23-12-2021, 02:06 AM
Fakt, po tym jak wyglądała ich ostatnia wymiana zdań, Noah sam nie był pewien, czy Heather będzie chciała z nim rozmawiać. Zachował się trochę jak dupek, ale był wtedy tak rozdrażniony i na granicy nie tylko własnej cierpliwości, ale i człowieczeństwa, że wystarczyła byle głupota, mała iskra i zapalił się niczym kupa siana w suszę. Ale to wszystko przeszło razem z pełnią, która jak zwykle minęła, zdążył się zregenerować i o dziwo w przeciągu tego tygodnia nie mieli za bardzo okazji rozmawiać. Jakieś pojedyncze krótkie przelotne uśmiechy i cicho rzucone "hej" nie wystarczyły, żeby Noah przestał czuć się... głupio. Było mu najzwyczajniej w świecie wstyd za samego siebie i już. Nie ma co się tego wypierać, jest już dużym chłopcem. I naprawdę chciał z nią porozmawiać, tylko jakoś... nie było okazji.
Najwyraźniej zdarzyła się sama. Zupełnie jakby to los zadecydował za nich kiedy czas na rozmowę.
Obserwował ją cały czas, czując się jak jakiś stalker, ale nawet kiedy wyraźnie wyczuła jego obecność i w końcu zauważyła... nie oderwał wzroku. Spiął się, bo poczuł lekki ścisk nerwów w żołądku, nawet mimo niedawnego wysiłku, który wciąż odbijał się echem w mięśniach i płucach. Kilkanaście kroków, kilka, nie wiedział po jakim czasie, ale w końcu znalazła się tuż przy nim. Jak zwykle zniewalająco piękna, emanująca pewnością siebie, zadbana, odstawiona, wyróżniająca się na tle tłumu tak bardzo, jak iskra światła w ciemności.
Nie odezwał się pierwszy, ale uśmiechnął się lekko, jak już zatrzymała się dwa kroki przed nim. Spuścił na moment wzrok, jak zagadała ot tak niezobowiązująco i z cichym, gardłowym śmiechem pokręcił przecząco głową. To nie z powodu wyścigu tu był i akurat ona z pewnością doskonale o tym wiedziała.
- Czasem trzeba przewietrzyć płuca i głowę. - Co z tego, że robi to praktycznie codziennie, jeśli akurat nie umiera na ból istnienia i nie odsypia pełni. - I kto wygrał? - Skinął głową w kierunku zebranych, choć zupełnie go to nie interesowało. Ani odrobinę. Nie miał pojęcia nawet kto leciał. Co chciał w takim razie osiągnąć tym pytaniem? Chyba dać sobie troszkę czasu na uspokojenie nerwów.
Najwyraźniej zdarzyła się sama. Zupełnie jakby to los zadecydował za nich kiedy czas na rozmowę.
Obserwował ją cały czas, czując się jak jakiś stalker, ale nawet kiedy wyraźnie wyczuła jego obecność i w końcu zauważyła... nie oderwał wzroku. Spiął się, bo poczuł lekki ścisk nerwów w żołądku, nawet mimo niedawnego wysiłku, który wciąż odbijał się echem w mięśniach i płucach. Kilkanaście kroków, kilka, nie wiedział po jakim czasie, ale w końcu znalazła się tuż przy nim. Jak zwykle zniewalająco piękna, emanująca pewnością siebie, zadbana, odstawiona, wyróżniająca się na tle tłumu tak bardzo, jak iskra światła w ciemności.
Nie odezwał się pierwszy, ale uśmiechnął się lekko, jak już zatrzymała się dwa kroki przed nim. Spuścił na moment wzrok, jak zagadała ot tak niezobowiązująco i z cichym, gardłowym śmiechem pokręcił przecząco głową. To nie z powodu wyścigu tu był i akurat ona z pewnością doskonale o tym wiedziała.
- Czasem trzeba przewietrzyć płuca i głowę. - Co z tego, że robi to praktycznie codziennie, jeśli akurat nie umiera na ból istnienia i nie odsypia pełni. - I kto wygrał? - Skinął głową w kierunku zebranych, choć zupełnie go to nie interesowało. Ani odrobinę. Nie miał pojęcia nawet kto leciał. Co chciał w takim razie osiągnąć tym pytaniem? Chyba dać sobie troszkę czasu na uspokojenie nerwów.