21-11-2021, 03:47 AM
Mimo że łapał się na myśleniu o Aaronie, randka była wizją całkowicie abstrakcyjną, a jego słowa dziwnie zdemotywowały go do prowadzenia dalszej rozmowy. Może dlatego, że faktycznie tego właśnie by chciał? Z tym, że to nie miało się wydarzyć. A nawet jeśli chłopak dawał mu jakiekolwiek zainteresowanie, to tylko po to, żeby się z niego pośmiać, prawda? Dlatego cały czas chciał mu udowodnić swoją wartość, tylko to jakoś nigdy nie wychodziło.
Początkowo postanowił tylko zignorować jego sugestię, jednak po chwili pokręcił głową i przedrzeźnił pod nosem jego "zaproś mnie na randkę". Nie miał przy tym najmniejszego zamiaru nic dodawać! Chyba był w tym wystarczająco wymowny.
Zmierzył go wzrokiem, kiedy tylko zarzucił mu, że faktycznie oskarża go bez najmniejszego sensu na każdym kroku. Nie było tak! To znaczy, może trochę oskarżał, ale miał ku temu powody.
- No właśnie nie. To ty jakoś ciągle coś odpierdalasz, a potem zarzekasz się, że jest w tym jakiś cel i jest w tym sens i to takie wiem, ale nie powiem. Super, dzięki, wiesz, może byłoby łatwiej i może nie miałbym ochoty ci czegoś dowalić, gdybyś po prostu... Wyjaśnił.
Tak, chciał wiedzieć dużo więcej o Aaronie. Chciał go zrozumieć i chciał być bliżej... I jeszcze nienawidził tego, że tak go do niego ciągnie.
- Czemu mam się starać? To będzie po prostu coś najnudniejszego, najbardziej powtarzalnego... - zapowiedział, przekrzywiając głowę i patrząc chwilę na zawartość kociołka po podejściu parę kroków. - Nie wierzysz mi.
Nie było to nawet pytanie. Ot stwierdzenie... A Philip traktował to niemal jak wyzwanie. Jedno z wielu rzuconych przez Aarona, a przecież podejmował się ich wszystkich.
Początkowo postanowił tylko zignorować jego sugestię, jednak po chwili pokręcił głową i przedrzeźnił pod nosem jego "zaproś mnie na randkę". Nie miał przy tym najmniejszego zamiaru nic dodawać! Chyba był w tym wystarczająco wymowny.
Zmierzył go wzrokiem, kiedy tylko zarzucił mu, że faktycznie oskarża go bez najmniejszego sensu na każdym kroku. Nie było tak! To znaczy, może trochę oskarżał, ale miał ku temu powody.
- No właśnie nie. To ty jakoś ciągle coś odpierdalasz, a potem zarzekasz się, że jest w tym jakiś cel i jest w tym sens i to takie wiem, ale nie powiem. Super, dzięki, wiesz, może byłoby łatwiej i może nie miałbym ochoty ci czegoś dowalić, gdybyś po prostu... Wyjaśnił.
Tak, chciał wiedzieć dużo więcej o Aaronie. Chciał go zrozumieć i chciał być bliżej... I jeszcze nienawidził tego, że tak go do niego ciągnie.
- Czemu mam się starać? To będzie po prostu coś najnudniejszego, najbardziej powtarzalnego... - zapowiedział, przekrzywiając głowę i patrząc chwilę na zawartość kociołka po podejściu parę kroków. - Nie wierzysz mi.
Nie było to nawet pytanie. Ot stwierdzenie... A Philip traktował to niemal jak wyzwanie. Jedno z wielu rzuconych przez Aarona, a przecież podejmował się ich wszystkich.