01-01-2022, 08:44 PM
- Wal się, wtedy to ty tu śpisz.
Skąd miał wiedzieć, że to zły moment na takie pytania? No dobrze, sytuacja brzmiała poważnie, ale nie na tyle, by nie mieli czasu na szybkie omówienie, co go ominęło. W dodatku Philip potrzebował tej chwili na dobudzenie się - wyjaśnienia na pewno mogły załatwić sprawę! I w gruncie rzeczy tak właśnie się stało. Wystarczyły te trzy zdania, by poczuł się nieco bardziej przytomny i gotowy do działania. Oczywiście zmartwienie też zdziałało swoje, choć na ten moment nie miał jeszcze tego okazywać.
- Jak w ogóle można jebnąć w drzewo... - wymamrotał krzywiąc się, jednak te informacje skłoniły go do wstania.
Zaraz po tym zatrzymał się na moment, kiedy musiał poukładać sobie w głowie, co właściwie mają teraz zrobić.
- Ale co, chcesz się wygadać, gdzie byłeś? W sensie, dasz radę się przebrać, czy jebać to i idziemy od razu?
Nie był pewien, na ile Ian czuł się źle, a na ile dramatyzował... Niby zdarzały im się kiedyś bójki i kłótnie - między sobą, czy też z innymi ludźmi - które kończyły się nawet krwawo, ale nie pamiętał, by jego brat tak narzekał na jakiekolwiek dolegliwości, a już na pewno nie groził mu, że na niego zwymiotuje. Jednak musiał spytać. Niby to nie jego sprawa i w razie czego, to Ian będzie miał przerąbane. Musiałby się tłumaczyć, a potem na pewno zarobiłby jeszcze jakiś szlaban... Ale przecież nie chciał dla niego źle, więc będąc tym bardziej trzeźwo myślącym, co najmniej na ten jeden moment, zaproponował jakieś wyjście z sytuacji. A jak Ian zamiast tego zwymiotuje im na podłogę, albo kategorycznie zdecyduje, że Philipa chyba pojebało, pójdą od razu... Proste. Tylko wtedy martwiłby się jeszcze trochę bardziej.
Skąd miał wiedzieć, że to zły moment na takie pytania? No dobrze, sytuacja brzmiała poważnie, ale nie na tyle, by nie mieli czasu na szybkie omówienie, co go ominęło. W dodatku Philip potrzebował tej chwili na dobudzenie się - wyjaśnienia na pewno mogły załatwić sprawę! I w gruncie rzeczy tak właśnie się stało. Wystarczyły te trzy zdania, by poczuł się nieco bardziej przytomny i gotowy do działania. Oczywiście zmartwienie też zdziałało swoje, choć na ten moment nie miał jeszcze tego okazywać.
- Jak w ogóle można jebnąć w drzewo... - wymamrotał krzywiąc się, jednak te informacje skłoniły go do wstania.
Zaraz po tym zatrzymał się na moment, kiedy musiał poukładać sobie w głowie, co właściwie mają teraz zrobić.
- Ale co, chcesz się wygadać, gdzie byłeś? W sensie, dasz radę się przebrać, czy jebać to i idziemy od razu?
Nie był pewien, na ile Ian czuł się źle, a na ile dramatyzował... Niby zdarzały im się kiedyś bójki i kłótnie - między sobą, czy też z innymi ludźmi - które kończyły się nawet krwawo, ale nie pamiętał, by jego brat tak narzekał na jakiekolwiek dolegliwości, a już na pewno nie groził mu, że na niego zwymiotuje. Jednak musiał spytać. Niby to nie jego sprawa i w razie czego, to Ian będzie miał przerąbane. Musiałby się tłumaczyć, a potem na pewno zarobiłby jeszcze jakiś szlaban... Ale przecież nie chciał dla niego źle, więc będąc tym bardziej trzeźwo myślącym, co najmniej na ten jeden moment, zaproponował jakieś wyjście z sytuacji. A jak Ian zamiast tego zwymiotuje im na podłogę, albo kategorycznie zdecyduje, że Philipa chyba pojebało, pójdą od razu... Proste. Tylko wtedy martwiłby się jeszcze trochę bardziej.