26-10-2021, 10:20 PM
Gdyby miał tyle przebojowości w sobie, ile posiadał przy alkoholu to zapewne udzieliłby koledze reprymendy albo przynajmniej spoglądałby na niego, a nie w otchłań wierzy. Oczywiście skarcenie miałoby wymiar troski i tiki nerwowe, niszczące własne wargi - nie do pomyślenia! Niestety tyle brawury nie okrasi chłopaków swoim czarem. Raczej zostawi mgłę nieprzyjemności czy kolejnych niedowiedzeń. Wszak oni powinni zwyczajnie porozmawiać niżeli się przepraszać.
- Serio? Nie myślisz tak o mnie? - Powiedział nazbyt sarkastycznie, nieco piskliwszym głosem niżeli zwykle. Po czym wziął ciężki oddech, opuszczając barki bardzo nisko przy wydechu. Ta cała sytuacja go dołowała i wprowadzała niewinną duszyczkę do błotnistego dołku nazwą Handra. - Byliśmy w gorejącym korytarzu - zaczął spokojnie, trochę jakby chciał przekreślić pierwsze słowa, a nowy start byłby miłą sposobnością ku temu. Hildzie nawet zdawała się zaciekawiona ów historią, węsząc powiązanie między tym, a stanem twarzy Prusa. - Ogarnął nas gniew, co jest tam naturalne. Byliśmy dla siebie przykrzy. Ty, Love... byłeś też mniej przykry w jednym momencie... - Nie wiedział jak poruszyć ten temat, więc najłatwiej będzie wszystko zbagatelizować. - Chce powiedzieć, że mieliśmy pretensje do siebie i nasze słowa były prawdziwe. Już od naszej kultury osobistej zależy czy mówimy to sobie codziennie, czy wolimy to przemilczeć. Naprawdę nie chciałem ci napluć w twarz. Ty nie chciałeś mnie, wiesz... Pocałować. To mógłby być każdy inny i zadziałała magia. - Prędko pożałował swoich słów. Bardziej samego sposobu ich przekazu: mówił przyśpieszając, na jednym wdechu i teraz pokutował lekką zadyszką. Jednak powiedzenie tego w sposób bardziej ludzki zdawało się dziwnie odrealnione.
- Serio? Nie myślisz tak o mnie? - Powiedział nazbyt sarkastycznie, nieco piskliwszym głosem niżeli zwykle. Po czym wziął ciężki oddech, opuszczając barki bardzo nisko przy wydechu. Ta cała sytuacja go dołowała i wprowadzała niewinną duszyczkę do błotnistego dołku nazwą Handra. - Byliśmy w gorejącym korytarzu - zaczął spokojnie, trochę jakby chciał przekreślić pierwsze słowa, a nowy start byłby miłą sposobnością ku temu. Hildzie nawet zdawała się zaciekawiona ów historią, węsząc powiązanie między tym, a stanem twarzy Prusa. - Ogarnął nas gniew, co jest tam naturalne. Byliśmy dla siebie przykrzy. Ty, Love... byłeś też mniej przykry w jednym momencie... - Nie wiedział jak poruszyć ten temat, więc najłatwiej będzie wszystko zbagatelizować. - Chce powiedzieć, że mieliśmy pretensje do siebie i nasze słowa były prawdziwe. Już od naszej kultury osobistej zależy czy mówimy to sobie codziennie, czy wolimy to przemilczeć. Naprawdę nie chciałem ci napluć w twarz. Ty nie chciałeś mnie, wiesz... Pocałować. To mógłby być każdy inny i zadziałała magia. - Prędko pożałował swoich słów. Bardziej samego sposobu ich przekazu: mówił przyśpieszając, na jednym wdechu i teraz pokutował lekką zadyszką. Jednak powiedzenie tego w sposób bardziej ludzki zdawało się dziwnie odrealnione.