31-10-2021, 10:02 PM
Czyżby nie było żadnego osła? Taka myśl przeszła mu przez chwilę, kalecząc pozostałe myśli. Wspomnienia z Kanady były zamazane grubą fasadą dymu wszystkiego, co da się zjarać i przynosi chociażby pozornie halucynacje. O ile te mogą być pozorne. Albo nawet nie musiało to dawać fazy. Wystarczyło, że kopciło w płuco, doprawiając smak alkoholu chociażby i stęchlizną. Lub były też wynalazki, który niosły za sobą lepką jak kisiel obietnicę oświecenia. Tak, tego z pewnością ziomeczki nie doświadczyły, ale zapewne próbowali. Bardzo próbowali. Intensywnie próbowali.
- A z iloma osłami rozmawiałeś w Kanadzie, huh? - Przecież ta kwestia była oczywista. Musiał być jakiś osią. W pewnym sensie zawsze jest gdzieś osią, z którego można zachłannie czerpać informację o wydarzeniach z własnego życia bez posiadania chociaż krzty świadomości. W rodzimych stronach Teośka tak działały starsze panie mijane na klatkach schodowych po libacji tudzież te same babeczki, gaworzące sobie na ławeczce pod blokiem. Niektórym to nawet strach nie powiedzieć dzień dobry w niedzielę. W ogóle abstrakcyjny pomysł mugoli uznania niedzieli za dzień święty z czasem Prusowi podszedł. Miał czyste sumienie, co do picia. Chociaż najczęściej po piciu miał je czystsze. - To pijemy za trzy kwadranse? - Dopytał z pełnią swojej śmiałości. Może i wątroba była w stanie agonalny, a od środka odpadała płatami trawiona resztką wódki. Przełyk był podrażniony od płonących szotów, gdzie omyłkowo wypiło się ogień zamiast wódki. No i z pewnością dałoby się wyliczyć dziesiątkę innych dolegliwości, które wobec niewypowiedzianej żałoby zdawały się niczym wobec wizji alkoholizacji.
- Ajmen - powtórzył, skądkolwiek to miałoby się wziąć. A później pojawił się temat zęba. Niby coś było, jakiś znajomy znajomego słyszał, ale bez konkretów. - Mogę ci wygrać ząb w pokera. Tylko potrzebuje nietrafnej talii. Kilku szelingów no i poznać zasady gdy na nowo - oznajmił wspaniałomyślnie.
- A z iloma osłami rozmawiałeś w Kanadzie, huh? - Przecież ta kwestia była oczywista. Musiał być jakiś osią. W pewnym sensie zawsze jest gdzieś osią, z którego można zachłannie czerpać informację o wydarzeniach z własnego życia bez posiadania chociaż krzty świadomości. W rodzimych stronach Teośka tak działały starsze panie mijane na klatkach schodowych po libacji tudzież te same babeczki, gaworzące sobie na ławeczce pod blokiem. Niektórym to nawet strach nie powiedzieć dzień dobry w niedzielę. W ogóle abstrakcyjny pomysł mugoli uznania niedzieli za dzień święty z czasem Prusowi podszedł. Miał czyste sumienie, co do picia. Chociaż najczęściej po piciu miał je czystsze. - To pijemy za trzy kwadranse? - Dopytał z pełnią swojej śmiałości. Może i wątroba była w stanie agonalny, a od środka odpadała płatami trawiona resztką wódki. Przełyk był podrażniony od płonących szotów, gdzie omyłkowo wypiło się ogień zamiast wódki. No i z pewnością dałoby się wyliczyć dziesiątkę innych dolegliwości, które wobec niewypowiedzianej żałoby zdawały się niczym wobec wizji alkoholizacji.
- Ajmen - powtórzył, skądkolwiek to miałoby się wziąć. A później pojawił się temat zęba. Niby coś było, jakiś znajomy znajomego słyszał, ale bez konkretów. - Mogę ci wygrać ząb w pokera. Tylko potrzebuje nietrafnej talii. Kilku szelingów no i poznać zasady gdy na nowo - oznajmił wspaniałomyślnie.