28-11-2021, 07:03 AM
Zmarszczył brwi. Powinien był wlepić mu szlaban. Mógł odpuścić mu pierwszy raz, przy którym wylądowali z jakiegoś powodu na błoniach i było całkiem miło, ale... Nie, właściwie nie był pewien, czy było. Czuł się z całą sytuacją dziwnie. Był tylko pewien, że jakby musiał wrócić do tego pierwszego tegorocznego spotkania, postąpiłby właściwie tak samo - nie wiedzieć czemu!
- Trzeba było wlepić ci szlaban i odprowadzić cię do zamku - mruknął ciszej z niezadowoleniem mrużąc lekko oczy.
Naprawdę był przekonany, że go na to nie stać... I to tylko bardziej prowokowało Philipa do podobnej decyzji.
- Nie jestem aż tak ciekaw - zapewnił go, bo... Bo zdaje się, że to była jedyna prawidłowa odpowiedź. Co, miałby brzmieć na tak dziwnie sfrustrowanego? W ogóle, czemu miałby się nim aż tak interesować? To nie było normalne. I najwyraźniej powoli Philip uświadamiał sobie, że według własnych standardów normalny nie był... Ale nie będzie się tym chwalił.
Westchnął cicho, jakby się do czegoś zbierał, patrząc na kociołek.
- Właśnie kończę - odparł cicho, podnosząc na niego wzrok. - Jutro, piętnasta. Ogarnięcie graciarni na piątym piętrze?
A było co ogarniać... W dodatku to jedno z miejsc, nad którymi praca zdawała się nie tylko żmudna, ale i nieco bezsensowna. Miejsce nie było tak często uczęszczane, więc prędko miało zarosnąć kolejnymi grubymi warstwami kurzu. Ale czy Philipowi w ogóle zależało, by było to szczególnie pożyteczne? Nie, sam po sobie wiedział, że im głupsze dostawało się zadanie, tym większa była niechęć do wykonywania go. I właśnie tego chciał dla Moona.
- Trzeba było wlepić ci szlaban i odprowadzić cię do zamku - mruknął ciszej z niezadowoleniem mrużąc lekko oczy.
Naprawdę był przekonany, że go na to nie stać... I to tylko bardziej prowokowało Philipa do podobnej decyzji.
- Nie jestem aż tak ciekaw - zapewnił go, bo... Bo zdaje się, że to była jedyna prawidłowa odpowiedź. Co, miałby brzmieć na tak dziwnie sfrustrowanego? W ogóle, czemu miałby się nim aż tak interesować? To nie było normalne. I najwyraźniej powoli Philip uświadamiał sobie, że według własnych standardów normalny nie był... Ale nie będzie się tym chwalił.
Westchnął cicho, jakby się do czegoś zbierał, patrząc na kociołek.
- Właśnie kończę - odparł cicho, podnosząc na niego wzrok. - Jutro, piętnasta. Ogarnięcie graciarni na piątym piętrze?
A było co ogarniać... W dodatku to jedno z miejsc, nad którymi praca zdawała się nie tylko żmudna, ale i nieco bezsensowna. Miejsce nie było tak często uczęszczane, więc prędko miało zarosnąć kolejnymi grubymi warstwami kurzu. Ale czy Philipowi w ogóle zależało, by było to szczególnie pożyteczne? Nie, sam po sobie wiedział, że im głupsze dostawało się zadanie, tym większa była niechęć do wykonywania go. I właśnie tego chciał dla Moona.