01-10-2021, 01:34 AM
Zrobił bliżej nieokreślony ruch głową, marszcząc brwi na tej swojej skalanej myślą twarzy. Bardzo się dziwił Skyler, że jeszcze z nim rozmawiała. On zapewne na miejscu pani prefekt już dawno zrezygnował, odchodząc w wymownej ciszy jedynie ku zastanowieniu dla czyjego dobra warto przemyśleć ów osobliwe spotkanie. Albo znów przesadzał, widząc w sobie nieodkrytego bydlaka. Zaś dziwił się głównie dlatego, że chciał już powiedzieć coś wręcz nader ryzykowanego. No, o czymś ryzykowanym. Mieli zjeść obiad bądź kolacje, a nie bić się z tygrysem za pomocą shurikenów. Chociaż może nielegalne walki uczniów przypadkową bronią z mugolskimi zwierzętami to pomysł na biznes? Pokręcił głową, oddalając od siebie te myśli. Chociaż pod nosem uśmiechał się niemało.
- W moich stronach mówi się: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana - powiedział to po polsku. Głównie dlatego, że nie znał angielskiej frazy, która oddałaby sens tej wypowiedzi. Chociaż teraz Sky go w ogóle nie zrozumiała. - Co znaczy tyle, że nagroda przychodzi po tym jak odejdzie od nas strach - wytłumaczył się zakłopotany swoim językowym brakiem wdzięku. Teodor zdawał się niekiedy typowym przykładem, iż Polak może wyjechać z Polski, ale Polska z niego nigdy. Przynajmniej chłop emanował tymi dobrymi i niedocenianymi cechami: potrafił upić innych oraz plótł wspaniałe wianki z polnych kwiatów.
- Akurat na uznawaniu się nie znam - podniósł ręce do góry w poddańczym geście. Nie wiedział też już na czym stoją. Zaczęło się od... niecodziennego pytania o Pana Darcy, a teraz mieli oko na widelcu. Mieli dynamikę rozmowy! To już chyba jakieś plus jeden do relacji międzyludzkich.
- To chodźmy razem - stęknął okropnie, podnosząc się z podłogi po czym od razu wyciągnął rękę do pomocy dla Puchonki. Pozbierał nawet jej rzeczy z podłogi jeśli takowe tam zostawiła! Zaproponował spacer z lekkością, na którą nie zdobyłby się przy początku rozmowy. Sky chyba miała swoją własną magię, która działała jak budyń. Czy Prus był kiedyś smutny po zjedzeniu budyniu? Nigdy!
- W moich stronach mówi się: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana - powiedział to po polsku. Głównie dlatego, że nie znał angielskiej frazy, która oddałaby sens tej wypowiedzi. Chociaż teraz Sky go w ogóle nie zrozumiała. - Co znaczy tyle, że nagroda przychodzi po tym jak odejdzie od nas strach - wytłumaczył się zakłopotany swoim językowym brakiem wdzięku. Teodor zdawał się niekiedy typowym przykładem, iż Polak może wyjechać z Polski, ale Polska z niego nigdy. Przynajmniej chłop emanował tymi dobrymi i niedocenianymi cechami: potrafił upić innych oraz plótł wspaniałe wianki z polnych kwiatów.
- Akurat na uznawaniu się nie znam - podniósł ręce do góry w poddańczym geście. Nie wiedział też już na czym stoją. Zaczęło się od... niecodziennego pytania o Pana Darcy, a teraz mieli oko na widelcu. Mieli dynamikę rozmowy! To już chyba jakieś plus jeden do relacji międzyludzkich.
- To chodźmy razem - stęknął okropnie, podnosząc się z podłogi po czym od razu wyciągnął rękę do pomocy dla Puchonki. Pozbierał nawet jej rzeczy z podłogi jeśli takowe tam zostawiła! Zaproponował spacer z lekkością, na którą nie zdobyłby się przy początku rozmowy. Sky chyba miała swoją własną magię, która działała jak budyń. Czy Prus był kiedyś smutny po zjedzeniu budyniu? Nigdy!