu na niego spojrzała przymglonym z przyjemności wzrokiem. Wyszedł jej naprzeciw, jak tylko pochyliła się odrobinę w celu zainicjowania pocałunku. Wcale nie potrzebował więcej, to było wszystkim co w tej chwili dawało mu niesamowite szczęście i spokój ducha.
Bez protestów pozwolił jej oprzeć głowę o swoje ramię i objął ją wygodnie w tym przytuleniu bez zbyt dużej zmiany pozycji. Nic nie mówił, jedynie przymknął oczy, oparłszy policzek o jej głowę i gładząc jej spływające na plecy włosy, pozwolił aby całe napięcie ustąpiło z ciała i umysłu i zastąpione zostało rozluźnieniem.
Nie miał pojęcia ile tak siedzieli, ale w którejś chwili, kiedy już dym po wybuchu ekstazy opadł, poczuł suchość w gardle. Wychylił się tylko odrobinę, wciąż stabilnie trzymając Rose w ramionach, żeby jedną ręką sięgnąć po szklankę z niedopitą whisky. Nawet jeśli wcześniej zamierał się nią delektować, to teraz wypił wszystko na raz, popełniając taką samą profanację dobrego alkoholu, jak Blackwood wcześniej. Ale zupełnie nie było to ważne.