26-09-2021, 10:14 PM
Najwidoczniej miała rację z tym, że dla Alexa niepojęta była opcja, iż nikt się Alice nie podobał i z nikim się nie spotykała (może z wyjątkiem tej, hm, powiedzmy, że „randki” z Cavingtonem), z nikim nie sypiała, ani w ogóle nic nie działo się w jej sferze seksualnej – ba, ona nawet w ogóle nie istniała! – bo spojrzał na nią dokładnie tak samo zaskoczonym wzrokiem, jak ona przed momentem patrzyła na niego.
To tak… Była pewna, że miał kontynuować – to zresztą sugerowało jej urwane zdanie, a więc spodziewała się raczej czegoś w stylu to tak się da? No cóż, gdyby nie pohamował języka i dokończył to pytanie, jak najbardziej wytłumaczyłaby, że się da! Że można żyć z tym, że nikt jej się nie podobał, nikogo nigdy nie rozbierała wzrokiem i… generalnie wątpiła, że to kiedykolwiek się zmieni. Nawet ci, którzy jej się względnie podobali (jak na przykład Mickey po tej sytuacji, jak obronił dziewczynę przed jakąś bandą przygłupów), to było to raczej w sferze emocjonalnej. Podobała jej się jakaś cecha osobowości, zachowanie. Ale nigdy ciało. Mógł przed nią stanął sam Zeus na golasa, a ona i tak odwróciłaby wzrok z oburzeniem i obrzydzeniem.
I w sumie poza wydukaniem zwykłego okej nie usłyszała nic więcej. Więc wzruszyła jedynie ramionami i ponownie przeniosła wzrok na niebo. Okej to okej. W sumie, skoro o nic więcej nie pytał – ona nie zamierzała mówić. W tej kwestii nic się nadal nie zmieniło – kiedy ktoś nie chciał wiedzieć, ona nie gadała.
Cisza, o dziwo, jej już nie przeszkadzała. Raczej była miłym przerywnikiem, podczas którego mogła delektować się papierosem i wpatrywać się w gwiazdy. Z astronomii nigdy dobra nie była, ale nie musiała znać budowy płonących kul gazowych oddalonych o miliony mil, żeby móc na nie patrzeć i je podziwiać. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej odkryte skrawki skóry i delikatnie porywał kosmyki włosów. Zrobiło jej się tak dobrze, że nawet nie zauważyła, kiedy przymknęła oczy i chyba na moment odpłynęła… kiedy niemalże podskoczyła, kiedy Alex postanowił jednak kontynuować.
Wyrwana z tego dziwnego stanu, spojrzała na niego ze wzrokiem pełnym pytań. Ja to szanuję, w sensie, co…? Ach, czyli nadal mowa była o jej orientacji.
Miała chęć prychnąć tylko pod nosem, że to dobrze, bo gdyby nie szanował, chyba musiałaby sobie grób wykopać i się w nim zakopać, bo cóż ona by, biedna, zrobiła – ale i tym razem sobie darowała. Alex był dzisiaj dla niej cholernie miły, i ona nie miała powodów, żeby nie odwzajemniać tego traktowania.
— To miłe – rzuciła jedynie w odpowiedzi. – W sumie, tak mnie też traktujecie od samego początku – dodała, przenosząc wzrok na Alexa. – Jakbym nie była dziewczyną, tylko kumplem. Pasuje mi to – wyznała, w zasadzie nawet nie wiedząc, dlaczego. Brakowało jeszcze, żeby powiedziała, że daje jej to pewne poczucie bezpieczeństwa…
Za to, wdzięczna za zmianę tematu, westchnęła głęboko, jakby z nutką zniecierpliwienia.
— Cóż, wylej sobie kiedyś na nogę wosk i zerwij go razem z włosami. Wtedy pogadamy o, hm, przyjemnych, tak, efektach.
Tak, faceci w tym temacie na pewno mieli łatwiej. Nie mieli tak wygórowanych wymagań względem swojej atrakcyjności fizycznej. Znaczy, jasne, bardziej zadbani mieli branie, ale wystarczyła tylko ładna twarz… Nie wydepilowane, idealnie smukłe i szczupłe ciało, bez śladu włosa poza brwiami i głową…
To tak… Była pewna, że miał kontynuować – to zresztą sugerowało jej urwane zdanie, a więc spodziewała się raczej czegoś w stylu to tak się da? No cóż, gdyby nie pohamował języka i dokończył to pytanie, jak najbardziej wytłumaczyłaby, że się da! Że można żyć z tym, że nikt jej się nie podobał, nikogo nigdy nie rozbierała wzrokiem i… generalnie wątpiła, że to kiedykolwiek się zmieni. Nawet ci, którzy jej się względnie podobali (jak na przykład Mickey po tej sytuacji, jak obronił dziewczynę przed jakąś bandą przygłupów), to było to raczej w sferze emocjonalnej. Podobała jej się jakaś cecha osobowości, zachowanie. Ale nigdy ciało. Mógł przed nią stanął sam Zeus na golasa, a ona i tak odwróciłaby wzrok z oburzeniem i obrzydzeniem.
I w sumie poza wydukaniem zwykłego okej nie usłyszała nic więcej. Więc wzruszyła jedynie ramionami i ponownie przeniosła wzrok na niebo. Okej to okej. W sumie, skoro o nic więcej nie pytał – ona nie zamierzała mówić. W tej kwestii nic się nadal nie zmieniło – kiedy ktoś nie chciał wiedzieć, ona nie gadała.
Cisza, o dziwo, jej już nie przeszkadzała. Raczej była miłym przerywnikiem, podczas którego mogła delektować się papierosem i wpatrywać się w gwiazdy. Z astronomii nigdy dobra nie była, ale nie musiała znać budowy płonących kul gazowych oddalonych o miliony mil, żeby móc na nie patrzeć i je podziwiać. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej odkryte skrawki skóry i delikatnie porywał kosmyki włosów. Zrobiło jej się tak dobrze, że nawet nie zauważyła, kiedy przymknęła oczy i chyba na moment odpłynęła… kiedy niemalże podskoczyła, kiedy Alex postanowił jednak kontynuować.
Wyrwana z tego dziwnego stanu, spojrzała na niego ze wzrokiem pełnym pytań. Ja to szanuję, w sensie, co…? Ach, czyli nadal mowa była o jej orientacji.
Miała chęć prychnąć tylko pod nosem, że to dobrze, bo gdyby nie szanował, chyba musiałaby sobie grób wykopać i się w nim zakopać, bo cóż ona by, biedna, zrobiła – ale i tym razem sobie darowała. Alex był dzisiaj dla niej cholernie miły, i ona nie miała powodów, żeby nie odwzajemniać tego traktowania.
— To miłe – rzuciła jedynie w odpowiedzi. – W sumie, tak mnie też traktujecie od samego początku – dodała, przenosząc wzrok na Alexa. – Jakbym nie była dziewczyną, tylko kumplem. Pasuje mi to – wyznała, w zasadzie nawet nie wiedząc, dlaczego. Brakowało jeszcze, żeby powiedziała, że daje jej to pewne poczucie bezpieczeństwa…
Za to, wdzięczna za zmianę tematu, westchnęła głęboko, jakby z nutką zniecierpliwienia.
— Cóż, wylej sobie kiedyś na nogę wosk i zerwij go razem z włosami. Wtedy pogadamy o, hm, przyjemnych, tak, efektach.
Tak, faceci w tym temacie na pewno mieli łatwiej. Nie mieli tak wygórowanych wymagań względem swojej atrakcyjności fizycznej. Znaczy, jasne, bardziej zadbani mieli branie, ale wystarczyła tylko ładna twarz… Nie wydepilowane, idealnie smukłe i szczupłe ciało, bez śladu włosa poza brwiami i głową…
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.