05-12-2021, 06:21 AM
Przez ułamek sekundy sądził, że Ślizgonka chce zażądać zwrotu książki, skoro nie chciał jej pomóc. Nawet zerknął na nią na moment w zmieszaniu, jednak do szantażu nie doszło. I faktycznie był jej wdzięczny za podzielenie się takim skarbem - w dodatku ostatecznie bezinteresownie! - ale równocześnie... Czy naprawdę powinien pomagać jej w ciemno? Jej, czy komukolwiek innemu?
- Mało interesujące i nic, w którym miałbym odgrywać jedną z głównych ról? - spytał, po czym zacisnął usta patrząc z powrotem na nią.
Najgorsze w tym wszystkim, że chciał jej pomóc. Jedynie logika podpowiadała mu, że powinien najpierw dowiedzieć się, w co się pakuje.
- Więc to nie było nie... - zaczął nieco ciszej tknięty przez sumienie. Jakby nie patrzeć, przyjaźnili się... Chyba.
Widać było po nim, że chciał dodać coś jeszcze, ale zamiast tego jedynie odwrócił wzrok w stronę okna i splótł ręce na piersi.
- Ani bombę, ani nie zaczynam od nowa... Ani właściwie już nie przeszkadzasz - odparł wymuszając lekki uśmiech.
Prawda była taka, że wykorzystał przed chwilą ostatnie składniki, a jakoś nie chciało mu się lecieć z powrotem do lochów, czy też robić tajną akcję w szklarni, by wyszukać to, czego mu zabrakło. Dopiero po chwili dotarło do niego, że mogła to być dla Macavity zgrabna wymówka, dzięki której mogłaby... Cóż, iść robić dosłownie cokolwiek, co mogłoby być ciekawsze i to z kimkolwiek, kto z pewnością również byłby bardziej interesujący.
Na tę myśl zmarszczył lekko brwi i przekrzywił głowę, patrząc ku dziewczynie.
- Ale skoro już idziesz, to zajmę się... - zaciął się na moment, jednak zaraz przechylił się ku stolikowi, by zastukać palcem wskazującym w okładkę książki. - Tym właśnie.
- Mało interesujące i nic, w którym miałbym odgrywać jedną z głównych ról? - spytał, po czym zacisnął usta patrząc z powrotem na nią.
Najgorsze w tym wszystkim, że chciał jej pomóc. Jedynie logika podpowiadała mu, że powinien najpierw dowiedzieć się, w co się pakuje.
- Więc to nie było nie... - zaczął nieco ciszej tknięty przez sumienie. Jakby nie patrzeć, przyjaźnili się... Chyba.
Widać było po nim, że chciał dodać coś jeszcze, ale zamiast tego jedynie odwrócił wzrok w stronę okna i splótł ręce na piersi.
- Ani bombę, ani nie zaczynam od nowa... Ani właściwie już nie przeszkadzasz - odparł wymuszając lekki uśmiech.
Prawda była taka, że wykorzystał przed chwilą ostatnie składniki, a jakoś nie chciało mu się lecieć z powrotem do lochów, czy też robić tajną akcję w szklarni, by wyszukać to, czego mu zabrakło. Dopiero po chwili dotarło do niego, że mogła to być dla Macavity zgrabna wymówka, dzięki której mogłaby... Cóż, iść robić dosłownie cokolwiek, co mogłoby być ciekawsze i to z kimkolwiek, kto z pewnością również byłby bardziej interesujący.
Na tę myśl zmarszczył lekko brwi i przekrzywił głowę, patrząc ku dziewczynie.
- Ale skoro już idziesz, to zajmę się... - zaciął się na moment, jednak zaraz przechylił się ku stolikowi, by zastukać palcem wskazującym w okładkę książki. - Tym właśnie.