20-10-2021, 03:09 PM
1.
Dlaczego ta sprawa non stop go prześladowała? Dopiero jest koniec września, a Love coraz częściej myślał o nadchodzącym ślubie. Nie chciał żyć pod dyktando ojca, jednak nie miał wyjścia... Gdyby mama żyła to na pewno starałaby się jakoś go wspomóc, przekonać męża, żeby porzucił swoją szaloną wizję. Podtrzymanie rodu, panujących w rodzinie zasad i wyższości nad mugolami jest o wiele bardziej ważniejsze niż szczęście jedynego dziecka.
Cóż, Love musiał się z tym pogodzić. Dopóki jest w Hogwarcie to może w pewnym sensie żyć własnym życiem, byle ojciec nie dowiedział się o pewnych rzeczach. Gdyby wiedział, że jego dziedzic miał w ustach mugolskiego papierosa albo chociażby słuchał jakiegokolwiek nie magicznego zespołu to na pewno wyznaczyłby mu dość surową karę. Dlaczego aż tak bardzo nimi gardził? To że są inni to jie znaczy, że gorsi... Barnes miał w głowie jeden wielki mętlik, nie mógł być sobą, chociaż starał się zachować chociażby najmniejszą cząstkę własnej indywidualności.
Mniejsza, potrzebował pomyśleć, dlatego korytarz na VI piętrze wydawał się idealną opcją. Gorejący korytarz? Jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów ever, nie raz widział, jak uczniowie wychodzą z niego pełni ran bitewnych albo mocno rozczochrani po wcześniejszych doznaniach. Cóż, mimo wszystko wydawało mu się to całkiem intymnym miejscem, gdzie trochę pozbiera własne myśli.
Sytuacja byłaby przyjemna, gdyby nie obecność drugiej osoby, a konkretnie Teo, którego na co dzień obserwował ukradkiem. Teraz chłopak sprawiał, że w Love aż się gotowało. Dlaczego do cholery zakłócał jego spokój? Czy nie ma prawa na chociaż minutę odpoczynku? Przeszkadzało mu dosłownie wszystko w Prusie, przeszedł parę kroków bliżej.
- O chuj Ci chodzi, co? – warknął, patrząc prosto w oczy chłopaka. Polak mógł zobaczyć w tęczówkach kolegi, że mocno zalazł mu za skórę. – Nie pasuje Ci to możesz wyjść. – dodał jeszcze, uśmiechając się pięknie.
Dlaczego ta sprawa non stop go prześladowała? Dopiero jest koniec września, a Love coraz częściej myślał o nadchodzącym ślubie. Nie chciał żyć pod dyktando ojca, jednak nie miał wyjścia... Gdyby mama żyła to na pewno starałaby się jakoś go wspomóc, przekonać męża, żeby porzucił swoją szaloną wizję. Podtrzymanie rodu, panujących w rodzinie zasad i wyższości nad mugolami jest o wiele bardziej ważniejsze niż szczęście jedynego dziecka.
Cóż, Love musiał się z tym pogodzić. Dopóki jest w Hogwarcie to może w pewnym sensie żyć własnym życiem, byle ojciec nie dowiedział się o pewnych rzeczach. Gdyby wiedział, że jego dziedzic miał w ustach mugolskiego papierosa albo chociażby słuchał jakiegokolwiek nie magicznego zespołu to na pewno wyznaczyłby mu dość surową karę. Dlaczego aż tak bardzo nimi gardził? To że są inni to jie znaczy, że gorsi... Barnes miał w głowie jeden wielki mętlik, nie mógł być sobą, chociaż starał się zachować chociażby najmniejszą cząstkę własnej indywidualności.
Mniejsza, potrzebował pomyśleć, dlatego korytarz na VI piętrze wydawał się idealną opcją. Gorejący korytarz? Jeden z najbardziej idiotycznych pomysłów ever, nie raz widział, jak uczniowie wychodzą z niego pełni ran bitewnych albo mocno rozczochrani po wcześniejszych doznaniach. Cóż, mimo wszystko wydawało mu się to całkiem intymnym miejscem, gdzie trochę pozbiera własne myśli.
Sytuacja byłaby przyjemna, gdyby nie obecność drugiej osoby, a konkretnie Teo, którego na co dzień obserwował ukradkiem. Teraz chłopak sprawiał, że w Love aż się gotowało. Dlaczego do cholery zakłócał jego spokój? Czy nie ma prawa na chociaż minutę odpoczynku? Przeszkadzało mu dosłownie wszystko w Prusie, przeszedł parę kroków bliżej.
- O chuj Ci chodzi, co? – warknął, patrząc prosto w oczy chłopaka. Polak mógł zobaczyć w tęczówkach kolegi, że mocno zalazł mu za skórę. – Nie pasuje Ci to możesz wyjść. – dodał jeszcze, uśmiechając się pięknie.