20-11-2021, 08:18 PM
Droczenie się z Philipem było niemal nieodzownym elementem każdego ich spotkania, czy to faktycznie przypadkowego, czy w jakiś sposób zainicjowanego. Teraz również nie mogło obyć się bez podobnej wymiany komentarzy, po której Moon czuł dziwnego rodzaju satysfakcję.
-Sentymentalny… - powtórzył, lekko się uśmiechając. Spojrzał na Leightona, po raz kolejny wzrokiem wodząc po jego ciele, koniec końców zatrzymując się na jego twarzy. - A to nie tak, że właśnie to jego poniekąd romantyczne? Byłem przekonany, że ludzie to uwielbiają. Wiesz… tajemniczy, romantyczny. Nic dziwnego, że niektórzy nie potrafią przejść obok mnie obojętnie i za wszelką cenę muszą doprowadzić do konfrontacji - rzucił swobodnie, niemal jawnie insynuując, że chodzi właśnie o Philipa, który za sprawą dziwnego przypadku zawsze trafiał na Aarona zawsze, kiedy ten siedział sam. Nie to, by jego aspołeczność była czymś szczególnym, ale ostatecznie młodszy Ślizgon musiał poświęcać sporo czasu na jego obserwację.
Niemal się zaśmiał, kiedy chłopak wziął do siebie jego wcześniejsze słowa. Zamiast jednak pozwolić, by jego reakcja donośnie odbiła się echem w pustej komnacie, ostatecznie prychnął pod nosem, rozbawiony.
-Naprawdę musi ci zależeć na mojej opinii na twój temat, skoro reagujesz tak na każde określenie, które kierują do randomowych osób. Schlebia mi, że ma znaczenie to co mówię, chociaż tak uparcie starasz się zgrywać obojętność - odpowiedział, spoglądając w oczy chłopaka ciemnymi tęczówkami.
-Mają sens i cel, tylko ty o nich nie wiesz. Ale chciałbyś, prawda? - rzucił. Wiedział, że Philip był ciekawski, nie raz zdążył to pokazać. Był również pewien, że kiedy tylko nie znał powodu, wewnętrznie zwyczajnie trafiał go szlag.
-Sentymentalny… - powtórzył, lekko się uśmiechając. Spojrzał na Leightona, po raz kolejny wzrokiem wodząc po jego ciele, koniec końców zatrzymując się na jego twarzy. - A to nie tak, że właśnie to jego poniekąd romantyczne? Byłem przekonany, że ludzie to uwielbiają. Wiesz… tajemniczy, romantyczny. Nic dziwnego, że niektórzy nie potrafią przejść obok mnie obojętnie i za wszelką cenę muszą doprowadzić do konfrontacji - rzucił swobodnie, niemal jawnie insynuując, że chodzi właśnie o Philipa, który za sprawą dziwnego przypadku zawsze trafiał na Aarona zawsze, kiedy ten siedział sam. Nie to, by jego aspołeczność była czymś szczególnym, ale ostatecznie młodszy Ślizgon musiał poświęcać sporo czasu na jego obserwację.
Niemal się zaśmiał, kiedy chłopak wziął do siebie jego wcześniejsze słowa. Zamiast jednak pozwolić, by jego reakcja donośnie odbiła się echem w pustej komnacie, ostatecznie prychnął pod nosem, rozbawiony.
-Naprawdę musi ci zależeć na mojej opinii na twój temat, skoro reagujesz tak na każde określenie, które kierują do randomowych osób. Schlebia mi, że ma znaczenie to co mówię, chociaż tak uparcie starasz się zgrywać obojętność - odpowiedział, spoglądając w oczy chłopaka ciemnymi tęczówkami.
-Mają sens i cel, tylko ty o nich nie wiesz. Ale chciałbyś, prawda? - rzucił. Wiedział, że Philip był ciekawski, nie raz zdążył to pokazać. Był również pewien, że kiedy tylko nie znał powodu, wewnętrznie zwyczajnie trafiał go szlag.