22-10-2021, 02:11 PM
Choć temat był niezmiernie poważny i oboje na zmianę przybierali naburmuszone miny, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy Kaia zainscenizowała potencjalny opierdol Milesa... I chyba coś właściwie w tym było. Niemniej, mimo okazanego rozbawienia, przewrócił też oczami.
- Mówisz tak, bo jeszcze nigdy nie musiał mnie przed tobą bronić - odparł ponownie grożąc jej palcem. - Teraz jesteś na innych zasadach.
No nie, raczej nic się nie zmieniało od tej strony i był przekonany, że nawet potencjalny opierdol Milesa, nie mógłby się równać prawdopodobnie wybuchom ze strony dziewczyn, jeśli coś poszłoby nie tak... Ale to jedynie słowna przepychanka! Nic nie miało iść nie tak, prawda?
Przy poważnym temacie z kolei, frustracja Ethana rosła. Kaia tak naprawdę zdawała się oddalać coraz bardziej - przynajmniej fizycznie - i nawet zabrała rękę z jego dłoni. Naprawdę, przez jeden głupi gest, odsunęła się całkowicie i jeszcze uparcie brnęła w temat, który może miał spore znaczenie... Ale nie teraz!
Sama zresztą w końcu trafnie zauważyła, że psuje im wieczór. Jednak resztki taktu Ethana nie pozwalały mu przytaknąć. Zamiast tego wymownie przemilczał tę kwestię, a i tak zaraz mógł słuchać jej dalej.
Szybko okazało się, że do jej historii miał mieszane uczucia. Była jego przyjaciółką i zdecydowanie chciał wiedzieć, jak się czuje oraz jakie ma ku temu powody... Z drugiej strony przy ostatniej wypowiedzi poczuł, że nagle ciążyła na nim jeszcze większa odpowiedzialność niż do tej pory. Nie chciał jej krzywdy. Nigdy w życiu nie chciałby zrobić niczego, co sprawiłoby, że poczułaby się niewystarczająca. Ale czy to oznaczało, że naprawdę musiałby zachowywać się, jakby byli po ślubie? Co jeśli faktycznie miałoby im nie wyjść? O takich rzeczach nie myśli się na pierwszej randce! Właściwie Ethan starał się nigdy nie zagłębiać w ten sposób. Dlaczego nagle to wszystko musiało stać się tak trudne i tak... Ciężkie?
Po tym wszystkim nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział też, co zrobić. Doskonale widział, że czuła się coraz gorzej w tej sytuacji, a on... Czuł się podle, że doprowadził ją w jakiś dziwny sposób do całej tej historii.
Jedyne, co przychodziło mu teraz na myśl, to że mógłby powiedzieć, iż to jego rodzina była bardziej zjebana... Ale nie chodziło przecież o to, żeby licytować się w ten sposób!
- To... - zaczął niezręcznie, wyraźnie nie wiedząc jeszcze, co powinien powiedzieć.
Chciał jedynie zapełnić czymś cisze, kiedy desperacko szukał sposobu na rozluźnienie atmosfery... Był jakiś?
- Wygląda na to, że chyba oboje mieliśmy zjebane matki.
On co prawda nie wiedział wiele o swojej i raczej podchodził z pewnym dystansem do strzępków informacji, jakie usłyszał w domu na jej temat... Jednak przede wszystkim wiedział też, że nie żyła, więc czy to wszystko było takie ważne? Po latach przestał o nią dopytywać.
Kaia z kolei musiała znać te podstawowe informacje na jej temat - że uwiodła ojca Ethana, który już wtedy był żonaty, że w jakimś stopniu była wilą oraz że zmarła, gdy chłopak miał parę lat. On z kolei zdawał się podchodzić do tego wszystkiego z dystansem. Zupełnie jakby nie przejmował się tym, co zaszło w przeszłości... Mimo że przecież miało to dla niego ogromny wpływ! Matka Milesa na przykład go nienawidziła i właśnie to wydawało mu się tworzyć problemy na przyszłość... Na bardzo niedaleką przyszłość.
Wziął głębszy wdech, już doskonale wiedząc, że będzie gadał cokolwiek, licząc, że będzie to brzmiało lepiej niż cisza, która ponownie zapadła.
- Znaczy, jakby, mamy jeszcze chyba sporo czasu i ostatecznie też może się okazać, że cię wkurwiam... Chociaż, kurwa, oby nie... Ale też poznajemy się z innej strony i chujowo byłoby zakładać z góry, że nie wyjdzie, ale jeśli tak, to nie tak, że byłabyś niewystarczająca... W jakiejkolwiek kwestii.
Jakoś nie brzmiało mu to dobrze, ale nie miał pojęcia, co mogłoby brzmieć lepiej...
- Nie wiem, przepraszam? - rzucił w końcu rozkładając ręce.
Tego może oczekiwała? Tak miał się wycofać? Bo z jakiegoś powodu czuł, że cały ten wylew negatywnych emocji, to jego wina.
- Mówisz tak, bo jeszcze nigdy nie musiał mnie przed tobą bronić - odparł ponownie grożąc jej palcem. - Teraz jesteś na innych zasadach.
No nie, raczej nic się nie zmieniało od tej strony i był przekonany, że nawet potencjalny opierdol Milesa, nie mógłby się równać prawdopodobnie wybuchom ze strony dziewczyn, jeśli coś poszłoby nie tak... Ale to jedynie słowna przepychanka! Nic nie miało iść nie tak, prawda?
Przy poważnym temacie z kolei, frustracja Ethana rosła. Kaia tak naprawdę zdawała się oddalać coraz bardziej - przynajmniej fizycznie - i nawet zabrała rękę z jego dłoni. Naprawdę, przez jeden głupi gest, odsunęła się całkowicie i jeszcze uparcie brnęła w temat, który może miał spore znaczenie... Ale nie teraz!
Sama zresztą w końcu trafnie zauważyła, że psuje im wieczór. Jednak resztki taktu Ethana nie pozwalały mu przytaknąć. Zamiast tego wymownie przemilczał tę kwestię, a i tak zaraz mógł słuchać jej dalej.
Szybko okazało się, że do jej historii miał mieszane uczucia. Była jego przyjaciółką i zdecydowanie chciał wiedzieć, jak się czuje oraz jakie ma ku temu powody... Z drugiej strony przy ostatniej wypowiedzi poczuł, że nagle ciążyła na nim jeszcze większa odpowiedzialność niż do tej pory. Nie chciał jej krzywdy. Nigdy w życiu nie chciałby zrobić niczego, co sprawiłoby, że poczułaby się niewystarczająca. Ale czy to oznaczało, że naprawdę musiałby zachowywać się, jakby byli po ślubie? Co jeśli faktycznie miałoby im nie wyjść? O takich rzeczach nie myśli się na pierwszej randce! Właściwie Ethan starał się nigdy nie zagłębiać w ten sposób. Dlaczego nagle to wszystko musiało stać się tak trudne i tak... Ciężkie?
Po tym wszystkim nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział też, co zrobić. Doskonale widział, że czuła się coraz gorzej w tej sytuacji, a on... Czuł się podle, że doprowadził ją w jakiś dziwny sposób do całej tej historii.
Jedyne, co przychodziło mu teraz na myśl, to że mógłby powiedzieć, iż to jego rodzina była bardziej zjebana... Ale nie chodziło przecież o to, żeby licytować się w ten sposób!
- To... - zaczął niezręcznie, wyraźnie nie wiedząc jeszcze, co powinien powiedzieć.
Chciał jedynie zapełnić czymś cisze, kiedy desperacko szukał sposobu na rozluźnienie atmosfery... Był jakiś?
- Wygląda na to, że chyba oboje mieliśmy zjebane matki.
On co prawda nie wiedział wiele o swojej i raczej podchodził z pewnym dystansem do strzępków informacji, jakie usłyszał w domu na jej temat... Jednak przede wszystkim wiedział też, że nie żyła, więc czy to wszystko było takie ważne? Po latach przestał o nią dopytywać.
Kaia z kolei musiała znać te podstawowe informacje na jej temat - że uwiodła ojca Ethana, który już wtedy był żonaty, że w jakimś stopniu była wilą oraz że zmarła, gdy chłopak miał parę lat. On z kolei zdawał się podchodzić do tego wszystkiego z dystansem. Zupełnie jakby nie przejmował się tym, co zaszło w przeszłości... Mimo że przecież miało to dla niego ogromny wpływ! Matka Milesa na przykład go nienawidziła i właśnie to wydawało mu się tworzyć problemy na przyszłość... Na bardzo niedaleką przyszłość.
Wziął głębszy wdech, już doskonale wiedząc, że będzie gadał cokolwiek, licząc, że będzie to brzmiało lepiej niż cisza, która ponownie zapadła.
- Znaczy, jakby, mamy jeszcze chyba sporo czasu i ostatecznie też może się okazać, że cię wkurwiam... Chociaż, kurwa, oby nie... Ale też poznajemy się z innej strony i chujowo byłoby zakładać z góry, że nie wyjdzie, ale jeśli tak, to nie tak, że byłabyś niewystarczająca... W jakiejkolwiek kwestii.
Jakoś nie brzmiało mu to dobrze, ale nie miał pojęcia, co mogłoby brzmieć lepiej...
- Nie wiem, przepraszam? - rzucił w końcu rozkładając ręce.
Tego może oczekiwała? Tak miał się wycofać? Bo z jakiegoś powodu czuł, że cały ten wylew negatywnych emocji, to jego wina.