17-10-2021, 03:46 PM
Od kiedy w parze z awansem szła również degradacja? O nie, tak to nie powinno działać!
- Ale one się nie nadają! - zauważył szybko z oburzeniem. - W każdym razie nie tak dobrze, jak ja.
Doprawdy, kto lepiej nadawał się do krytykowania Ethana, niż... Sam Ethan! No dobrze, może gdyby miał tak absurdalną szanse wspierania Kai po kłótni ze sobą, starałby wyjaśnić jej, że wcale nie zjebał aż tak bardzo oraz że jest właściwie w porządku, a ona nadreagowała! Z drugiej strony wcale nie planował się z nią kłócić i wierzył, że ich dotychczasowa przyjaźń jest gwarancją jakości, która dowodzi, że czekają ich lata bez większych konfliktów! Ale tak dla zasady - nie mogła go tak sobie zastąpić Aurorą, czy Danicą.
Zastanowił się chwilę na jej instrukcję przeprosin. Pierwsze pytanie, jakie mu się nasunęło, brzmiało "skąd ja, kurwa, miałbym wziąć kwiaty?". Szybko jednak sam sobie na to odpowiedział. Przecież było ich sporo na błoniach...
- Dobra, dobra. Dostaniesz swoje kwiaty, jak będziemy wracać, ale bulweńka zostaje - zadecydował poważnym tonem.
Bo przecież co to za problem przejść się jakąś łąką na skraju lasu w drodze do zamku. Był gotów nazrywać jej wtedy mały bukiecik, co właściwie ogólnie nie było takim złym pomysłem na pierwszą randkę! Pomijając udawane przeprosiny na udawany foszek.
I naprawdę liczył, że uda mu się sprawnie rozładować atmosferę, a poważne tematy zostaną za nimi... Jednak Kaia zdawała się chcieć ciągnąć tę rozmowę, a powiedzenie jej "stop" zdawało się nie na miejscu. Niestety.
Tylko czego właściwie od niego oczekiwała? Zaznaczyła, że chce o tym pogadać, ale w gruncie rzeczy w żaden sposób nie nakreśliła kierunku tej rozmowy, a Ethan... Chyba nie miał na ten moment nic do powiedzenia.
Pogładził jej dłoń kciukiem, myśląc chwilę, co tak właściwie mógłby jeszcze powiedzieć.
- Nie no, jasne, przecież cię nie zmuszam - odparł po krótkiej chwili ciszy, która i tak zdawała mu się ciążyć zbyt długo.
Ale dokładnie o to chodziło! Nie chciała, to nie. Koniec tematu... To znaczy, koniec na ten moment i zdaje się najbliższy czas, ale w końcu pewnie by do tego wrócili.
- Znaczy, rozumiem.
Nie do końca rozumiał, ale to chyba zamykało zgrabnie temat, który przecież i tak nie prowadziłby do niczego, tak?
- Ale one się nie nadają! - zauważył szybko z oburzeniem. - W każdym razie nie tak dobrze, jak ja.
Doprawdy, kto lepiej nadawał się do krytykowania Ethana, niż... Sam Ethan! No dobrze, może gdyby miał tak absurdalną szanse wspierania Kai po kłótni ze sobą, starałby wyjaśnić jej, że wcale nie zjebał aż tak bardzo oraz że jest właściwie w porządku, a ona nadreagowała! Z drugiej strony wcale nie planował się z nią kłócić i wierzył, że ich dotychczasowa przyjaźń jest gwarancją jakości, która dowodzi, że czekają ich lata bez większych konfliktów! Ale tak dla zasady - nie mogła go tak sobie zastąpić Aurorą, czy Danicą.
Zastanowił się chwilę na jej instrukcję przeprosin. Pierwsze pytanie, jakie mu się nasunęło, brzmiało "skąd ja, kurwa, miałbym wziąć kwiaty?". Szybko jednak sam sobie na to odpowiedział. Przecież było ich sporo na błoniach...
- Dobra, dobra. Dostaniesz swoje kwiaty, jak będziemy wracać, ale bulweńka zostaje - zadecydował poważnym tonem.
Bo przecież co to za problem przejść się jakąś łąką na skraju lasu w drodze do zamku. Był gotów nazrywać jej wtedy mały bukiecik, co właściwie ogólnie nie było takim złym pomysłem na pierwszą randkę! Pomijając udawane przeprosiny na udawany foszek.
I naprawdę liczył, że uda mu się sprawnie rozładować atmosferę, a poważne tematy zostaną za nimi... Jednak Kaia zdawała się chcieć ciągnąć tę rozmowę, a powiedzenie jej "stop" zdawało się nie na miejscu. Niestety.
Tylko czego właściwie od niego oczekiwała? Zaznaczyła, że chce o tym pogadać, ale w gruncie rzeczy w żaden sposób nie nakreśliła kierunku tej rozmowy, a Ethan... Chyba nie miał na ten moment nic do powiedzenia.
Pogładził jej dłoń kciukiem, myśląc chwilę, co tak właściwie mógłby jeszcze powiedzieć.
- Nie no, jasne, przecież cię nie zmuszam - odparł po krótkiej chwili ciszy, która i tak zdawała mu się ciążyć zbyt długo.
Ale dokładnie o to chodziło! Nie chciała, to nie. Koniec tematu... To znaczy, koniec na ten moment i zdaje się najbliższy czas, ale w końcu pewnie by do tego wrócili.
- Znaczy, rozumiem.
Nie do końca rozumiał, ale to chyba zamykało zgrabnie temat, który przecież i tak nie prowadziłby do niczego, tak?