01-10-2021, 02:15 AM
~6~
Że ty przed nikim nie klękasz i że nie oszuka cię byle krętacz
W ogóle to skądś cię pamiętam? Czekaj
Że ty przed nikim nie klękasz i że nie oszuka cię byle krętacz
W ogóle to skądś cię pamiętam? Czekaj
Niektóre rzeczy się po prostu działy. Jako naturalna kolej rzeczy.
Pierwszakowi źle wyjdzie Nox na Zaklęciach i Urokach, a światełko na końcu różdżki postanawia zrobić jakąś szaloną wariacie, aby finalnie efekt uzyskać. Zaś po kwadransie na twarzy wyskakują okropne czarne plany, a co to niektóre mniej tęgie umysły zaczynają się śmiać z jakże niefortunnego zbiegu okoliczności. Później ktoś w ramach dowcipu źle wyceluje różdżką na transmutacji i w taki oto sposób lawina dochodzi do najstarszych z uczniów, którzy niemiło uprzykrzają sobie dzień zaklęciami, łajnobombami oraz innymi różnościami. Oczywiście tak, aby jak najmniej ucierpieć i nie dać się złapać! Bo kto się da ten mieszka w stajni hipogryfa czy jakie tam czarodzieje mieli przykrości.
Prus uciekał od jakiś zabawnych Ślizgonów, którzy chcieli mu podpalić wąs. Mścili się za coś, co owszem, zrobił. Jednak zupełnie nie pamiętał już co. Zapewne coś niewinnego lub zrobił to kilka lat temu w formie niewinnych przekomarzanek. Albo może były to czasy jego siostry, która sugestywnie zaoferowała coś za zakłopotanie dwójki samców. Tutaj tylko skupię uwagę jak trudno uciekać przed kimś, na schodach pełnych uczniów, aby nie zwracać na siebie uwagi. Przypomina to bardziej dziarski chód, burcząc co chwilę przepraszam. A jak już na kogoś wpadniesz to jesteś spalony. Teodor dotarł aż do trzeciego piętra, kiedy jego ogon zdawał się niemalże zgubiony. Puchon brał ciężkie oddechy spowodowane okropieństwem znanym jako wysiłek fizyczny. Dopiero, kiedy przystanął przy drzwiach od komnaty, ocierając kilka niewinnych kropelek potu z czoła dodał dwa do dwóch i wyszedł mu kameleon. Mógł się zmienić w zwierzaka i byłoby po problemie. Chociaż może wcale tego nie chciał, bo potrzebował pretekstu, aby nie przez jeden dzień nie martwić się OPCMem.
Wszedł do komnaty z pomrukiem zadowolenia. Od razu zauważył ucznia i na moment się zawahał. Znów ktoś rządny żartów? Łypnął niepewnie, bez przejmowania się, iż z pewnością jego wejście zostało zauważone przez jegomościa. Względnie znajomego najpewniej. Co najważniejsze: nie celował do Teo różdżką, ten więc postanowił podejść z nieopisanym, szelmowskim uśmiechem. Podszedł, przesunął kilka rzeczy na sekretarzyku, przy którym Krukon się uczył lub dzielnie udawał. Tyłkiem zaanektował kawałek blatu na meblu i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Takie akurat dobre na szybką setę tudzież kryjówkę wobec Piekła, które mogłoby się wydarzyć na korytarzu
Prus, inspirując się filmem, pochwycił jakiś obok leżący owoc jedną ręką. Polskie jabłuszko chociażby. Wziął gryza i udławił się niemalże na wspomnienie, iż dzieło od inspiracji to najpewniej jakiś pornol oglądany z rok temu. Z tej niezręczności nawet udało mu się uchylić szufladę od sekretarzyka. Zresztą, zrobił to z niemałą przedśmiertną ciekawością.
- O kurwa - powiedział, gdy jego życie było mniej już zagrożone jabłkiem. Do pomieszczenia wyleciały chochliki kornwalijskie, a Teo wiedział już, że popełnił błąd.