24-11-2021, 04:25 AM
- Dlatego zaufasz mi, że powiem ci o wszystkim... - zaczął spokojnie, w dodatku z pełnym przekonaniem, co do słuszności swoich słów, jednak zaraz się zawahał, by resztę zdania dodać ciszej i dopiero odwróciwszy wzrok od Ślizgonki. - O czym warto posłuchać. I w odpowiednim momencie.
Dalej jednak uśmiechnął się lekko słuchając jej ostrzeżeń przed wielkim złym światem pełnym nie tak wielkich złych ludzi... Oboje swoje przeszli, oboje to wiedzieli. Może doświadczyli podłości ludzkiej na różne sposoby, ale nie musiała mu nic takiego tłumaczyć. On tylko planował nie dać zrobić się w chuja. W dodatku tego samego spodziewał się po niej... I to jeszcze mocniej, niż po sobie.
- A ty tak od razu się dasz, tak? - spytał pochylając się lekko ku niej i unosząc przy tym brwi.
Odpowiedź powinna być jasna dla obojga.
- Ale o mnie też nie musisz się martwić. Wystarczy, że ludzie trzymają się z dala, żeby nie wybuchnąć - dodał ciszej, wzruszając lekko ramieniem i krzywiąc się lekko.
To przecież nieprawda, że zawsze wszystko wybuchało mu w rękach... No dobrze, przed chwilą tak właśnie się stało i może to nienajlepszy przykład.
- I jakoś nie sądzę, żeby uważali mnie za kogoś więcej niż byle kto - mówiąc to ponownie uniósł różdżkę, tym razem wymierzając nią w kociołek. - Chłoszczyść.
Co prawda w kociołku zostały wyraźne plamy po eliksirze, ale zaklęcie zrobiło wystarczającą robotę. Na tyle, że Aidan zdawał się nie zauważyć niedociągnięć. Zwłaszcza, że gdy tylko zwrócił wzrok z powrotem na Macavity, dostrzegł coś faktycznie interesującego. Od razu wyciągnął rękę po książkę, upchnąwszy notatnik pod pachę, żeby móc sprawnie przejrzeć, o czym dokładnie mówił tom. To znaczy, o ile w ogóle mu ją dała...
kostka: 3
Dalej jednak uśmiechnął się lekko słuchając jej ostrzeżeń przed wielkim złym światem pełnym nie tak wielkich złych ludzi... Oboje swoje przeszli, oboje to wiedzieli. Może doświadczyli podłości ludzkiej na różne sposoby, ale nie musiała mu nic takiego tłumaczyć. On tylko planował nie dać zrobić się w chuja. W dodatku tego samego spodziewał się po niej... I to jeszcze mocniej, niż po sobie.
- A ty tak od razu się dasz, tak? - spytał pochylając się lekko ku niej i unosząc przy tym brwi.
Odpowiedź powinna być jasna dla obojga.
- Ale o mnie też nie musisz się martwić. Wystarczy, że ludzie trzymają się z dala, żeby nie wybuchnąć - dodał ciszej, wzruszając lekko ramieniem i krzywiąc się lekko.
To przecież nieprawda, że zawsze wszystko wybuchało mu w rękach... No dobrze, przed chwilą tak właśnie się stało i może to nienajlepszy przykład.
- I jakoś nie sądzę, żeby uważali mnie za kogoś więcej niż byle kto - mówiąc to ponownie uniósł różdżkę, tym razem wymierzając nią w kociołek. - Chłoszczyść.
Co prawda w kociołku zostały wyraźne plamy po eliksirze, ale zaklęcie zrobiło wystarczającą robotę. Na tyle, że Aidan zdawał się nie zauważyć niedociągnięć. Zwłaszcza, że gdy tylko zwrócił wzrok z powrotem na Macavity, dostrzegł coś faktycznie interesującego. Od razu wyciągnął rękę po książkę, upchnąwszy notatnik pod pachę, żeby móc sprawnie przejrzeć, o czym dokładnie mówił tom. To znaczy, o ile w ogóle mu ją dała...