26-12-2021, 05:14 AM
- Chyba nikt nie zaginął tu na dłużej niż dzień, czy dwa, góra trzy... - rzucił spokojnym tonem.
Cóż, niewiarygodnie trudno byłoby ocenić, które słowa Philipa były blefem, a co mówił na poważnie. To akurat była prawda. Jak opowiadał o tym młodszemu rodzeństwu, podkręcił to nieco - wspominał im o miesiącu tułania się jakiegoś nieudacznika po ciemnych, odległych korytarzach. Gemma jednak nie wyglądała na osobę, która by to kupiła. Philip jedynie nie pomyślał, że faktów również może nie kupić.
Uśmiechnął się lekko, gdy uznała na głos, że ją wrabiał. Tylko trochę... Wzruszył więc ramionami.
- Zależy z czym, póki co wszystko co mówię, to prawda.
Póki co... A to nawet lepszy zabieg, niż jakby miał nie przyznawać się do tego, że będzie jej ściemniał. Teraz po każdym najmniejszym zdaniu będzie zastanawiała się, czy faktycznie tak jest. W swojej pomocy starał się być jak najbardziej niepomocny.
- To nie ma najmniejszego sensu, na tym polega cały urok.
Jednak zaraz to on poczuł się wrabiany przez dziewczynę. Przeniosła się do Hogwartu, bo miała poznać przyszłego męża? To znaczy, narzeczonego? W wieku szesnastu lat?
- Aha... A tak na serio? - wrabianie innych było zabawne, ale jak teraz to on poczuł, że coś jest nie tak, brzmiał wręcz na zniecierpliwionego. - Sprowadziłaś się do rodziny, to uwierzę, tylko po co?
Cóż, niewiarygodnie trudno byłoby ocenić, które słowa Philipa były blefem, a co mówił na poważnie. To akurat była prawda. Jak opowiadał o tym młodszemu rodzeństwu, podkręcił to nieco - wspominał im o miesiącu tułania się jakiegoś nieudacznika po ciemnych, odległych korytarzach. Gemma jednak nie wyglądała na osobę, która by to kupiła. Philip jedynie nie pomyślał, że faktów również może nie kupić.
Uśmiechnął się lekko, gdy uznała na głos, że ją wrabiał. Tylko trochę... Wzruszył więc ramionami.
- Zależy z czym, póki co wszystko co mówię, to prawda.
Póki co... A to nawet lepszy zabieg, niż jakby miał nie przyznawać się do tego, że będzie jej ściemniał. Teraz po każdym najmniejszym zdaniu będzie zastanawiała się, czy faktycznie tak jest. W swojej pomocy starał się być jak najbardziej niepomocny.
- To nie ma najmniejszego sensu, na tym polega cały urok.
Jednak zaraz to on poczuł się wrabiany przez dziewczynę. Przeniosła się do Hogwartu, bo miała poznać przyszłego męża? To znaczy, narzeczonego? W wieku szesnastu lat?
- Aha... A tak na serio? - wrabianie innych było zabawne, ale jak teraz to on poczuł, że coś jest nie tak, brzmiał wręcz na zniecierpliwionego. - Sprowadziłaś się do rodziny, to uwierzę, tylko po co?