13-12-2021, 10:54 PM
Philip miał ochotę być prefektem sporadycznie... Na przykład spacerując po nocy pod pretekstem patrolów, strasząc kogoś szlabanem, czy odjęciem punktów, czy pozwalając sobie na trochę więcej z przeświadczeniem, że konsekwencje go ominą. Nie był najgorszą osobą, ale zdecydowanie nie należał do najlepszych kandydatów na to stanowisko. Niemniej nie miał zamiaru wyprowadzać nikogo z błędu. Posiadanie odznaki było wygodne.
Niewygodny z kolei był obowiązek oprowadzenia nowej uczennicy po szkole... Cóż, przynajmniej nie była to gówniara, którą musiałby znosić, ale i tak podejrzewał, że towarzystwo kogoś nowego jest jedną wielką ruletką. Już przysiągł sobie w duchu, że jeśli tylko zdecyduje się ona nawijać w kółko o celebrytach, czy innych plotkach z kolorowych gazet, zgubi ją przy którymś z podstępnych zakrętów lub z tajnych przejść, aby potem wcisnąć jej kit, że przecież sama gdzieś polazła i nie mógł jej znaleźć. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że nie każda dziewczyna jest taka, ale ryzyko było realne.
Właściwie gdy podszedł zaproponować jej pomoc, co było w gruncie rzeczy bardziej wykonywaniem polecenia nauczyciela, niż jego własną dobrą wolą, liczył że dziewczyna uniesie się honorem i odmówi.
Nie odmówiła. Co gorsza, zdawała się być zadowolona z propozycji. A on był na tyle miły, by powstrzymać przewrócenie oczami. No dobrze, więc z nią utknął. Oby chociaż była ciekawą osobą.
Podążył za to wzrokiem za mapkami, które zaraz zaczęła upychać w torbie i przekrzywił lekko głowę.
- I tak będziesz się gubić przez pierwszy miesiąc. Mniej więcej.
Nie był w swojej wypowiedzi ani trochę złośliwy - wyjątkowo nie był to jego cel i mówiąc obiektywnie, brzmiał neutralnie, sucho stwierdzając ten fakt. Zamek był ogromny - na tyle duży, by oprowadzanie kogokolwiek było jednym wielkim absurdem, dziękuję, profesorze... Był na tyle ogromny, że zaskakiwał czasem nawet osoby na ostatnim roku. Ci co prawda potrafili poruszać się po nim na co dzień, ale przecież co jakiś czas ktoś wpadł na jakieś tajne przejście, skrytkę, pułapkę, czy inne mniej lub bardziej przyjemne niespodzianki.
- A chodzenie za tłumem też nie zawsze działa. Nie wtedy, kiedy noga zaklinuje się w jakimś fałszywym stopniu, albo schody uznają, że genialnym pomysłem byłoby przesunięcie się w ostatniej chwili tak, żeby doprowadzić cię na inny korytarz - dopowiedział wzruszając ramieniem.
Cóż, jego to już tak nie ruszało. Zresztą, pewnie każda szkoła była podobna. A przynajmniej zakładał, że miejsce, z którego pochodzi miało podobną szkołę.
- To co masz potem? - zagadnął, by ocenić na ile ich plany pokrywają się ze sobą, ale i zgrabnie zaznaczyć zaraz, że nie ma dla niej wcale całego dnia.
Następnie zmierzył ją krótko wzrokiem uznając, że to odpowiedni moment na zadanie pytania, które jeszcze w jakimś stopniu go interesowało. To już coś.
- I skąd jesteś?
Niewygodny z kolei był obowiązek oprowadzenia nowej uczennicy po szkole... Cóż, przynajmniej nie była to gówniara, którą musiałby znosić, ale i tak podejrzewał, że towarzystwo kogoś nowego jest jedną wielką ruletką. Już przysiągł sobie w duchu, że jeśli tylko zdecyduje się ona nawijać w kółko o celebrytach, czy innych plotkach z kolorowych gazet, zgubi ją przy którymś z podstępnych zakrętów lub z tajnych przejść, aby potem wcisnąć jej kit, że przecież sama gdzieś polazła i nie mógł jej znaleźć. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że nie każda dziewczyna jest taka, ale ryzyko było realne.
Właściwie gdy podszedł zaproponować jej pomoc, co było w gruncie rzeczy bardziej wykonywaniem polecenia nauczyciela, niż jego własną dobrą wolą, liczył że dziewczyna uniesie się honorem i odmówi.
Nie odmówiła. Co gorsza, zdawała się być zadowolona z propozycji. A on był na tyle miły, by powstrzymać przewrócenie oczami. No dobrze, więc z nią utknął. Oby chociaż była ciekawą osobą.
Podążył za to wzrokiem za mapkami, które zaraz zaczęła upychać w torbie i przekrzywił lekko głowę.
- I tak będziesz się gubić przez pierwszy miesiąc. Mniej więcej.
Nie był w swojej wypowiedzi ani trochę złośliwy - wyjątkowo nie był to jego cel i mówiąc obiektywnie, brzmiał neutralnie, sucho stwierdzając ten fakt. Zamek był ogromny - na tyle duży, by oprowadzanie kogokolwiek było jednym wielkim absurdem, dziękuję, profesorze... Był na tyle ogromny, że zaskakiwał czasem nawet osoby na ostatnim roku. Ci co prawda potrafili poruszać się po nim na co dzień, ale przecież co jakiś czas ktoś wpadł na jakieś tajne przejście, skrytkę, pułapkę, czy inne mniej lub bardziej przyjemne niespodzianki.
- A chodzenie za tłumem też nie zawsze działa. Nie wtedy, kiedy noga zaklinuje się w jakimś fałszywym stopniu, albo schody uznają, że genialnym pomysłem byłoby przesunięcie się w ostatniej chwili tak, żeby doprowadzić cię na inny korytarz - dopowiedział wzruszając ramieniem.
Cóż, jego to już tak nie ruszało. Zresztą, pewnie każda szkoła była podobna. A przynajmniej zakładał, że miejsce, z którego pochodzi miało podobną szkołę.
- To co masz potem? - zagadnął, by ocenić na ile ich plany pokrywają się ze sobą, ale i zgrabnie zaznaczyć zaraz, że nie ma dla niej wcale całego dnia.
Następnie zmierzył ją krótko wzrokiem uznając, że to odpowiedni moment na zadanie pytania, które jeszcze w jakimś stopniu go interesowało. To już coś.
- I skąd jesteś?