26-10-2021, 01:28 AM
Ze zwierzętami zdawało się być łatwiej. Love zjawiłby się obok Teodora, tak jak to nastąpiło i w naturalnym w relacjach ludzi ze zwierzakami milczeniu albo osiągaliby lekko szorstkie porozumienie, albo lisowate stworzonko odeszłoby bez słowa. Pozostałoby jedynie smętnie pohukiwanie, kilka strzępków sierści i gorycz, trawiąca żyły Prusa niczym trucizna wpuszczona tam smętnym biegiem wydarzeń. Barnes zaś odważył się na dialog, co było drogą w jedną stronę, bo przerwanie ciszy nie niosło za sobą powrotu. Niestety.
Prus bardzo się zdziwił, słysząc, że Ślizgon chce przeprosić. Mięśnie mu się momentalnie napięły, co wyczuła Hildegarda, wyjąc niezadowolona. Brunet subtelnie nawiązywał z nią kontakt fizyczny, gładząc po piórkach, ażeby jakoś sobie ulżyć i zrozumieć, co właściwie dzieje się wokół niego. Głównie czuł się zagubiony, jak przed poważną rozmową, której nie da się uniknąć i zwala się na człowieka niczym wyczekiwane od dawna kowadło. Miażdży poczucie bezpieczeństwa w drobny mak, pozostawiając jedynie fragmenciki ze złudną nadzieją, że da się je posklejać. Bardzo smutny pozór.
- Chyba? - Zaskrzeczał swoim głosem, nie wiedząc skąd zrobiło się w nim takie nagłe załamanie. Może właśnie przez silne poczucie ciężaru rozmowy, które powinno się rozmyć w prostej i pięknej frazie prosto z serca Teodora do uszu Love: też powinienem cie wtedy pocałować. Tylko niekoniecznie wiedział czemu powinien, ale mogła być to wina momentu. Wszystko już zdawało się lepszym rozwiązaniem niżeli brutalne okładanie się pięściami. Chociaż w tym wszystkim to nie Prus zaczął rękoczyny, ale je sprowokował i to zdawało się mu o wiele gorsze. Straszniejsze. Okrutniejsze.
Samo pytanie miało podbudować grunt do zdobycia informacji. Na czym teraz stali i gdzie się podziała ich dobr energia sprzed lat, gdzie potrafili włamać się do działu ksiąg zakazanych, zdobyć potrzebną wiedzą dla animagów i potwierdzić ją przy stosie pospolitej literatury przedmiotu? Ano przynajmniej Teosiek sprawdzał wszystko wielokroć.
Prus bardzo się zdziwił, słysząc, że Ślizgon chce przeprosić. Mięśnie mu się momentalnie napięły, co wyczuła Hildegarda, wyjąc niezadowolona. Brunet subtelnie nawiązywał z nią kontakt fizyczny, gładząc po piórkach, ażeby jakoś sobie ulżyć i zrozumieć, co właściwie dzieje się wokół niego. Głównie czuł się zagubiony, jak przed poważną rozmową, której nie da się uniknąć i zwala się na człowieka niczym wyczekiwane od dawna kowadło. Miażdży poczucie bezpieczeństwa w drobny mak, pozostawiając jedynie fragmenciki ze złudną nadzieją, że da się je posklejać. Bardzo smutny pozór.
- Chyba? - Zaskrzeczał swoim głosem, nie wiedząc skąd zrobiło się w nim takie nagłe załamanie. Może właśnie przez silne poczucie ciężaru rozmowy, które powinno się rozmyć w prostej i pięknej frazie prosto z serca Teodora do uszu Love: też powinienem cie wtedy pocałować. Tylko niekoniecznie wiedział czemu powinien, ale mogła być to wina momentu. Wszystko już zdawało się lepszym rozwiązaniem niżeli brutalne okładanie się pięściami. Chociaż w tym wszystkim to nie Prus zaczął rękoczyny, ale je sprowokował i to zdawało się mu o wiele gorsze. Straszniejsze. Okrutniejsze.
Samo pytanie miało podbudować grunt do zdobycia informacji. Na czym teraz stali i gdzie się podziała ich dobr energia sprzed lat, gdzie potrafili włamać się do działu ksiąg zakazanych, zdobyć potrzebną wiedzą dla animagów i potwierdzić ją przy stosie pospolitej literatury przedmiotu? Ano przynajmniej Teosiek sprawdzał wszystko wielokroć.