22-11-2021, 12:57 AM
Camden naprawdę nie chciał bawić się w bijatyki... Nie tylko nie czerpał z tego żadnej radości, czy satysfakcji - nie czuł nawet potrzeby grać honorowo i zostać przy sile fizycznej. Przecież po to mieli magię, żeby załatwiać takie rzeczy sprawniej i to właśnie w tym był lepszy. Zresztą, o jakim honorze mieliby tu w ogóle mówić? Dzieciak po prostu wystartował do niego bez najmniejszego powodu.
Choć na ten moment Krukon dosyć sprawnie posługiwał się magią bezróżdżkową, to nie była jakaś tam zabawa i zwykle polegał bardziej na mocy różdżki niż wyłącznie swojej własnej. Zresztą, póki nie musiał osłaniać się przed ciosami Gryfona... Dobył różdżki i wymierzył nią w chłopaka, by zaraz skutecznie rzucić w niego zaklęcie i unieruchomić go.
- Petrificus Totalus - mimo złości na dzieciaka, nawet nie podniósł głosu. Raczej wysyczał na niego zaklęcie, czując dodatkowy ból w kolanie.
Przynajmniej udało mu się unieszkodliwić Gryfona, nim ten sprowadził go do swojego poziomu.
Zmierzył go ostrożnie wzrokiem, żeby upewnić się, że nie może się ruszyć, a następnie westchnął chowając różdżkę z powrotem do kieszeni.
No cóż, to czas pozbyć się jego zmrożonych w miejscu rąk, przytwierdzonych do jego nogawki. Trochę głupio.
Pochylił się, by podjąć się próby rozluźnienia jego palców... Początkowo bezskutecznie. Chyba mógł lepiej przemyśleć to zaklęcie.
- Eee... Kurwa.
Dopiero po chwili prób, przeniósł wzrok na oczy napastnika.
Może i spróbowałby pociągnąć jeszcze mocniej, ale nie chciał przecież przypadkiem połamać mu palców.
- Dobra, wyczilujesz, spuścisz z tonu i pójdziemy każdy w swoją stronę - zdecydował po chwili i kiwnął głową, na znak, ze Gryfon się z nim zgadza. Nie miał wyjścia...
Zaraz z braku innego pomysłu, przysiadł ostrożnie obok niego, ze zgiętą, wciąż trzymaną przez niego nogą. Może i mógłby spróbować zakończyć działanie zaklęcia, ale szczerze nie wierzył, by temperament chłopaka tak szybko opadł. A on? Jemu się nie spieszyło.
- To skoro mamy już trochę czasu dla siebie, możemy pogadać.
To znaczy, Camden miał gadać, a jego nowy kolega miał słuchać.
- Pomijając takie grzecznościowe rzeczy, jak pytanie o imię, czy wiek, okej? - spojrzał mu ponownie w twarz, jakby szukał potwierdzenia. - Super.
kostka: 6
Choć na ten moment Krukon dosyć sprawnie posługiwał się magią bezróżdżkową, to nie była jakaś tam zabawa i zwykle polegał bardziej na mocy różdżki niż wyłącznie swojej własnej. Zresztą, póki nie musiał osłaniać się przed ciosami Gryfona... Dobył różdżki i wymierzył nią w chłopaka, by zaraz skutecznie rzucić w niego zaklęcie i unieruchomić go.
- Petrificus Totalus - mimo złości na dzieciaka, nawet nie podniósł głosu. Raczej wysyczał na niego zaklęcie, czując dodatkowy ból w kolanie.
Przynajmniej udało mu się unieszkodliwić Gryfona, nim ten sprowadził go do swojego poziomu.
Zmierzył go ostrożnie wzrokiem, żeby upewnić się, że nie może się ruszyć, a następnie westchnął chowając różdżkę z powrotem do kieszeni.
No cóż, to czas pozbyć się jego zmrożonych w miejscu rąk, przytwierdzonych do jego nogawki. Trochę głupio.
Pochylił się, by podjąć się próby rozluźnienia jego palców... Początkowo bezskutecznie. Chyba mógł lepiej przemyśleć to zaklęcie.
- Eee... Kurwa.
Dopiero po chwili prób, przeniósł wzrok na oczy napastnika.
Może i spróbowałby pociągnąć jeszcze mocniej, ale nie chciał przecież przypadkiem połamać mu palców.
- Dobra, wyczilujesz, spuścisz z tonu i pójdziemy każdy w swoją stronę - zdecydował po chwili i kiwnął głową, na znak, ze Gryfon się z nim zgadza. Nie miał wyjścia...
Zaraz z braku innego pomysłu, przysiadł ostrożnie obok niego, ze zgiętą, wciąż trzymaną przez niego nogą. Może i mógłby spróbować zakończyć działanie zaklęcia, ale szczerze nie wierzył, by temperament chłopaka tak szybko opadł. A on? Jemu się nie spieszyło.
- To skoro mamy już trochę czasu dla siebie, możemy pogadać.
To znaczy, Camden miał gadać, a jego nowy kolega miał słuchać.
- Pomijając takie grzecznościowe rzeczy, jak pytanie o imię, czy wiek, okej? - spojrzał mu ponownie w twarz, jakby szukał potwierdzenia. - Super.