26-12-2021, 01:40 AM
Cóż, nie spodziewał się, że ten nagle zacznie mu wypominać całą historię znajomości. Sam Hiro się do niej nie przywiązywał i widać dobrze mu szło po prostu puszczenie w zapomnienie takich zwyczajnych konfliktów, nie przywiązywał do nich wagi. Krukon jednak miał inne na ten temat pojęcie... Hiro przewrócił oczami w lekkiej irytacji. Czyli ma foszka, no dobra. Przepraszać nie zamierzał, bo i winny się nie czuł.
- Nie zesraj się. - rzucił cicho, niekoniecznie zależało mu żeby ten usłyszał, jedynie rzucił to do siebie. Zaraz jednak dodał głośniej: - Nie chcesz, nie mów.
Na jego powiedzmy, że pytanie zwrotne, uniósł brwi trochę drwiąco. Że co, miał zamiar tak się zachowywać i myśleć, że sam będzie udawał wielkiego przyjaciela i wesoło zdradzi mu swoje imię? I co, może poprosi o przebaczenie i odbiegną razem w sronę słońca w podskokach? Chyba jednak był upośledzony, niestety.
- Możesz mi mówić "ten skurwiel", jak już w ten sposób mamy rozmawiać. - Powiedział dość chłodno, zaciągając się papierosem, po czym wstał, stając na murku na prostych nogach i przeszedł kilka kroków wzdłuż niemal niedbale. Co jak co, ale miał bardzo dobre poczucie równowagi, chociażby przez wytrenowane nieco parkoury po mieście rodzinnym. Przeszedł zresztą kilka kroków dalej, do drugiego drzewa, przy krótym niedbale się oparł ramieniem o pień, zerkając na Krukona mimo irytacji z pewnego rodzaju też zaciekawieniem, choć sam nie był pewien skąd się to wywodzi.
- Sugerowałbym ci iść gdziekolwiek zmierzasz i wracać do zamku, jeśli tylko planem nie jest rozchorowanie się. - Powiedział po chwili, rzucając pecik gdzieś w trawę i zeskakując z muru, niemal trzymetrowego, na nogi zręcznie. Wyprostował się, poprawiając swój szalik i spoglądając na Krukona tylko krótko.
- Nie zesraj się. - rzucił cicho, niekoniecznie zależało mu żeby ten usłyszał, jedynie rzucił to do siebie. Zaraz jednak dodał głośniej: - Nie chcesz, nie mów.
Na jego powiedzmy, że pytanie zwrotne, uniósł brwi trochę drwiąco. Że co, miał zamiar tak się zachowywać i myśleć, że sam będzie udawał wielkiego przyjaciela i wesoło zdradzi mu swoje imię? I co, może poprosi o przebaczenie i odbiegną razem w sronę słońca w podskokach? Chyba jednak był upośledzony, niestety.
- Możesz mi mówić "ten skurwiel", jak już w ten sposób mamy rozmawiać. - Powiedział dość chłodno, zaciągając się papierosem, po czym wstał, stając na murku na prostych nogach i przeszedł kilka kroków wzdłuż niemal niedbale. Co jak co, ale miał bardzo dobre poczucie równowagi, chociażby przez wytrenowane nieco parkoury po mieście rodzinnym. Przeszedł zresztą kilka kroków dalej, do drugiego drzewa, przy krótym niedbale się oparł ramieniem o pień, zerkając na Krukona mimo irytacji z pewnego rodzaju też zaciekawieniem, choć sam nie był pewien skąd się to wywodzi.
- Sugerowałbym ci iść gdziekolwiek zmierzasz i wracać do zamku, jeśli tylko planem nie jest rozchorowanie się. - Powiedział po chwili, rzucając pecik gdzieś w trawę i zeskakując z muru, niemal trzymetrowego, na nogi zręcznie. Wyprostował się, poprawiając swój szalik i spoglądając na Krukona tylko krótko.