15-12-2021, 03:03 PM
Nie żartował. A samo gubienie się po zamku i odkrywanie jego tajemnic było super, kiedy miał te jedenaście lat - w końcu biegał po całej szkole naprawdę podekscytowany... Teraz z kolei był dumny, że nie tylko potrafi swobodnie się po niej poruszać, ale zna też całe mnóstwo ukrytych miejsc, o których z pewnością nie każdy ma pojęcie. Co nie znaczy, że tymi chciał podzielić się z Gemmą. W końcu wyjątkowość tych miejsc polegała przede wszystkim na odosobnieniu.
- Znaczy, że na lekcje, czy z powrotem do dormitorium - sprostował zaraz, żeby przypadkiem dziewczyna nie narobiła sobie nadziei. W miesiąc nie pozna całego zamku, ale da radę podążać za własnym planem zajęć.
Uśmiechnął się lekko na jej pytanie.
- Nie naprawią ich, bo nie są zepsute - wyjaśnił spokojnie takim tonem, jakby nie było w tym nic dziwnego.
Cóż, dla niego i pozostałych uczniów z odpowiednim stażem faktycznie była to przecież granica normy.
- I to bardziej metoda prób i błędów - choć powiedział szczerze, przeskoczył zaraz jeden ze schodków w drodze na dół, a zaraz potem zszedł dwa kolejne schodki po skosie, zupełnie jakby ułożenie jego stóp miało jakiekolwiek znaczenie.
Oczywiście nie miało. Te schody były absolutnie bezpieczne - a przynajmniej Philip nie zauważył, by działo się przy nich cokolwiek niepokojącego w ostatnich pięciu latach nauki. Niemniej podkarmienie paranoi nowej koleżanki zdawało się na ten moment ciekawym elementem nudnego oprowadzania.
- Może się okazać, że w poniedziałki jest w porządku, w środy utknie ci noga, a w piątek ominiesz to miejsce, ale trafisz na zapadnię. A jak wrócisz dwa dni później i ostrzeżesz kogoś przed pułapką, wyjdziesz na idiotę, bo niektóre rzeczy powtarzają się tylko w dane dni tygodnia, albo godziny.
Nawet młodszemu rodzeństwu tego nie mówił. To była spora podpowiedź, a Sherlocka oraz Hattie chciał tylko straszyć niebezpieczeństwami tego zamku. Gemma jednak miała dwa w jednym - tylko i wyłącznie dlatego, że była pięć lat poznawania szkoły w plecy.
Zaraz pokiwał głową, jednak nie pociągnął tematu lekcji. Za to już wiedział, że jeśli tylko nowa Ślizgonka nie okaże się nudziarzem, będą mieli chwilę na rozmowę o lekcjach w drodze na nie za godzinę.
- To czemu Hogwart?
- Znaczy, że na lekcje, czy z powrotem do dormitorium - sprostował zaraz, żeby przypadkiem dziewczyna nie narobiła sobie nadziei. W miesiąc nie pozna całego zamku, ale da radę podążać za własnym planem zajęć.
Uśmiechnął się lekko na jej pytanie.
- Nie naprawią ich, bo nie są zepsute - wyjaśnił spokojnie takim tonem, jakby nie było w tym nic dziwnego.
Cóż, dla niego i pozostałych uczniów z odpowiednim stażem faktycznie była to przecież granica normy.
- I to bardziej metoda prób i błędów - choć powiedział szczerze, przeskoczył zaraz jeden ze schodków w drodze na dół, a zaraz potem zszedł dwa kolejne schodki po skosie, zupełnie jakby ułożenie jego stóp miało jakiekolwiek znaczenie.
Oczywiście nie miało. Te schody były absolutnie bezpieczne - a przynajmniej Philip nie zauważył, by działo się przy nich cokolwiek niepokojącego w ostatnich pięciu latach nauki. Niemniej podkarmienie paranoi nowej koleżanki zdawało się na ten moment ciekawym elementem nudnego oprowadzania.
- Może się okazać, że w poniedziałki jest w porządku, w środy utknie ci noga, a w piątek ominiesz to miejsce, ale trafisz na zapadnię. A jak wrócisz dwa dni później i ostrzeżesz kogoś przed pułapką, wyjdziesz na idiotę, bo niektóre rzeczy powtarzają się tylko w dane dni tygodnia, albo godziny.
Nawet młodszemu rodzeństwu tego nie mówił. To była spora podpowiedź, a Sherlocka oraz Hattie chciał tylko straszyć niebezpieczeństwami tego zamku. Gemma jednak miała dwa w jednym - tylko i wyłącznie dlatego, że była pięć lat poznawania szkoły w plecy.
Zaraz pokiwał głową, jednak nie pociągnął tematu lekcji. Za to już wiedział, że jeśli tylko nowa Ślizgonka nie okaże się nudziarzem, będą mieli chwilę na rozmowę o lekcjach w drodze na nie za godzinę.
- To czemu Hogwart?