08-11-2021, 02:41 AM
Prawda o tym, co wtedy wydarzyło się w Kanadzie, chyba już na zawsze miała pozostać tajemnicą. Nico, choć wytężał pamięć na wszystkie możliwe strony i sposoby, nie potrafił przypomnieć sobie żadnego osła. Chyba jednak zabalowali tam lepiej, niż do tej pory przypuszczał. Ewentualnie to Teodorkowi się coś mocno popierdoliło, co właściwe też było bardzo prawdopodobne. Westchnął i przetarł dłonią oczy, co skończyło się tak, że rozmazał sobie na twarzy jakąś dziwną substancję. Sądząc po zapachu - upajali się wczoraj nie tylko tanim alkoholem i zielskiem, ale też jakąś końską maścią mentolową. Jedną z tych, które to nos czyściły lepiej niż szczotka do kibla, wwiercając się jednocześnie swoim powabnym aromatem w sam mózg. Ile się nawąchał tego za dzieciaka, gdy babka go smarowała przy chorobie tym gównem i Amolem… Ach, wspaniałe wspomnienia podlaskiego dzieciństwa.
- To zależy. Ciebie też mam liczyć? - zapytał, zerkając jednym przekrwionym okiem na kumpla. Nie wiedział skąd właściwie u Prusa to zamiłowanie do osłów i innych dzikich zwierząt. Jeśli sam nie hukał udając Hildzię, to pierdolił jakieś farmazony o rozmowach z osłami, których nikt poza nim nie widział. I właśnie w tej chwili Nicoś doznał olśnienia. Przecież Teodorek był kameleonem! To może od tego coś mu się we łbie poprzestawiało? Albo teraz rozumiał zwierzęta jak ten dziwny doktorek z filmów? Interesujące. Chyba będzie musiał to sprawdzić. Ale nie teraz. Gdy już będzie zdatny do samodzielnego życia. - Że co? No weź nie żartuj. Daj mi chociaż stanąć na nogi. W tym stanie to nie dotrę do baru - powiedział Krawczyk, przerażony perspektywą tego, że ominie go chlanie. To się nie godziło! A musiał prezentować się choć znośnie, żeby nie wywalili go z lokalu już na wejściu.
- Daj spokój. Pójdę kiedy do uzdrowiciela i załatwi mi nowy zaklęciem - powiedział, wykonując niedbały ruch dłonią. A potem szarpnął się w bok i zjebał z łóżka, by powoli zacząć pełznąć na czworaka w bliżej nieokreślonym kierunku. Byle tylko odzyskać mobilność. Skoro już mieli ogarniać się do wyjścia, to on musiał zacząć funkcjonować.
- Ey, kurwa, Teo. Gdzie Lumos? - zapytał Nico z przerażeniem, siadając z wrażenia na dupie. W tym całym burdelu chwilowo nigdzie nie widział swojego kota. A to przerażało Nico bardziej niż brak chlania wieczorem.
- To zależy. Ciebie też mam liczyć? - zapytał, zerkając jednym przekrwionym okiem na kumpla. Nie wiedział skąd właściwie u Prusa to zamiłowanie do osłów i innych dzikich zwierząt. Jeśli sam nie hukał udając Hildzię, to pierdolił jakieś farmazony o rozmowach z osłami, których nikt poza nim nie widział. I właśnie w tej chwili Nicoś doznał olśnienia. Przecież Teodorek był kameleonem! To może od tego coś mu się we łbie poprzestawiało? Albo teraz rozumiał zwierzęta jak ten dziwny doktorek z filmów? Interesujące. Chyba będzie musiał to sprawdzić. Ale nie teraz. Gdy już będzie zdatny do samodzielnego życia. - Że co? No weź nie żartuj. Daj mi chociaż stanąć na nogi. W tym stanie to nie dotrę do baru - powiedział Krawczyk, przerażony perspektywą tego, że ominie go chlanie. To się nie godziło! A musiał prezentować się choć znośnie, żeby nie wywalili go z lokalu już na wejściu.
- Daj spokój. Pójdę kiedy do uzdrowiciela i załatwi mi nowy zaklęciem - powiedział, wykonując niedbały ruch dłonią. A potem szarpnął się w bok i zjebał z łóżka, by powoli zacząć pełznąć na czworaka w bliżej nieokreślonym kierunku. Byle tylko odzyskać mobilność. Skoro już mieli ogarniać się do wyjścia, to on musiał zacząć funkcjonować.
- Ey, kurwa, Teo. Gdzie Lumos? - zapytał Nico z przerażeniem, siadając z wrażenia na dupie. W tym całym burdelu chwilowo nigdzie nie widział swojego kota. A to przerażało Nico bardziej niż brak chlania wieczorem.