25-12-2021, 12:53 AM
Prychnął.
- Próbujesz mnie zastraszyć? - spytał prostując się i zatrzymał się na chwilę, by stanąć ledwie centymetry przed nią i tym samym górować nad nią te parę centymetrów, jakby to jednak on próbował zastraszania. - To też moje dzieci i będę o nie walczył.
Tak naprawdę, to on nawet nie chciał mieć dzieci. Jasne, brał pod uwagę, że może coś mu na starość odwali i zmieni zdanie, ale póki co dzieci zdawały się być niepotrzebnym ciężarem i być może nie chciałby też nieumiejętnie prowadzić rodziny i wychowywać dziecka, tak samo jak to się stało w jego przypadku... Na szczęście na ten temat jeszcze nigdy nie myślał w tym kontekście i jeszcze długa droga przed nim.
Zakończył wszystko, grożąc jej palcem, po czym jak gdyby nigdy nic, obrócił się i trzymając ją wciąż za rękę, ruszył z nią dalej.
- No właśnie nie, bo wtedy musiałbym ogarnąć, żebyśmy zeszli się przed nowym rokiem, a skoro miałaby być to taka szybka akcja, to musiałbym jeszcze przekupić cię czymś dwa razy bardziej fajnym...
Podsumowując, zerwanie nie było rozwiązaniem. Choć z pewnością podszedł do tego tematu luźniej, niż Kaia. Absolutnie nie wziął takiej ewentualności na poważnie. W końcu skoro świetnie dogadywali się pierwszego dnia związku, to kolejne kilka miesięcy mają być tylko lepsze, prawda? Nie? Nieistotne, wszystko przed nimi, zobaczą.
Zaraz spojrzał na nią z pewną dozą zakłopotania i jeśli tylko Kaia potrafiła choć trochę czytać z oczu, mogła w nich ujrzeć Ethanowe "co to, kurwa, są peonie?". Z drugiej jednak strony, sam pytał. Miał za swoje. Ale nie mogła wspomnieć o różach? Dziewczyny lubiły róże, prawda? A on wiedział, jak wyglądały! Róże, tulipany, bez, mlecze! Był biegły w rozpoznawaniu normalnych kwiatów, a Kaia musiała wyjeżdżać mu z jakąś koniczyną - która absolutnie nie istniała jako kwiat, nie gdził się na to - i peoniami. O ile go nie podpuszczała, może wcale takie nie istniały.
Zmarszczył brwi i wbrew wszystkiemu zaraz był gotów do odpowiedzi:
- Więc biało-różowy bukiet, tak?
- Próbujesz mnie zastraszyć? - spytał prostując się i zatrzymał się na chwilę, by stanąć ledwie centymetry przed nią i tym samym górować nad nią te parę centymetrów, jakby to jednak on próbował zastraszania. - To też moje dzieci i będę o nie walczył.
Tak naprawdę, to on nawet nie chciał mieć dzieci. Jasne, brał pod uwagę, że może coś mu na starość odwali i zmieni zdanie, ale póki co dzieci zdawały się być niepotrzebnym ciężarem i być może nie chciałby też nieumiejętnie prowadzić rodziny i wychowywać dziecka, tak samo jak to się stało w jego przypadku... Na szczęście na ten temat jeszcze nigdy nie myślał w tym kontekście i jeszcze długa droga przed nim.
Zakończył wszystko, grożąc jej palcem, po czym jak gdyby nigdy nic, obrócił się i trzymając ją wciąż za rękę, ruszył z nią dalej.
- No właśnie nie, bo wtedy musiałbym ogarnąć, żebyśmy zeszli się przed nowym rokiem, a skoro miałaby być to taka szybka akcja, to musiałbym jeszcze przekupić cię czymś dwa razy bardziej fajnym...
Podsumowując, zerwanie nie było rozwiązaniem. Choć z pewnością podszedł do tego tematu luźniej, niż Kaia. Absolutnie nie wziął takiej ewentualności na poważnie. W końcu skoro świetnie dogadywali się pierwszego dnia związku, to kolejne kilka miesięcy mają być tylko lepsze, prawda? Nie? Nieistotne, wszystko przed nimi, zobaczą.
Zaraz spojrzał na nią z pewną dozą zakłopotania i jeśli tylko Kaia potrafiła choć trochę czytać z oczu, mogła w nich ujrzeć Ethanowe "co to, kurwa, są peonie?". Z drugiej jednak strony, sam pytał. Miał za swoje. Ale nie mogła wspomnieć o różach? Dziewczyny lubiły róże, prawda? A on wiedział, jak wyglądały! Róże, tulipany, bez, mlecze! Był biegły w rozpoznawaniu normalnych kwiatów, a Kaia musiała wyjeżdżać mu z jakąś koniczyną - która absolutnie nie istniała jako kwiat, nie gdził się na to - i peoniami. O ile go nie podpuszczała, może wcale takie nie istniały.
Zmarszczył brwi i wbrew wszystkiemu zaraz był gotów do odpowiedzi:
- Więc biało-różowy bukiet, tak?