20-10-2021, 08:35 PM
Miejsce sprzyjało osobliwościom tudzież różnym innym specyfikom. Z jeden strony korytarz, który przy jednym spojrzeniu pozwalał ludziom niegodziwić się na króliki. Z drugiej zmarszczenie brwi w nieodpowiedni sposób zostawiało na ciele siniaki niepodobne kształtem do niczego. Z trzeciej było już tylko zdziwienie. Czemu dyrekcja nie pokusiła się na zamknięcie tej części szkoły, okiełznaniu korytarza lub chociaż nędznej próby zrobienia czegokolwiek, aby różnorakie hormony nastolatków mniej śmiało przejmowały władzę nad młodocianymi ciałkami. Teodor natomiast zupełnie nie chciał niszczyć magii tego miejsca, bo z jednej strony był Puchonem podanym na cierpienie serduszek biednych istotek w Hogwarcie i nierzadko ów miejsce umiało zlepić rozdarte połówki. Niezaprzeczalnie jego druga strona, która lubiła sobie czasem często spalić wesołego papieroska, zalać mordę czy zrobić coś głupiego - kitrała się przy tym korytarzu razem z Nico, aby przypał był mniejszy lub w ogóle. Przecież skoro profesorowie mieliby tak dziko oglądać migdalące się nastolatki to nie robiliby tego na własne życzenie. Gorzej z prefektami, ale pal to Licho już.
Prus bardziej intrygował czy też wkurwiał się, oglądając czerwoną poświatę, odbijającą się rubinową złością na słodko-brązowej źrenicy Love. Dupek mówił do niego słowa, od tak! Bez żadnego nawet przepraszam, spierdalam. Rozum i godność człowieka? Ślizgon zapewne nie posiadał, trochę szkoda, trochę zbyt miejmy to gdzieś. A gdyby tak chociażby zamilkł to Teosiek nawet odszedłby bez zbędnego podnoszenia sobie ciśnienia. Skąd ono się brało? Średnio wiadomo, ale źródła warto wypatrywać w chłopaku obok. I tych kilku niesfornych kosmykach, opadających na brwi, które z pewnością rozpraszały złość na rzecz bliżej niechcianego poczucie powściągliwości.
- Też możesz wyjść, ślicznoto - może nie wysyczał, ale z pewnością pieszczotliwe słówko miało mieć moc bardzo zaciekłą. Iście niepieszczotliwą w swej istocie. Teosiek nawet pociągnął palcem od szyi do środka piersi Barnes'a, aby przy użyciu siły odepchnąć go od siebie jednym paluszkiem. - Wpełznij sobie do tej swojej jaskini czy gdzie ty tam mieszkasz - polecił, czując jak wszystko zaczyna na nim ciążyć. Nawet jebana grawitacja, a to wszystkie przez jakiegoś typiearza, co nawet dobrze nie umie pomachać magiczną pałką.
Prus bardziej intrygował czy też wkurwiał się, oglądając czerwoną poświatę, odbijającą się rubinową złością na słodko-brązowej źrenicy Love. Dupek mówił do niego słowa, od tak! Bez żadnego nawet przepraszam, spierdalam. Rozum i godność człowieka? Ślizgon zapewne nie posiadał, trochę szkoda, trochę zbyt miejmy to gdzieś. A gdyby tak chociażby zamilkł to Teosiek nawet odszedłby bez zbędnego podnoszenia sobie ciśnienia. Skąd ono się brało? Średnio wiadomo, ale źródła warto wypatrywać w chłopaku obok. I tych kilku niesfornych kosmykach, opadających na brwi, które z pewnością rozpraszały złość na rzecz bliżej niechcianego poczucie powściągliwości.
- Też możesz wyjść, ślicznoto - może nie wysyczał, ale z pewnością pieszczotliwe słówko miało mieć moc bardzo zaciekłą. Iście niepieszczotliwą w swej istocie. Teosiek nawet pociągnął palcem od szyi do środka piersi Barnes'a, aby przy użyciu siły odepchnąć go od siebie jednym paluszkiem. - Wpełznij sobie do tej swojej jaskini czy gdzie ty tam mieszkasz - polecił, czując jak wszystko zaczyna na nim ciążyć. Nawet jebana grawitacja, a to wszystkie przez jakiegoś typiearza, co nawet dobrze nie umie pomachać magiczną pałką.