28-09-2021, 04:52 PM
Szukał w główce słów, którymi mógłby uroczyć młodą Puchonkę, a przy tym jej nie zgorszyć bądź nie skończyć z jej niewątpliwie urokliwą niewinnością. Wszystkie osobliwe historie oscylowały wokół frazy "obudziłem się w śmietniku na Brooklynie" albo "Kanadyjczycy gonili nas na łosiach". W ogóle Kanada była tak piękną krainą geograficzną, szkoda, iż już nigdy nie będzie dane Teodorowi tam powrócić. Jego uwaga uciekła na kilka sekund, oddając się ciepłu własnej historii. Powrót z marzeń do rzeczywistości, jak zwykle, do rozkosznych nie należał a samym chłopakiem zawładnęła fala konsternacji widoczna na twarzy oraz w niezręcznym obłapianiu różdżki.
- Jak widać, tok edukacji może być osobliwy i indywidualny. Dlatego też od VI roku samemu dopiera się sobie przedmioty. A ja... - zaśmiał się nerwowo, kryjąc w tym jakiś niedopowiedziany urok. Śmiech kojący nerwy niczym letni zefir w upalny dzień. - Podróżowałem trochę. Po Europie i nie tylko. Wiedza książkowa jest super, ale przypadkowe spotkanie z magicznym zwierzakiem w jego naturalnym środowisku czy obserwacja roślinności na innym równiku dostarcza wrażeń wyjątkowych. - Zaś sama Anglia pozwalała poczuć się jak w Europie, z tą różnicą, że wszyscy mówią po angielsku; jakby tak ładnie sparafrazować dawną wypowiedź współczesnej, mugolskiej myślicielki Rihanny.
- Fory? Chyba już niepotrzebne - tym samym chciał ładnie popisać się zaklęciem, które mu nie wyszło. Jak na złość. Z potencjałem powtarzane od lat ruchy nadgarstka dały już nadzieję, iż różdżka rozświetli pomieszczenie ponownie. Skończyło się niemałym fiaskiem i być może wydobyło się coś na kształt magicznego pierda, który pozostawił bladą, świetlistą łunę na pół sekundy swojej egzystencji. Teodor po tym rozdziawił usta i przeniósł spojrzenie różdżki na Octavię. - Żart, jednak potrzebuje forów - zaśmiał się, poprawiając siedzenie na rozległym parapecie. Mógłby być wyższy, bez wątpienia. Teodor lubił oddawać swoje nogi zwisaniu oraz grawitacji, ale spora ilość posiadanych centymetrów na to nie pozwalała.
- Kiedyś chciałem przygotować się do SUM i pomagałem młodszym uczniom w przygotowywaniu eliksirów. Taka wspólna nauka. Dwa eliksiry wybuchły mi w twarz, odbierając mi młodość z twarzy. - Westchnął ociężale, dzieląc się swoją życiową historyjką. Czemu? Aby jakoś podtrzymać rozmowę czy raczej niestrudzenie oddawać się pogawędce przy nauce zaklęcie. - I teraz wiem jak pewnych składników do siebie nie dodawać. Wiem też, że czasem rzeczy wychodzą nam później niż byśmy ego chcieli - miało to zabrzmieć jak: "No dalej, czarujesz, Młoda", ale Teo takich rzeczy na trzeźwo nie wypowiadał.
Kość: 2
Progres: 2/5
- Jak widać, tok edukacji może być osobliwy i indywidualny. Dlatego też od VI roku samemu dopiera się sobie przedmioty. A ja... - zaśmiał się nerwowo, kryjąc w tym jakiś niedopowiedziany urok. Śmiech kojący nerwy niczym letni zefir w upalny dzień. - Podróżowałem trochę. Po Europie i nie tylko. Wiedza książkowa jest super, ale przypadkowe spotkanie z magicznym zwierzakiem w jego naturalnym środowisku czy obserwacja roślinności na innym równiku dostarcza wrażeń wyjątkowych. - Zaś sama Anglia pozwalała poczuć się jak w Europie, z tą różnicą, że wszyscy mówią po angielsku; jakby tak ładnie sparafrazować dawną wypowiedź współczesnej, mugolskiej myślicielki Rihanny.
- Fory? Chyba już niepotrzebne - tym samym chciał ładnie popisać się zaklęciem, które mu nie wyszło. Jak na złość. Z potencjałem powtarzane od lat ruchy nadgarstka dały już nadzieję, iż różdżka rozświetli pomieszczenie ponownie. Skończyło się niemałym fiaskiem i być może wydobyło się coś na kształt magicznego pierda, który pozostawił bladą, świetlistą łunę na pół sekundy swojej egzystencji. Teodor po tym rozdziawił usta i przeniósł spojrzenie różdżki na Octavię. - Żart, jednak potrzebuje forów - zaśmiał się, poprawiając siedzenie na rozległym parapecie. Mógłby być wyższy, bez wątpienia. Teodor lubił oddawać swoje nogi zwisaniu oraz grawitacji, ale spora ilość posiadanych centymetrów na to nie pozwalała.
- Kiedyś chciałem przygotować się do SUM i pomagałem młodszym uczniom w przygotowywaniu eliksirów. Taka wspólna nauka. Dwa eliksiry wybuchły mi w twarz, odbierając mi młodość z twarzy. - Westchnął ociężale, dzieląc się swoją życiową historyjką. Czemu? Aby jakoś podtrzymać rozmowę czy raczej niestrudzenie oddawać się pogawędce przy nauce zaklęcie. - I teraz wiem jak pewnych składników do siebie nie dodawać. Wiem też, że czasem rzeczy wychodzą nam później niż byśmy ego chcieli - miało to zabrzmieć jak: "No dalej, czarujesz, Młoda", ale Teo takich rzeczy na trzeźwo nie wypowiadał.