31-12-2021, 08:54 PM
W sumie tłumaczył się przed obojgiem, choć nie był w pełni tego świadomy. Potrzebował jakoś po prostu swoją myśl podeprzeć argumentem, mniejsza kto miałby takowy usłyszeć, może faktycznie on sam, i z tym on sam czuł się pewniej. Szczególnie łatwo przychodziło mu to gdy chodziło o Biancę. Nie musiała "próbować" owijać go sobie wokół palca, ani próbować go zmanipulować. Starczyło, że była, a on był jej, bo ją uwielbiał, jako kobietę, jako swoją muzę, jako kochankę.
- Tak, a rozrywkę możemy sobie zapewnić każdą inną. - Dodał z przekonaniem, uśmiechając się nieco jak puściła do niego oczko. Damn, this woman. Uniósł brwi na jej koljne słowa, absolutnie nie wyobrażając sobie co za szaleniec bezguściem będący miałby niby jej nie lubić i za co. Do niego jakoś to nie docierało.
- Może dlatego, że ja doceniam cię tak, jak powinno się ciebie doceniać, trzeba być zupełnym ignorantem żeby nie. - Szerszy uśmiech. - Poza tym jestem zwyczajnie wysokiej jakości towarzystwem. - Dodał zupełnie widać sobie nie ujmując.
Na chwilę znowu skupił się na obrazie, przynajmniej póki nie poruszyła się, nieco zmieniając pozycję i tym samym kolory na swojej twarzy. Zamarł z pędzlem przy płótnie, zatrzymując na niej spojrzenie. Miał na uwadze, że Bianca nie robi nic, co byłoby przypadkowe czy tym bardziej nieprzemyślane. Była bardzo... Zorganizowana. Taktyczna, każdy jej ruch i słowo to była strategia. Przynajmniej tak sądził Miles, choć przy tym jakoś wcale mu to nie przeszkadzało w uwielbieniu wobec niej.
W sumie to nie był od razu pewien o co jej chodzi z tym komentarzem. Zmarszczył brwi w niewinnej niewiedzy, nie poczuł tej farby przecież. Jednak gdy dodała dalsze słowa zanim dopytał czy wpadł na to, że chyba mu grozi, jego twarz rozjaśnił uśmiech zadowolenia. Uniósł nieco brodę i powoli, niemal leniwym krokiem, wciąż trzymając w dłoni pędzel z czerwoną farbą, po czym będąc krok przed nią, uklęknął na jedno kolano, opierając rękę z pędzlem na drugiej, zgiętej w kolanie nodze.
- Najdroższa, zobowiązuję się wynagrodzić ci siedzenie i pozowanie, nie tylko dobrym winem, ale potrzebuję byś jeszcze chwilę wytrzymała. Zapewniam, że dla mnie utrzymanie dystansu jest... - Zastanowił się, niby lekko nachylając się pod wpływem myśli, po czym złożył lekki pocałunek na jej kolanie. - Wymagającym wyzwaniem, co tylko przypieczętowuje decyzję o odpuszczeniu sobie ostatecznie jakiegoś durnego wyścigu i zamiast tego... - Wstał niespiesznie, nieco się nachwylając ku Biance. - Radość twoim nieocenionym towarzystwem. Dolać Pani wina?
Pytanie zadał z uśmieszkiem zadziornym, już mniej niewinnym, gdy patrzył jej w oczy niemalże z sercami w swoich oczach, jakby tylko to było możliwe.
- Tak, a rozrywkę możemy sobie zapewnić każdą inną. - Dodał z przekonaniem, uśmiechając się nieco jak puściła do niego oczko. Damn, this woman. Uniósł brwi na jej koljne słowa, absolutnie nie wyobrażając sobie co za szaleniec bezguściem będący miałby niby jej nie lubić i za co. Do niego jakoś to nie docierało.
- Może dlatego, że ja doceniam cię tak, jak powinno się ciebie doceniać, trzeba być zupełnym ignorantem żeby nie. - Szerszy uśmiech. - Poza tym jestem zwyczajnie wysokiej jakości towarzystwem. - Dodał zupełnie widać sobie nie ujmując.
Na chwilę znowu skupił się na obrazie, przynajmniej póki nie poruszyła się, nieco zmieniając pozycję i tym samym kolory na swojej twarzy. Zamarł z pędzlem przy płótnie, zatrzymując na niej spojrzenie. Miał na uwadze, że Bianca nie robi nic, co byłoby przypadkowe czy tym bardziej nieprzemyślane. Była bardzo... Zorganizowana. Taktyczna, każdy jej ruch i słowo to była strategia. Przynajmniej tak sądził Miles, choć przy tym jakoś wcale mu to nie przeszkadzało w uwielbieniu wobec niej.
W sumie to nie był od razu pewien o co jej chodzi z tym komentarzem. Zmarszczył brwi w niewinnej niewiedzy, nie poczuł tej farby przecież. Jednak gdy dodała dalsze słowa zanim dopytał czy wpadł na to, że chyba mu grozi, jego twarz rozjaśnił uśmiech zadowolenia. Uniósł nieco brodę i powoli, niemal leniwym krokiem, wciąż trzymając w dłoni pędzel z czerwoną farbą, po czym będąc krok przed nią, uklęknął na jedno kolano, opierając rękę z pędzlem na drugiej, zgiętej w kolanie nodze.
- Najdroższa, zobowiązuję się wynagrodzić ci siedzenie i pozowanie, nie tylko dobrym winem, ale potrzebuję byś jeszcze chwilę wytrzymała. Zapewniam, że dla mnie utrzymanie dystansu jest... - Zastanowił się, niby lekko nachylając się pod wpływem myśli, po czym złożył lekki pocałunek na jej kolanie. - Wymagającym wyzwaniem, co tylko przypieczętowuje decyzję o odpuszczeniu sobie ostatecznie jakiegoś durnego wyścigu i zamiast tego... - Wstał niespiesznie, nieco się nachwylając ku Biance. - Radość twoim nieocenionym towarzystwem. Dolać Pani wina?
Pytanie zadał z uśmieszkiem zadziornym, już mniej niewinnym, gdy patrzył jej w oczy niemalże z sercami w swoich oczach, jakby tylko to było możliwe.