01-12-2021, 09:39 PM
W sumie niemal nie zareagował na jego pytanie retoryczne, jedynie wzruszając ramionami. Mniejsza jak wyglądała, rozmowa to rozmowa, nie przerywa się takowych i tyle, szczególnie bez zaproszenia, a wręcz z okazaniem jawnej niechęci, jaka została zresztą okazana przez Hiro. Nie wiedział jak przez typa, ale to lamerskie, że Krukon zdawało się, że nawet chciał stanąć po jego stronie (świadomie lub nie, ale na pewno nie po stronie Hiro, tu by poręczył głową), a ten leszcz ot się zmył, zostawiając go potencjalnie na pastwę swojego napastnika. Nienawidził takich ludzi. Nawet jakby obaj mieli dostać wpierdol, gdzie poczucie nawet chwilowej lojalności względem zachowania, sytuacji, czegokolwiek? Ludzie to świnie.
- Ostatnim razem chciałem tylko iść, ale ktoś wpadł mi pod nogi. Już mniejsza z tym. - Skomentował sucho. Uniósł łapkę nawet za papierosem, ale niepodważalnie chłopak był wyższy, a nie będzie poniżał się skakaniem czy stawaniem na palcach. Nawet ręki w pełni nie wyprostował, jedynie spojrzał na chłopaka z karcąco-zawiedzionym spojrzeniem, niczym z mema, o którego istnieniu nie wiedział. Nawet pod boki się podparł.
- Serio?
Jednak na jego dalszą odpowiedź w sumie uniósł brwi, opuszczając przy tym ręce. W sumie to nawet nie mógł się z tym kłócić, i to wkurzające, bo nie tylko musiałby podważyć własny argument, czy wyjaśnienie, ale i w sumie nawet nie potrafił, bo to rozumiał. Zwyczajną irytację kimś na tyle, że chciało się być złośliwą świnią dla samej zasady wkurwienia kogoś. Damn it. Przewrócił oczami, odsuwając się krok, choć w sumie na ten moment to chyba jedyna chwila, kiedy choć tylko delikatnie, to poczuł gdzieś tam daleko w głębi siebie odrobinę uznania dla tego dziwaka.
- Oszczędź nam w takim razie psucia krwi i irytuj się z daleka. - Powiedział ostatecznie nawet nie agresywnie, a jedynie z taką sugestią, chłodno, by po tym, skoro nie miał co palić, a pół wypalił i starczyło (i nie miał zapalniczki, znowu), skierować się z powrotem do zamku, wymijając blondyna.
- Ostatnim razem chciałem tylko iść, ale ktoś wpadł mi pod nogi. Już mniejsza z tym. - Skomentował sucho. Uniósł łapkę nawet za papierosem, ale niepodważalnie chłopak był wyższy, a nie będzie poniżał się skakaniem czy stawaniem na palcach. Nawet ręki w pełni nie wyprostował, jedynie spojrzał na chłopaka z karcąco-zawiedzionym spojrzeniem, niczym z mema, o którego istnieniu nie wiedział. Nawet pod boki się podparł.
- Serio?
Jednak na jego dalszą odpowiedź w sumie uniósł brwi, opuszczając przy tym ręce. W sumie to nawet nie mógł się z tym kłócić, i to wkurzające, bo nie tylko musiałby podważyć własny argument, czy wyjaśnienie, ale i w sumie nawet nie potrafił, bo to rozumiał. Zwyczajną irytację kimś na tyle, że chciało się być złośliwą świnią dla samej zasady wkurwienia kogoś. Damn it. Przewrócił oczami, odsuwając się krok, choć w sumie na ten moment to chyba jedyna chwila, kiedy choć tylko delikatnie, to poczuł gdzieś tam daleko w głębi siebie odrobinę uznania dla tego dziwaka.
- Oszczędź nam w takim razie psucia krwi i irytuj się z daleka. - Powiedział ostatecznie nawet nie agresywnie, a jedynie z taką sugestią, chłodno, by po tym, skoro nie miał co palić, a pół wypalił i starczyło (i nie miał zapalniczki, znowu), skierować się z powrotem do zamku, wymijając blondyna.