20-10-2021, 02:32 AM
Właściwie był o krok od skrzyżowania rąk i naburmuszonej miny! Uznał jednak, że to zbędne i Kaia dobrze rozumiała jego i tak przerysowane emocje. Niemniej jednak zaraz otworzył usta w taki sam sposób prezentując swoje zdziwienie, zmieszane z oburzeniem.
- Sam siebie opierdalał... Co?
O nie. Takie okoliczności wymagały specjalnych kroków! Natychmiastowo po swoim pytaniu, skrzyżował ręce na piersi.
- Mam rozumieć, że w razie czego Aurora, czy Danica mają mnie opierdalać? - spytał podtrzymując przerysowany, oburzony ton.
Bo jak tak można? Miała nasyłać na niego koleżanki? No dobrze, świetnie! To teraz chętnie obróci to przeciwko niej, w ramach równouprawnienia.
- Kto ma opierdalać ciebie, jeśli zawalisz, co? - spytał, tykając ją przy tym lekko palcem w bok.
A przecież również miał sporo osób do wyboru. A po dzisiejszym wieczorze na myśl o jednej z nich nawet nie powstrzymał uśmiechu wbrew odgrywanych przez nich roli w scenie sprzeczki.
- Może Milesa? Zdaje się, że on jest w tym dobry, zadaje odpowiednie pytania... - dodał kiwając głową, na znak, że absolutnie się ze sobą zgadza.
Oczywiście w tym wszystkim nawiązywał do nieszczęsnego pytania, które tego samego dnia właśnie jej zadał... I może to ta odrobina alkoholu, a może ogólna atmosfera pozwoliła mu już z tego żartować i droczyć się z nią w ten sposób.
Na upomnienie o buziaczek, westchnął teatralnie, jakby był już styranym mężem z ponad dwudziestoletnim stażem. Inna sprawa, że oczywiście chętnie ją całował! Ale jak odgrywali przy tym scenę bezlitosnego przekupstwa, to musiało to jakoś wyglądać. Zaraz po westchnieniu faktycznie ponownie pocałował ją w usta, zostając na nich chwilę dłużej, niż było to konieczne.
Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, oczywiście nie chciał rozmawiać o jej braku zainteresowania seksem na tym etapie... A przynajmniej miał nadzieję, że to tylko na tym etapie. Ale chodziło o to, że nie wiedział właściwie, co jeszcze mogliby tu sobie powiedzieć - nie widział sensu w ciągnięciu tematu! Absolutnie nie rozumiał też, co działo się teraz w głowie Kai i szczerze mówiąc zdążył już pożałować tego pewnego ruchu ręką po jej nodze. Do tej pory sądził, że to w porządku - w końcu, zatrzymała go, a on zdystansował, zdaje się odpowiednio? Ale zamiast dalej cieszyć się sobą, utknęli w jakiejś dziwnej niezręczności, której Ethan chyba nigdy nie doświadczył. To znaczy, rzecz jasna początki niektórych związków były w rzeczy samej niezręczne, ale też nie w ten sposób. I przede wszystkim chyba nigdy go to aż tak nie drażniło. Może teraz było inaczej, bo chodziło o Kaię? Bo z nią było zupełnie inaczej! Nie potrafiłby, w szczególności w tej chwili, dobrze wyjaśnić, co się tak różniło, poza tym, że przecież startowali z tak bliskiej przyjaźni... Ale było na pewno.
W dodatku zawsze zwracał szczególną uwagę na nastawienie Kai, co było dosyć proste dzięki jej metamorfomagii. Nie musiał się więc domyślać, co czuje. Wystarczyło nauczyć się kolorów. Z kolei czasem wraz z jej tak wyraźnymi zmianami emocji, on zdawał się czuć podobnie. Zawsze, gdy Gryfonka była zła, czy smutna, czuł się przy tym nieswojo, podzielając jej słaby humor - choć nie zawsze jeden do jednego. Na przykład gdy te kilka godzin temu siedziała przygnębiona w Pokoju Wspólnym, on był co najwyżej zły. Zwłaszcza po wysłuchaniu historii na temat jej koleżanki. Teraz z kolei czuł się źle, choć nie potrafiłby z taką łatwością nazwać poszczególnych emocji. Na pewno żałował i skupiał się przede wszystkim na tym, jak wybrnąć z sytuacji i sprawić, by dziewczyna znów poczuła się lepiej.
Dopiero po chwili złapał się na tym, że trwająca między nimi cisza brzmi po prostu źle. Zupełnie jakby faktycznie przeszkadzała mu decyzja Kai. A on jedynie zastanawiał się, jak odpowiednio ubrać to w słowa! Jednak skoro już dostrzegł swój błąd w postaci zwłoki, musiał podjąć desperacką próbę wybrnięcia... Musiał... Postawić na szczerość.
- Eeee... Dzisiaj? Dzisiaj nie.
Zaraz. To też brzmiało nie najlepiej...
- Znaczy, to też nie tak - dodał pospiesznie. - W sensie, że dzisiaj, czy w takiej niedalekiej przyszłości... No to nie, to jest spoko.
Cały czas mówił powoli, z pewną dozą ostrożności, obserwując ją z uwagą, mając nadzieję, że nie okaże się zaraz, że całkowicie zjebał.
- Ale sama mówiłaś, że to jeszcze nie jesteś gotowa, więc to nie tak, że na zawsze...
Zmarszczył lekko brwi.
Nie, absolutnie nie czuł się komfortowo w tej rozmowie. Czy to, co mówił brzmiało źle? Czy może jednak brnął w niewłaściwym kierunku? Nie miał pojęcia! Nigdy nie musiał odpowiadać na takie pytania!
- Sam siebie opierdalał... Co?
O nie. Takie okoliczności wymagały specjalnych kroków! Natychmiastowo po swoim pytaniu, skrzyżował ręce na piersi.
- Mam rozumieć, że w razie czego Aurora, czy Danica mają mnie opierdalać? - spytał podtrzymując przerysowany, oburzony ton.
Bo jak tak można? Miała nasyłać na niego koleżanki? No dobrze, świetnie! To teraz chętnie obróci to przeciwko niej, w ramach równouprawnienia.
- Kto ma opierdalać ciebie, jeśli zawalisz, co? - spytał, tykając ją przy tym lekko palcem w bok.
A przecież również miał sporo osób do wyboru. A po dzisiejszym wieczorze na myśl o jednej z nich nawet nie powstrzymał uśmiechu wbrew odgrywanych przez nich roli w scenie sprzeczki.
- Może Milesa? Zdaje się, że on jest w tym dobry, zadaje odpowiednie pytania... - dodał kiwając głową, na znak, że absolutnie się ze sobą zgadza.
Oczywiście w tym wszystkim nawiązywał do nieszczęsnego pytania, które tego samego dnia właśnie jej zadał... I może to ta odrobina alkoholu, a może ogólna atmosfera pozwoliła mu już z tego żartować i droczyć się z nią w ten sposób.
Na upomnienie o buziaczek, westchnął teatralnie, jakby był już styranym mężem z ponad dwudziestoletnim stażem. Inna sprawa, że oczywiście chętnie ją całował! Ale jak odgrywali przy tym scenę bezlitosnego przekupstwa, to musiało to jakoś wyglądać. Zaraz po westchnieniu faktycznie ponownie pocałował ją w usta, zostając na nich chwilę dłużej, niż było to konieczne.
Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, oczywiście nie chciał rozmawiać o jej braku zainteresowania seksem na tym etapie... A przynajmniej miał nadzieję, że to tylko na tym etapie. Ale chodziło o to, że nie wiedział właściwie, co jeszcze mogliby tu sobie powiedzieć - nie widział sensu w ciągnięciu tematu! Absolutnie nie rozumiał też, co działo się teraz w głowie Kai i szczerze mówiąc zdążył już pożałować tego pewnego ruchu ręką po jej nodze. Do tej pory sądził, że to w porządku - w końcu, zatrzymała go, a on zdystansował, zdaje się odpowiednio? Ale zamiast dalej cieszyć się sobą, utknęli w jakiejś dziwnej niezręczności, której Ethan chyba nigdy nie doświadczył. To znaczy, rzecz jasna początki niektórych związków były w rzeczy samej niezręczne, ale też nie w ten sposób. I przede wszystkim chyba nigdy go to aż tak nie drażniło. Może teraz było inaczej, bo chodziło o Kaię? Bo z nią było zupełnie inaczej! Nie potrafiłby, w szczególności w tej chwili, dobrze wyjaśnić, co się tak różniło, poza tym, że przecież startowali z tak bliskiej przyjaźni... Ale było na pewno.
W dodatku zawsze zwracał szczególną uwagę na nastawienie Kai, co było dosyć proste dzięki jej metamorfomagii. Nie musiał się więc domyślać, co czuje. Wystarczyło nauczyć się kolorów. Z kolei czasem wraz z jej tak wyraźnymi zmianami emocji, on zdawał się czuć podobnie. Zawsze, gdy Gryfonka była zła, czy smutna, czuł się przy tym nieswojo, podzielając jej słaby humor - choć nie zawsze jeden do jednego. Na przykład gdy te kilka godzin temu siedziała przygnębiona w Pokoju Wspólnym, on był co najwyżej zły. Zwłaszcza po wysłuchaniu historii na temat jej koleżanki. Teraz z kolei czuł się źle, choć nie potrafiłby z taką łatwością nazwać poszczególnych emocji. Na pewno żałował i skupiał się przede wszystkim na tym, jak wybrnąć z sytuacji i sprawić, by dziewczyna znów poczuła się lepiej.
Dopiero po chwili złapał się na tym, że trwająca między nimi cisza brzmi po prostu źle. Zupełnie jakby faktycznie przeszkadzała mu decyzja Kai. A on jedynie zastanawiał się, jak odpowiednio ubrać to w słowa! Jednak skoro już dostrzegł swój błąd w postaci zwłoki, musiał podjąć desperacką próbę wybrnięcia... Musiał... Postawić na szczerość.
- Eeee... Dzisiaj? Dzisiaj nie.
Zaraz. To też brzmiało nie najlepiej...
- Znaczy, to też nie tak - dodał pospiesznie. - W sensie, że dzisiaj, czy w takiej niedalekiej przyszłości... No to nie, to jest spoko.
Cały czas mówił powoli, z pewną dozą ostrożności, obserwując ją z uwagą, mając nadzieję, że nie okaże się zaraz, że całkowicie zjebał.
- Ale sama mówiłaś, że to jeszcze nie jesteś gotowa, więc to nie tak, że na zawsze...
Zmarszczył lekko brwi.
Nie, absolutnie nie czuł się komfortowo w tej rozmowie. Czy to, co mówił brzmiało źle? Czy może jednak brnął w niewłaściwym kierunku? Nie miał pojęcia! Nigdy nie musiał odpowiadać na takie pytania!