01-10-2021, 11:50 PM
Dzisiejszego dnia czuła się naprawdę okropnie. Nic nie szło po jej myśli i wszystko wyglądało na to, że jej najgorsze koszmary właśnie zaczynają się spełniać. Cóż, przynajmniej w pewnym sensie… Bo zaczynał się już drugi tydzień szkoły, a część znajomych jakby kompletnie zapomniało o jej istnieniu. Wszystko wymykało się spod kontroli, a wczorajszy wybuch, którego ofiarą padł Philip… i który potem przeżywała ona… To było za wiele.
Całe wczorajsze popołudnie spędziła na szlochaniu w poduszce, a potem na stresie związanym z przeprosinami i tym, czy w ogóle Philip je zaakceptuje. Przyjął je, ale co przeżywała i ile się stresowała, to jej. Wycieńczenie płaczem, potem jeszcze stresem… To co prawda spowodowało, że spała jak zabita, ale następnego dnia od rana bolała ją głowa. I, żeby nie było zbyt nudno, pierwsze zajęcia były najgorszymi ze wszystkich – bo musiała borykać się i z historią magii, i głupkowatym ekscentryzmem nauczyciela.
A na samym początku z pewnym niespodziewanym zwrotem akcji, kiedy przy jej ławce, gdy siedziała ledwo żywa, stanął… to był chyba chłopak, którego widziała w wakacje na jakimś bankiecie? Chyba przyjechał niedawno do Anglii, tak, rodzice coś na pewno o tym wspominali, że chcieliby poznać bliżej tych… Boleynów. I że najłatwiej było to zrobić przez dzieci.
Nie była do końca pewna, czy się tym przejmowała, czy miała kompletnie to w dupie, więc w razie czego poprawiła się na krześle.
— Bonjour – odpowiedziała mu. Jej francuski daleki był od doskonałości, no ale… kilka zdań by potrafiła sklecić. Gdyby była tylko bardziej przytomna.
Na szczęście przytomności starczyło jej, aby rozpoznać ten mały zbitek francuskich słówek i wiedzieć, co takiego chłopak do niej w ogóle mówił.
A potem skinęła tylko lekko głową. Chociaż nie, w sumie to nie miała ochoty na towarzystwo, ale… Francuz chyba wcale nie zamierzał czekać na jej pozwolenie lub jego brak, bo jeszcze nim dała mu sygnał, przymierzał się do zajęcia miejsca.
Na jego pytanie, uśmiechnęła się krzywo i aż nadto wymuszenie, odpowiadając aż zbyt słodkim głosem:
— Wybornie – co wskazywało na to, że jednak wcale wybornie nie było.
Za to chłopak był najwidoczniej obeznany nieźle w historii magii, bo nauczyciel uznał mu pytanie. Co ją bardziej zdziwiło, to fakt, że przy swoim nawet znała część poprawnej odpowiedzi, a zdumienie na jej twarzy po wpisaniu do jej drużyny punktu pozostało jeszcze przez pewien moment.
Więc to całe zakuwanie z Dexterem wcale nie było takie bezowocne. Cholera, będzie musiała mu powiedzieć, jak go tylko zobaczy.
Ilość punktów w kuferku: 0 + 1 = 1
Kostka: 6
Wynik: 1 + 6 = 7
Punkty dla grupy: 1
Całe wczorajsze popołudnie spędziła na szlochaniu w poduszce, a potem na stresie związanym z przeprosinami i tym, czy w ogóle Philip je zaakceptuje. Przyjął je, ale co przeżywała i ile się stresowała, to jej. Wycieńczenie płaczem, potem jeszcze stresem… To co prawda spowodowało, że spała jak zabita, ale następnego dnia od rana bolała ją głowa. I, żeby nie było zbyt nudno, pierwsze zajęcia były najgorszymi ze wszystkich – bo musiała borykać się i z historią magii, i głupkowatym ekscentryzmem nauczyciela.
A na samym początku z pewnym niespodziewanym zwrotem akcji, kiedy przy jej ławce, gdy siedziała ledwo żywa, stanął… to był chyba chłopak, którego widziała w wakacje na jakimś bankiecie? Chyba przyjechał niedawno do Anglii, tak, rodzice coś na pewno o tym wspominali, że chcieliby poznać bliżej tych… Boleynów. I że najłatwiej było to zrobić przez dzieci.
Nie była do końca pewna, czy się tym przejmowała, czy miała kompletnie to w dupie, więc w razie czego poprawiła się na krześle.
— Bonjour – odpowiedziała mu. Jej francuski daleki był od doskonałości, no ale… kilka zdań by potrafiła sklecić. Gdyby była tylko bardziej przytomna.
Na szczęście przytomności starczyło jej, aby rozpoznać ten mały zbitek francuskich słówek i wiedzieć, co takiego chłopak do niej w ogóle mówił.
A potem skinęła tylko lekko głową. Chociaż nie, w sumie to nie miała ochoty na towarzystwo, ale… Francuz chyba wcale nie zamierzał czekać na jej pozwolenie lub jego brak, bo jeszcze nim dała mu sygnał, przymierzał się do zajęcia miejsca.
Na jego pytanie, uśmiechnęła się krzywo i aż nadto wymuszenie, odpowiadając aż zbyt słodkim głosem:
— Wybornie – co wskazywało na to, że jednak wcale wybornie nie było.
Za to chłopak był najwidoczniej obeznany nieźle w historii magii, bo nauczyciel uznał mu pytanie. Co ją bardziej zdziwiło, to fakt, że przy swoim nawet znała część poprawnej odpowiedzi, a zdumienie na jej twarzy po wpisaniu do jej drużyny punktu pozostało jeszcze przez pewien moment.
Więc to całe zakuwanie z Dexterem wcale nie było takie bezowocne. Cholera, będzie musiała mu powiedzieć, jak go tylko zobaczy.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?