29-09-2021, 03:19 PM
Chociaż miał być to jej ostatni rok w Hogwarcie, do szkoły wracała z optymizmem i uśmiechem. Żal jej będzie opuszczać te znajome mury, w których spędziła dobre sześć lat swojego jednego z ważniejszych okresów w życiu, ale – w końcu to nie był koniec, prawda? Zaraz po szkole mogła zacząć pracować nad dalszą realizacją marzeń… no i nikt jej nie kazał zrywać wszystkich kontaktów z przyjaciółmi! Była pewna, że wszystko będzie w porządku – i była pełna optymizmu.
Co prawda tą radość nieco podkopywała świadomość, że raczej nie pojedzie w jednym przedziale z siostrą, no ale… zawsze po uczcie mogą mieć tyle czasu dla siebie, ile będą chciały. I przez następne kilka miesięcy… tę chwilę (która w praktyce była kilkugodzinną podróżą – ale czymże była w porównaniu do całego roku…?) naprawdę mogła poświęcić… na podróż z innymi znajomymi!
Co prawda przychodziła z delikatnym poślizgiem (zwyczajnie zagadała się w korytarzu, bo w końcu trzeba było wyprzytulać dobrą połowę uczniów Hogwartu! I zwrócić uwagę na biegające wszędzie w ekscytacji pierwszaki…), ale dotarła w końcu do przedziału prefektów. Z szerokim uśmiechem odsunęła drzwi od przedziału i prawdopodobnie wcięła się w rozmowę, ale i tak się przywitała:
— Hej wszystkiii-! – nie zdążyła dokończyć, bo pociągiem nagle szarpnęło, czego Sky nie była w stanie przewidzieć i poleciała bezwiednie… wprost na kolana Rose.
Minęło dobre kilka, może kilkanaście sekund, kiedy otrząsnęła się z szoku i ze zdziwieniem spojrzała na Gryfonkę, jakby nie dowierzała, co właściwie tutaj robiła. Dopiero po chwili, z uśmiechem, w którym mieszały się niezręczność i rozbawienie, zeszła z kolan dziewczyny, żeby opaść na siedzisko po przeciwnej stronie.
— Wybacz, Rose – rzuciła z lekkim rozbawieniem całą tą sytuacją, dopiero po chwili orientując się, że to w sumie nietypowe, żeby pociąg się zatrzymywał niedługo po ruszeniu. Dlatego odchyliła się lekko na siedzisku, aby wyjrzeć przez szybkę na korytarz. – Macie pojęcie, dlaczego mógł hamować?
Co prawda tą radość nieco podkopywała świadomość, że raczej nie pojedzie w jednym przedziale z siostrą, no ale… zawsze po uczcie mogą mieć tyle czasu dla siebie, ile będą chciały. I przez następne kilka miesięcy… tę chwilę (która w praktyce była kilkugodzinną podróżą – ale czymże była w porównaniu do całego roku…?) naprawdę mogła poświęcić… na podróż z innymi znajomymi!
Co prawda przychodziła z delikatnym poślizgiem (zwyczajnie zagadała się w korytarzu, bo w końcu trzeba było wyprzytulać dobrą połowę uczniów Hogwartu! I zwrócić uwagę na biegające wszędzie w ekscytacji pierwszaki…), ale dotarła w końcu do przedziału prefektów. Z szerokim uśmiechem odsunęła drzwi od przedziału i prawdopodobnie wcięła się w rozmowę, ale i tak się przywitała:
— Hej wszystkiii-! – nie zdążyła dokończyć, bo pociągiem nagle szarpnęło, czego Sky nie była w stanie przewidzieć i poleciała bezwiednie… wprost na kolana Rose.
Minęło dobre kilka, może kilkanaście sekund, kiedy otrząsnęła się z szoku i ze zdziwieniem spojrzała na Gryfonkę, jakby nie dowierzała, co właściwie tutaj robiła. Dopiero po chwili, z uśmiechem, w którym mieszały się niezręczność i rozbawienie, zeszła z kolan dziewczyny, żeby opaść na siedzisko po przeciwnej stronie.
— Wybacz, Rose – rzuciła z lekkim rozbawieniem całą tą sytuacją, dopiero po chwili orientując się, że to w sumie nietypowe, żeby pociąg się zatrzymywał niedługo po ruszeniu. Dlatego odchyliła się lekko na siedzisku, aby wyjrzeć przez szybkę na korytarz. – Macie pojęcie, dlaczego mógł hamować?